POLSKA - LITWA 1:2 (1:0, 0:0, 0:2)
Bramki: Różański (13) oraz Bauba (46), Katulis (52). POLSKA: Radziszewski - Borzęcki, Piekarski, Czerkawski, Słaboń, Laszkiewicz - Śmiełowski, Kłys, Różański, Garbocz, Podlipni - Gonera, Dulęba, Sarnik, Voznik, M. Piotrowski - Sokół, B. Piotrowski, Bagiński, Kolusz, Łopuski.
Po zwycięstwie nad gospodarzami turnieju - Estonią, wydawało się, że biało-czerwonych czeka "spacerek" z Litwą. O tym, że łatwo nie będzie, Polacy przekonali się już w 1. tercji, w której udało im się tylko raz pokonać Aleinikovasa, świetnie spisującego się w bramce. W 13. min Jarosław Różański uzyskał prowadzenie, ale później mimo wielu dogodnych sytuacji wynik nie ulegał zmianie. Na nieskutecznych atakach upłynęła podopiecznym Rudolfa Rohacka także 2. tercja.
W 3. od początku Czerkawski i spółka rzucili się na rywali, ale koledzy nie nadążali za "Super Mario", który wielokrotnie wystawiał krążek tak, że należało go tylko wpakować do siatki. Litwini tymczasem wykorzystali grę w przewadze i w 46. min wyrównali po strzale Bauby. Chwilę później Michał Garbocz już uniósł ręce w geście radości, ale krążek po jego strzale z kąta nie przekroczył - zdaniem sędziów - linii bramkowej i gola nie było. Trafił za to obrońca rywali Katulis, który strzałem z dystansu zaskoczył Radziszewskiego.
Przegrana biało-czerwonych z tak słabym rywalem niemal przekreśla nasze szanse na awans do światowej elity. Ale z drugiej strony - nic tam po nas z taką grą! Wczoraj lepsi okazali się amatorzy, mający w kraju jedną profesjonalną drużynę - Energia Elektranai. Na Litwie święto, u nas pogrzeb. Panie Hajduga, czas na dymisję!