Takiego scenariusza nikt chyba się nie spodziewał. Chodzi bowiem o rodzinę Wycińskich ze wsi Wiktorowo w gm. Gruta, których los opisywaliśmy kilka dni temu w "Pomorskiej".
Po naszym artykule mnóstwo Czytelników deklarowało pomoc pani Marlenie. Chcieli przygotować paczki z ciuszkami dla maluchów i żywnością. Słali słowa otuchy.
W poniedziałek jednak dotarła do nas niespodziewana wiadomość. Sześcioro rodzeństwa w wieku od półtora roczku do ośmiu lat w niedzielę wieczorem trafiło do Placówki Opiekuńczo-Wychowawczej w Białochowie.
Przeczytaj także: Powiat grudziądzki. Wodę czerpie ze studni. Pani Marlena w biedzie żyje z szóstką dzieci [zdjęcia]
Los sześciorga rodzeństwa w rękach sądu
Powód? Interwencja policjantów, którzy obawiając się o zdrowie i bezpieczeństwo dzieci podjęli decyzję o zabraniu ich z rodzinnego domu.
- Na alarmowy telefon zadzwonił mężczyzna mówiąc, że jego pijana żona opiekuje się dziećmi - relacjonuje Marzena Solochewicz - Kostrzewska, rzeczniczka prasowa policji w Grudziądzu. - W mieszkaniu panował bałagan. Potwierdziło się to, że matka była nietrzeźwa. Okazało się też, że ojciec był po "paru głębszych".
O dalszym losie dzieci zdecyduje sąd rodzinny. Postępowanie nieodpowiedzialnych rodziców także oceni sąd.
"Nic drastycznego się tam nie działo..."
Wycińscy byli m.in. pod opieką Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Grucie. Od dwóch lat odwiedzał ich asystent rodziny.
Na pytanie "Pomorskiej", jaka praca została wykonana, aby poprawić funkcjonowanie rodziny, Monika Wróbel, szefowa GOPS-u zasłoniła się tajemnicą służbową.
Rodzina miała założoną też "niebieską kartę" od połowy maja. Maluchy, które chodzą do szkoły odwiedzali w domu wychowawcy. Jak stwierdziła dyrektorka podstawówki Barbara Dryszczyk, nie zauważyli oni, aby coś drastycznego się tam działo.
Jak udało się dowiedzieć "Pomorskiej", dzieci (Wiktoria 8 lat, Kinga 7 lat, Kacper 5 lat, Marcin 4 lata, Jacek 3 lataka i Sandra 1,5 roczku) w momencie przekazania do placówki w Białochowie były bardzo zaniedbane.
Czytaj e-wydanie »