- Ludzie chcą zapomnieć o szarej rzeczywistości, o kłopotach w pracy, o kłótni w domu, chorobach, zmartwieniach - mówił na długo przed operetkową galą Krzysztof Ostachowski z Impresariatu Artystycznego "Fijałkowski-Ostachowski", organizator imprezy. Okazało się, że ma rację. Nie co dzień jest bowiem szansa na to, żeby przenieść się do zupełnie innego świata.
Na scenie królował nie tylko wiedeński walc. Popłynęły wszystkie najbardziej ukochane przez "operetkowiczów" utwory. Galę prowadził Bogusław Kaczyński, a nie ma w świecie muzyki lepszego cicerone! Zaczarował włocławską publiczność, przeniósł w krainę mgławic i gwiazd. A zaczęło się od wywołania - w starej hali OSiR - ducha cesarzowej Sisi...
- Nie ma jak gwiazda - szeptano, gdy na scenie pojawiła się Grażyna Brodzińska. Ukłon, którym powitała włocławską publiczność, można by spokojnie przenieść na dwór królowej Elżbiety. Ale temperament? Nie, nie ma on nic wspólnego z angielską flegmą! Równie gorąco witano na scenie żywiołową Joannę Cortes - najlepszą polską Carmen, jak określił ją Bogusław Kaczyński. Podziwiano ekspresję Jacka Bonieckiego, dyrygenta Płockiej Orkiestry Symfonicznej (grają w niej także włocławscy muzycy), uderzające brzmienie głosu oraz elegancję Bogusława Morki. Pięknie i czysto rozpoczął pieśń "Brunetki, blondynki...", w czym nie przeszkodziła mu melodia, dobiegająca z widowni. Ach, te nieśmiertelne telefony komórkowe! Włączone podczas koncertu są - na szczęście - tylko objawem złego wychowania a nie konkurencją dla Straussa.**
Z mgławic i gwiazd
Renata Kudeł

Bogusław Kaczyński i Grażyna Brodzińska.
Takich "kulturalnych" kolejek dawno już nie było przed starą halą OSiR-u!