https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Za grzechy nasze

Małgorzata Święchowicz
Proboszcz kradł prąd. Kiedy go przyłapali, zapłacił tyle, ile Czerwcowa z dziećmi miałaby na cztery lata życia. Tak, tak, tu proboszczowi wszystko wyliczą. Jako i proboszcz im wyliczy.

     Dobrze pamiętają tego młodego z Wilkowa, który z biedy powiesił się w stodole. Dusza chłop. I jego żona taka młoda. Spodziewali się, że proboszcz opuści za pogrzeb, bo taka tragedia, taka bieda. - Ale gdzie tam. Nie opuścił - mówią teraz. - Dopiero później sumienie go ruszyło. Przyjechał oddać. Ale wtedy tutejsi honorem się unieśli: Niech sobie weźmie te pieniądze, niech zje.
     Jan Kuma z Rady Parafialnej narzeka na ludzi, że mają za mało szacunku dla księdza proboszcza. - Niektórzy tacy złośliwi są i za mało ofiarni.
     W Tarnowie, skąd pochodzi Jan Kuma, ludzie się ścigają, jeden przez drugiego, żeby tylko księdzu dopomóc. Tu nikt się nie ściga. Ksiądz odprawia msze, spowiada, zapala świeczki, gasi świeczki, sprząta, podlewa kwiaty. - I jeszcze musi się martwić, skąd wziąć pieniądze. Ludzie tu naprawdę nie mają zrozumienia dla księdza.
     Jedna rozmowa
     
Z księdzem proboszczem trudno się spotkać. Przyjeżdża, wyjeżdża. Ludzie, którzy są na niego wściekli mówią, że może za karę go ktoś stąd zabiera z dala od wiernych? Na drzwiach plebanii wisi kartka z numerem telefonu komórkowego do proboszcza. Jak ktoś umrze, można zadzwonić, wtedy ksiądz przyjedzie.
     - I skasuje, aż człowiek zapłacze - narzekają, ale nie jest to takie narzekanie otwarte. Oni tu narzekają z ukrycia. Jeden odsyła do drugiego. Żeby nie było, że to tylko on ma za złe proboszczowi. Niech będzie, że za złe ma cała parafia.
     Parafia w Wałdowie koło Sępólna, to 3.200 wiernych. - 10 procent będzie za księdzem, a reszta, to raczej jak wiatr zawieje - mówi ksiądz wikariusz (młody, bardzo lubiany w okolicznych wsiach. - Nie wyciąga pieniędzy, ma właściwe podejście - mówią. I zdecydowanie więcej by za nim poszło, niż co dziesiąty.)
     - Co dziesiąty pójdzie zawsze.Takie są statystyki - tłumaczy wikary. Z tych statystyk wynika też, że na mszach w pomorskich kościołach nigdy nie zobaczy się więcej, niż co trzeciego wiernego.
     Na przykład Czerwcowa, choć ma niedaleko, nie zawsze idzie na mszę. Ona na bezrobociu, mąż na bezrobociu. Z opieki dostaną jakieś 150 złotych, więc w połowie miesiąca nie ma nawet, żeby coś rzucić na tacę. No i jak jest zimno, to też lepiej nie ryzykować, dzieciaki jeszcze mogłyby się w kościele przeziębić i skąd ona by wzięła na leczenie? - Ksiądz proboszcz mi przecież nie da - mówi Czerwcowa. - Z księdzem proboszczem jest tylko jedna rozmowa: daj.
     Zbieranie na ogrzewanie
     
Nikt nie dojdzie, od czego zaczęło się obmawianie księdza proboszcza. Tak tu mówią: - U nas obmawianie proboszcza jest od dawna. Gdy pojedzie się do Wałdowa, czy, Komierowa, wszędzie słychać, że obmawia się ogólnie, bo jest coraz gorzej. Bo proboszcz ciśnie, żeby płacić. Bo ich, biedaków, nie widzi, tylko pieniądze by chciał widzieć.
     I oni by chcieli. Ale raczej małe mają szanse. W Wałdówku, Skarpie, Komierowie siedzą na bezrobociu i wspominają czasy, kiedy mieli tu pegeery, wypłaty, deputaty. W latach osiemdziesiątych jeszcze w tej parafii wszystkim było dobrze, z ówczesnym księdzem proboszczem postawili trzy kościoły! Teraz nic nie stawiają. Nawet organistówki nie skończyli. Żyją na kreskę. Ze sklepem tak się rozliczają, i z księdzem. Przy składce na Ojca Świętego mają kreski od 99 roku. Obiecane, nie zapłacone. I człowiek ma wyrzuty, i boi się proboszcza, że będzie wypominał.
     - Proboszcz, jakby się ze wsią nie liczył - zauważa Zimowy, rolnik. On sam dobrze stoi, dom ma ładny, podwórko ogarnięte, w kuchni pachnie dobrą kawą. Można usiąść przy kawie i pogadać, jak to jest na wsi. - Ogólnie to biednie jest - mówi Zimowy. - Ludzie upodleni. Nie dziwota, że narzekają. Na życie. Na proboszcza. - Szczególnie, kiedy wymyślił, żeby każda rodzina po 200 złotych zapłaciła na ogrzewanie podłogowe w wałdowskim kościele.
     Ładne jest, nie działa
     
Tu, w podsępoleńskich wsiach, wcześniej o ogrzewaniu podłogowym mało kto słyszał. Ludzie kręcili głową, że trzeba będzie w kościele podłogi zrywać, pompy kupować, tyle kopania, tyle forsy. Ale kto miał to dał, żeby modlić się w cieple.
     Założeniem ogrzewania ksiądz proboszcz zajął się, kiedy jeszcze nie znikał z parafii na całe dnie. - Znika od niedawna - mówią. Więc kiedy jeszcze widywali go codziennie, widzieli też, jak dogląda prac przy kościele. Wszystko razem kosztowało 147 tysięcy złotych. - Świątynia wyładniała - każdy tu przyzna. Widać świeże malowanie, nowe kafle na podłodze. - No pięknie - mówią. - Tylko, że ogrzewanie pod tą podłogą nie działa. Ktoś pamięta, jak przez mgłę, że kiedyś zadziałało, ale chyba tylko przy ołtarzu, żeby księdzu było ciepło. Ktoś inny przypomina sobie, że jak zadziałało, to zalało sąsiednie pola i piwnice. I że zaraz pojawił się problem z prądem. Bo to ogrzewanie to ponoć okropnie żre prąd. - Chyba dlatego proboszcz zaczął ten prąd kraść - podejrzewają.
     Wiosną ubiegłego roku kradzież się wydała i policja w Sępólnie musiała prowadzić czynności z artykułu 278 paragraf 5. Ksiądz proboszcz zapłacił energetyce tyle kary, że Czerwcowie, którzy żyją za 150 złotych miesięcznie, mieliby z czego żyć do 2005 roku.
     Bzdura, bzdura, bzdura
     
Żeby spotkać księdza proboszcza muszę jeździć do Wałdowa cztery razy. Księdza nie ma, nie wiadomo, kiedy będzie. Obiecuje spotkanie - nie stawia się. W końcu trafiam, akurat w Niedzielę Dobrego Pasterza. Ksiądz proboszcz waha się: rozmawiać, nie rozmawiać? Ma nadzieję, że wszystko opiszę właściwie, żeby parafii nie dzielić, tylko łączyć. No, ciekawy jest, jak mi wyjdzie. I jeszcze ciekawi księdza, czy wierni mi płacą, żebym tu przyjeżdżała wysłuchiwać, co mają do powiedzenia o swoim proboszczu. Bo przecież czasami takie bzdury opowiadają, że chyba za darmo, to bym tego nie chciała słuchać. No wprost śmiech bierze. - Przepraszam, ale ja się mogę tylko uśmiać - mówi ksiądz proboszcz. Weźmy na przykład to, co ludzie opowiadają o samochodach, że niby ich tu ksiądz tyle nasprowadzał bez cła, że coraz to inne stały przy plebanii. - A to nie moje samochody - mówi ksiądz proboszcz. No, a weźmy ministrantów, których podejrzewa o podbieranie pieniędzy. Podbierają. Ale czy ksiądz im każe ściągać buty, żeby sprawdzić, czy czegoś nie ukryli w skarpetkach? No bzdury wierutne. A to że za bardzo domaga się od ludzi pieniędzy? Bzdura. A że kiedyś odmówił chrztu, bo ludzie nie mieli dość gotówki? Bzdura. Bzdura. Bzdura.
     Ksiądz proboszcz ma łagodne spojrzenie, ale jakąś nerwowość w ruchach, kiedy mówi, że lubi swoją parafię, choć przecież każdy widzi, że to parafia trudna: pięć kościołów, kostnice, trzy cmentarze. I teraz utrzymaj to wszystko, a na wsi bieda. On widzi tę biedę, oczywiście. O, dziś na przykład na mszy o ósmej była zbiórka na konflikt zbrojny w Palestynie: wpadła jedna pięciozłotówka, dwie złotówki i cztery razy po dwa złote.
     Tamta zbiórka na ogrzewanie w kościele parafialnym, to miał być zryw wiernych, pokazanie, że jednak coś da się zrobić. - To dzieło Roku Jubileuszowego - mówi ksiądz proboszcz. Jest dumny z tego dzieła. I nieprawdę ludzie mówią, że ogrzewanie nie działa. - Działa, działa - mówi ksiądz. - Ale nie jest używane, bo to koszta.
     A z kosztami, wiadomo, każdy tu musi być ostrożny. Dlatego niektóre rodziny nie zapłaciły po 200 złotych na dzieło Roku Jubileuszowego. Dlatego ksiądz musiał zaciągnąć pożyczki u zaprzyjaźnionych dobrodziejów. I dlatego teraz, choć nikt nie pławi się w cieple, trzeba za to oddać dobrodziejom 20 tysięcy złotych.
     Takie życie, że nie ma
     
Jan Kuma mówi, że trzeba trzymać się Kościoła. Bez względu na to, jak długo jeszcze źli ludzie będą wchodzić z butami w sumienie księdza proboszcza. - Zawsze widzą coś u innych, a u siebie nic - mówi z naganą.
     No widzą. Na przykład to, że w dobrach kościelnych jest tu 85 hektarów, a nie daje się ich w uprawę miejscowym, tylko dzierżawi gospodarzowi z dalszej parafii (ksiądz mówi, że to nie od niego zależy). I patrzą jeszcze ludzie, że za wszystko trzeba płacić. Żalą się: - Chcesz zaświadczenie do bierzmowania - płać, do ślubu - płać, chcesz mieć zgodę, żeby matce pomnik postawić na cmentarzu - płać. Ksiądz proboszcz mówi: - Takie są przepisy.
     A Jesionkowie mówią, jakie jest życie. Kiedy w ubiegłym roku posłali dziecko do Pierwszej Komunii, to aż w gardle ich ściskało, gdy ksiądz proboszcz zaczął wyczytywać dzieci i każde kolejno miało podchodzić do niego z kopertą. - Nie było co dać w tę kopertę - mówią.
     Jak dzieci dzieciom
     
Proboszcz pamięta tamte koperty z Pierwszej Komunii. - Taki jest zwyczaj - tłumaczy - żeby wszystkie parafie zbierały na "Dzieci dzieciom misji". Później wszystkie parafie zbierały na misje, na KUL, na diecezję, teraz na Palestynę... Zawsze na coś się zbiera. - Czy ludzie myślą, że to wszystko dla księdza? Przecież ja sam nigdy nie wołam o pieniądze - _mówi ksiądz proboszcz. Już dziś by zrzucił z siebie tę ekonomię. Bo czy to jest przyjemne mówić ludziom, żeby dali na to, na tamto? A przecież trzeba jeszcze z czegoś utrzymać parafię. Najlepiej, niestety, utrzymuje się z pogrzebów. Ludzie wtedy zostawiają na plebanii te 1150-1200 złotych (- To już razem z miejscem na cmentarzu i wykopaniem grobu - zaznacza ksiądz proboszcz). Za zakopanie trzeba zapłacić osobno. I jeszcze, wiadomo, trzeba opłacić organistę i firmie pogrzebowej zapłacić za trumnę, za kondukt, wieńce, trębacza... Rozejdzie się cały zasiłek z ZUS, więc ludzie narzekają.
     Ale ksiądz proboszcz mówi, że bez pogrzebów parafię ciężko byłoby utrzymać. Z chrzcin i ślubów prawie nic nie wpływa. A już z ofiar zbieranych po kolędzie, to szkoda mówić. W rejestrach ksiądz ma zapisane, jak to jest z tą ofiarnością u ludzi, więc niech nie mówią, że tak płacą i płacą. O tu, proszę, od 1994 roku - ani jednej ofiary. Tam 10 złotych, ale tylko raz, w 1998. Tu 20 złotych na Papieża i koniec. Na tej karcie ma zapisanych tych, którzy obiecali zapłacić trzy lata temu, ale jeszcze nie zdążyli. Na tej tych, którzy nigdy nic. Nawet nie próbowali... Ksiądz proboszcz wszystko notuje. Nie dlatego, żeby kogoś cisnąć do płacenia, skąd. Tak dla porządku. Więc niech nie narzekają, nie grzeszą.
     
- Na szczęście ksiądz proboszcz za nasze grzechy nie będzie musiał odpowiadać. Ani my za jego _- mówi sąsiad Czerwcowych. Młody, dopiero urządza się na gospodarce. Ślub brał w mieście, tak bardzo się starał, żeby było taniej. - Tutaj ino dawaj, i dawaj - mówi. Nie ma ochoty dawać. Ani ochoty chodzić do swojego kościoła, choć teraz taki ładny, z nowymi podłogami. Jakby miał ochotę iść na dzisiejszą mszę, już musiałby się zbierać. I jego sąsiedzi by musieli, bo przecież mają spory kawał. I sąsiedzi sąsiadów gdyby chcieli zdążyć, już powinni wychodzić z domu, elegancko ubrani. Nie wychodzą.
     P.S. Nazwiska niektórych wiernych zostały zmienione

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska