Lecz tylko szesnastka wróciła szczęśliwa ze stolicy Katalonii.
Ledwo ochłonęliśmy po finale 2. edycji "You Can Dance", a już szykuje się kolejna odsłona programu. Kto tym razem powtórzy sukces Maćka Florka i Artura Cieciórskiego?
Kto wygra stypendium w renomowanej szkole tańca na Broadway' u oraz 100 tys. złotych? Producenci żartują, że czas przerwać dominację roztańczonych mężczyzn. Czy w 3. edycji wygra w końcu dziewczyna?
Na razie tancerze, którzy przeszli castingi w Szczecinie, Krakowie, Wrocławiu i Warszawie, właśnie wrócili z warsztatów z Barcelonie. Dlaczego, po Paryżu i Buenos Aires, wybór padł akurat na to miasto?
- Zależało nam, by miejsce, gdzie odbędą się warsztaty, było słoneczne, a ponadto emanowało pozytywną energią i bezpośrednio kojarzyło się z tańcem - tłumaczy Hanna Krawczyńska, PR manager Mastiff Media, które produkuje show dla TVN.
Mówi się, że w grę wchodziły też Londyn i Los Angeles, jednak ostatecznie stolica Katalonii, zdaniem producentów, okazała się najlepsza.
Jeśli Hiszpania, to flamenco, oczywiście! We Francji uczestnicy warsztatów, oprócz innych technik, musieli opanować taniec nowoczesny; w Argentynie - stawić czoło tangu. Tym razem poznali tajniki najbardziej hiszpańskiego tańca. Codziennie od rana do wieczora uczestniczyli w zajęciach pod okiem choreografów i jurorów, którzy mieli 10 dni, by z 36-osobowej grupy wyłonić 16-stkę najlepszych tancerzy. Ich zmagania zobaczymy na żywo jesienią w TVN-ie.
Co ciekawe, ekipa "YCD" spotkała się na ulicach Barcelony z wielkim zainteresowaniem, nie tylko ze strony miejscowych, zaintrygowanych grupą roztańczonej młodzieży, ale też polskich turystów. Okazało się, że Kinga Rusin nie na darmo dostała Wiktora Publiczności.
To właśnie ona wzbudziła największy zachwyt Polaków w Barcelonie. Została wręcz porwana przez fanów, którym bardziej niż na pamiątkowych zdjęciach z Sagrada Familia w tle zależało na fotce z prowadzącą "YCD".