Drugą edycję Festiwalu Debiutantów "Pierwszy Kontakt" w Teatrze Horzycy zainaugurował Teatr Polski z Wrocławia przedstawieniem "Blanche i Marie", którym debiutował młody reżyser Cezary Iber. Zapowiadało się ciekawie: głównymi bohaterkami są Maria Skłodowska-Curie i jej asystentka Blanche Wittman, znana jako "królowa histeryczek". Jeśli dorzucimy do tego dwa kolejne nazwiska: pioniera psychiatrii Jeana-Martina Charcota, który organizował publiczne pokazy napadów histerii swoich pacjentek, i jego ucznia Zygmunta Freuda, i dodamy, że wszystkie postaci były ze sobą powiązane, mamy gotowy materiał na wciągającą opowieść.
Cezaremu Iberowi nie udało się jednak wykorzystać tego potencjału. Dlaczego? W dwugodzinnym przedstawieniu reżyser chciał zmieścić zbyt wiele: naukowe odkrycia, obyczajowe tło początku XX w., zmagania nietuzinkowych kobiet z męską dominacją, nadużycia leżące u początków psychiatrii i psychoanalizy, niezbadaną naturę miłości, do której wszyscy tęsknią, i wreszcie indywidualne historie bohaterów. Może właśnie dlatego Iber kazał postaciom nie tyle rozmawiać, co relacjonować: szybko, oschle i… zdecydowanie za długo. Efekt? Przegadany, chaotyczny spektakl bez wyraźnej myśli przewodniej. Więcej udaje się osiągnąć reżyserowi obrazami - kilka scen zapada w pamięć, jak choćby atak histerii Blanche czy epizodyczne pojawienie się Jane. Ale nie ratują one całości.
Serwis specjalny 2. Festiwalu Debiutantów Pierwszy Kontakt
Trudno natomiast zarzucić coś "Ślepcom" Teatru KTO z Krakowa. Szkoda tylko, że przez fatalną pogodę spektakl oglądało tak niewiele osób. Aktorzy zagrali z pełnym poświęceniem, jak gdyby występowali przed wielotysięczną publicznością. Zadanie, którego podjął się reżyser Jerzy Zoń, wydawało się karkołomne: przełożyć prozę na język teatru ruchu. I to prozę nie byle jaką, bo mowa o powieści "Miasto ślepców" portugalskiego noblisty Jose Saramago. Reżyser zrobił to jednak z powodzeniem.
Widzowie obserwują - jak w książce - wybuch epidemii tajemniczej choroby wywołującej ślepotę, izolację zarażonych w nieczynnym szpitalu psychiatrycznym, ich rozpacz, dezorientację i bezsilność, które z czasem ustępują miejsca przemocy, okrucieństwu i zwierzęcym instynktom. Opowieść niosą kolejne sekwencje z wykorzystaniem stalowych szpitalnych łóżek, które stają się zarówno schronieniem, jak i barykadą, ołtarzem oraz miejscem gwałtu. Przy pomocy kilku prostych rekwizytów (kije, płaszcze, papierosy), muzyki, światła oraz dzięki znakomitej grze aktorów Teatr KTO oddał złożoność relacji panujących w grupie ślepców, grozę powieści Saramago i ciemną stronę ludzkiej natury. Brawo!
Dziś na festiwalu Teatr Powszechny z Warszawy pokaże "Marzenie Nataszy" (godz. 18 i 20.30), a Teatr im. Bogusławskiego z Kalisza - spektakl "Przełamując fale" (godz. 20).
Czytaj e-wydanie »