Cylindry, fraki, białe bryczesy i rękawiczki, błyszczące buty oraz prostokąt 20 na 60 metrów i płynąca z głośników muzyka - tyle trzeba jeźdźcowi, aby pokazać, że można tańczyć na koniu.
Jakiś czas temu szesnastolatka Agata Mroczkowska z Chojnic oglądała w telewizji Anky Van Grunsven i stwierdziła, że chce jeździć jak mistrzyni świata w ujeżdżeniu zwanym też dresażem. Od pięciu lat chodzi "na konie", ale dresaż w Chojni cach wydawał się jej nieosiągalny. Konie może i znalazłyby się, ale gdzie taki trener?
Pomógł rozpad ZSSR
Pomógł jak zwykle przypadek. Chojnicki Klub Jeździecki "Skiba" borykał się z brakiem instruktorów i gdy Olena Pilkiewicz - na co dzień trenująca konie do sprzedaży w Stajni Ogierów w Starogardzie Gdańskim - zwróciła się do Andrzeja Skiby o dofinansowanie wyjazdów na zawody, okazało się, że oboje mogą sobie pomóc. I w Chojni cach zaczęła się dobra passa dla dresażu.
A wszystko dzięki temu, że rozpadł się Związek Radziecki. Bo Olena Pilkiewicz to nikt inny, jak Ukrainka Olena Smirnowa, córka słynnej na całym świecie trenerki Niny Smirnowej-Schwarz. Olena jako szesnastolatka zdobyła tytuł mistrzyni Związku Radzieckiego i Ukrainy oraz tytuł mistrza sportu jeździeckiego, a potem laury w wielu zawodach krajowych i międzynarodowych. I pewnie dalej startowałaby w zawodach dresażu, gdyby nie rozpad ZSRR i powstała wolna Ukraina, w której na zbytki - bo za takie uznano sporty jeździeckie - nie było pieniędzy. - Od szóstego roku życia siedziałam na koniu i jako trzynastolatka zaczęłam startować w zawodach w skokach i ujeżdżeniu - wspomina Olena. - Byłam w kadrze narodowej Ukrainy, ale puchary, medale i wyszkolone konie to nie wszystko. Trzeba było szukać pracy. Znalazłam ją w Stadzie Ogierów w Starogardzie Gdańskim i tak jest do dziś. Tu znalazłam męża, sprowadziłam mamę i żyjemy w Polsce. Mam chleb i dano mi szansę startu w zawodach jako seniorce.
Na szczęście trzydziestolatka ma przed sobą długie lata startów, w dresażu nie ma ograniczeń wiekowych, czego przykładem jest polska olimpijka Wanda Wąsowska, która mimo 77 lat na karku wciąż startuje.
A Olena z polskim nazwiskiem Pilkiewicz nie tylko startuje jako zawodniczka klubu "Skiba" z czołowymi lokatami w zawodach ogólnopolskich, ale zaczęła też trenować innych. Jak mama. I to w Chojnicach, w klubie jeździeckim, który działa dopiero od pięciu lat i dopiero od niedawna jest ujmowany w rankingach Polskiego Związku Jeździeckiego.
Agatka od trudnych koni
Olena wypatrzyła Agatę Mroczkowską. - Jakiś rok temu zauważyłam w grupie, że Agatka radzi sobie nawet z najtrudniejszymi końmi, widać było u niej ambicję - mówi trenerka. - Zatrzymałam po zajęciach ojca i zaprosiłam ich na treningi do Starogardu. Trafiłam w dziesiątkę, złowiłam talent, który zakochał się w dresażu.
W maju ubiegłego roku już wystartowała na zawodach regionalnych w Kwidzynie i zajęła trzecie miejsce. I poszło jak z bata. Czwarte miejsce w eliminacjach do Olimpiady Młodzieży w Ujeżdżeniu w Sopocie, potem czwarte miejsce w Mistrzostwach Makroregionu Juniorów Młodszych, znowu czwarta lokata w Mistrzostwach Województwa Pomorskiego Juniorów i na koniec trzecie w klasie "N" w ujeżdżaniu w Sopocie.
I tak nikomu nieznana Agata Mroczkowska została dziesiątą juniorką młodszą w Polsce, w rankingu Polskiego Związku Jeździeckiego. Gdy do tego dodać dziesiąte miejsce w rankingu PZJ seniorki Oleny Pilkiewicz, to przed klubem "Skiba" rysują się świetlane perspektywy.
Wszechstronna Beata
Jakby tego było mało, klub reprezentuje jeszcze jedna chojniczanka - osiemnastolatka Beata Babińska wychowana w stadninie w Kadynach. Jej miłością jest WKKW, czyli wszechstronny konkurs konia wierzchowego. Miłość do koni ma we krwi. Pradziadek prowadził Stado Ogierów w Kętrzynie, dziadek jako weterynarz doglądał arabów w Janowie Podlaskim, a ojciec specjalizuje się w chorobach koni. 16 lat spędził w Kadynach, ale od dobrych kilku lat mieszka z rodziną w Chojnicach. Siostra Beaty, Małgorzata, znana w kraju zawodniczka w skokach i WKKW, na razie skupiła się na studiach weterynaryjnych.
Obie siostry Babińskie, zachęcane przez tatę, jako sześciolatki wsiadły na konie. Teraz przyszedł czas na Beatę, a dziedzicząc po siostrze konie, nie chce być gorsza i pokazuje, co potrafi. - Beata skupiła się na WKKW, bo to trzy dyscypliny w jednej - tłumaczy tata Janusz Babiński. - Trzydniowy start to ujeżdżenie, próba terenowa z kilkunastoma przeszkodami i skoki na parkurze.
Trenuje w Białym Borze pod okiem Bogusława Jareckie go, ale startuje jako zawodniczka klubu "Skiba". Na koncie ma m.in. czwarte miejsce w Olimpiadzie Młodzieży w Walewicach i tytuł najlepszego juniora w WKKW w województwie pomorskim w 2006 r.. W zeszłym roku zdobyła szóste miejsce na Mistrzostwach Polski Juniorów w WKKW w Białym Borze i mistrzostwo województwa pomorskiego w ujeżdżeniu. Jakie dalsze plany? - W kwietniu chcę wystarować w dużych międzynarodowych zawodach w Białym Borze - zdradza Beata. - Jeśli będzie sukces, to jest nadzieja na start w mistrzostwach WKKW w Anglii.
Sylwia z całą resztą
Sukcesy uskrzydlają. W kolejce czekają trzynastolatki z grupy rekreacyjnej: Klaudia Prochowska, Aleksandra Kończak, Asia Meger i Marta Szurlej. Ale Olena postanowiła też nie odpuścić szesnastolatce Sylwii Skibie, która jeżdżenie traktuje bardziej jako przygotowanie do biznesu, ponieważ chce prowadzić klub taty, a po studiach założyć własny konny ośrodek rekreacyjny.
- Popatrzyłam, jak jeździ i wysłałam do jej ojca esemesa z zaproszeniem na treningi - mówi trenerka. - Ma stajnię pod bokiem, czemu nie miałaby spróbować dresażu?
I tak Sylwia zaczęła przychodzić na treningi. Jeśli nie zabraknie jej hartu ducha i ambicji, może wystartuje w tym roku w zawodach w ujeżdżeniu? A jeśli nie, to jako menadżerka, będzie od podszewki przygotowana do prowadzenia klubu, bo poczuje ten sport.
Młodsze koleżanki już zazdroszczą i też palą się do tańców na koniu.