- Lipno to małe miasto, słyszałem od znajomych, że były przypadki zniszczeń, dokonanych przez dzieci z orkiestry - mówi mieszkaniec tej miejscowości. - W tej sytuacji nie dziwię się decyzji dyrektor Miejskiego Centrum Kulturalnego. Tego zd-ania nie podziela inny Czytelnik "Kujawskiej", który w rozmowie telefonicznej nie kryje oburzenia - Dom kultury to nie muzeum. Ma służyć mieszkańcom miasta. Jeśli są obawy, że młodzi ludzie będą coś psuć podczas prób, to trzeba wzmóc nad nimi kontrolę - uważa.
Zdaniem Katarzyny Wesołowskiej-Karasiewicz, dyrektorki MCK, w kwestii "wyprowadzenia" Młodzieżowej Orkiestry Dętej z MCK narosło wiele mitów i nieporozumień. - To nieprawda, że z sali na piętrze zrobiłam muzeum - twierdzi. - Odbywa się tu tak wiele imprez, że największym problemem jest znalezienie wolnego terminu, aby móc coś w tej sali zorganizować. Dyrektor Wesołowska-Karasiewicz dementuje, że członkowie orkiestry mają zabroniony wstęp do Miejskiego Cetrum Kulturalnego. - Nikt ich stąd nie wyrzucił! W sali na piętrze odbywają się _próby indywidualne dla muzyków - mówi. - To na razie jedyne wyjście, które zaoferowaliśmy kapelmistrzowi._ Próby całej orkiestry, jak podkreśla dyrektorka, wiązałyby się z koniecznością demontowania stołów i ekspozycji w sali MCK.
- _Wbrew temu, o co się mnie oskarża, mam jednak świadomość, że sala do prób, przygotowana w pływalni, od początku była rozwiązaniem tymczasowym. Do momentu znalezienia innego wyjścia, trzeba ją potraktować jako _mniejsze zło - podkreśla. Zanim zapadła decyzja, że orkiestra może przez pewien czas ćwiczyć w sali przy pływalni, rozpatrywano też np. salę w kinie "Nawojka". Tam jednak nie ma odpowiedniej wentylacji, więc "dęciakom", szczególnie potrzebującym powietrza, mogłoby być za duszno. Dyrektor Wesołowska-Karasiewicz przypomina, że nakłady na orkiestrę są większe, niż w latach poprzednich - kapelmistrz pracuje nie na pół, lecz na cały etat, ma też do pomocy instruktora.