Zbigniew Girzyński: Nie jesteśmy partią, która - jak PO - zajmuje się sama sobą, ale chcemy też zająć się Polską

- Jak pan ocenia fakt, że Grzegorz Schetyna nie zdecydował się kandydować na szefa PO?
- Nie byłem zaskoczony. Od początku wydawało mi się, że jego start jest taktyczną zagrywką. Natomiast wedle tego, co mówią eksperci, m.in. prof. Andrzej Zybertowicz, Tusk ze Schetyną mają na siebie zapewne tyle haków, że jednemu i drugiemu wojna domowa nie jest potrzebna.

- Poddał się?
- Myślę, że chciał w ten sposób zademonstrować Tuskowi, że on też coś na niego ma i pogrozić palcem, aby uniknąć politycznej egzekucji ze strony Tuska.

- Jednocześnie zachować pozycję w PO?
- Dzięki temu utrzyma władzę w klubie. Bo nie jest tajemnicą, że obecny szef klubu parlamentarnego PO to człowiek Schetyny.

- A program "powrotu do korzeni" ogłoszony przez Jarosława Gowina, który stanął w szranki z Tuskiem w walce o przywództwo PO?
- To raczej zabieg taktyczny ze strony Gowina, który obawia się, że Tusk go najzwyczajniej w świecie wyeliminuje z PO. Ogłaszając swój start chce sobie zapewnić immunitet, bezpieczeństwo, bo trudno będzie potem Tuskowi wyrzucić go. Wyszedłby na polityka małostkowego, który mści się na kimś tylko dlatego, że ośmielił się przeciwko niemu kandydować.

- Pomysł, że konwencja PO i kongres PiS obywają się w tym samym czasie, to dobry sposób na skonfrontowanie wystąpień dwóch politycznych przeciwników?
- To był oczywiście pomysł Platformy, bo PiS pierwsze ogłosiło i datę, i miejsce naszego kongresu. To oczywiście ze strony PO nie był przypadek. To próba budowania przez Platformę swej pozycji w konfrontacji. My jesteśmy do tego dalecy i uważamy, że ten sposób uprawiania polityki jest szkodliwy.

- Konfrontacją było też przemówienie prezesa Kaczyńskiego, przez część komentatorów określone jako niemal expose. Jaką Polskę zafundujemy społeczeństwu, gdy wygramy.
- To było wystąpienie mające charakter programowy. Nie jesteśmy partią, która - jak PO - zajmuje się sama sobą, ale chcemy też zająć się Polską. I chcemy zająć się w sposób profesjonalny. Wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego pozwoli Polakom dostrzec, że wobec fatalnych rządów PO jest alternatywa w postaci PiS.

Przeczytaj także: Tusk próbował przekonać partię, Kaczyński społeczeństwo [wideo]
- Z tego przemówienia wyłonił się obraz Polski, jaki już znamy z lat 2005-2007. PiS wtedy przegrało przyspieszone wybory. Czy to nie jest punkt na korzyść PO: dobitne powiedzenie - będzie powtórka.
- Jeśli powtórka miałaby oznaczać sprowadzenie bezrobocia z 17 do 11 proc. i podniesienie wskaźnika wzrostu PKB z 2 proc. do prawie 7, to jak najbardziej jestem za taką powtórką i myślę, że tego oczekują Polacy.

- Inne były wtedy warunki gospodarcze dookoła i o tym musimy pamiętać.
- Tusk ma od 6 lat fatalne warunki. Będziemy mieli tak długo fatalne warunki w Polsce, jak długo Tusk będzie premierem. Jeśli chcemy prosperity, to rząd, który nie potrafi sobie radzić ze sprawami gospodarczymi, należy odsunąć od władzy.

- Dużo emocji wywołała sprawa pakietu energetyczno-klimatycznego. Premier Tusk skierował zarzuty w stronę prezydenta Lecha Kaczyńskiego, co wywołało oburzenie prezesa PiS. A przecież obaj politycy i Lech Kaczyński, i Donald Tusk przyłożyli do niego ręce.
- Pakiet klimatyczny został podpisany w 2009 roku i widnieje pod nim podpis Donalda Tuska. Chyba już większego dowodu na kłamstwo Tuska być nie może.

- Ale przepisy negocjowane i przyjęte przez szczyt Unii zostały w 2007 roku, gdy premierem był Jarosław Kaczyński, a prezydentem Lech Kaczyński.
- Istotne chyba jest nie to, kiedy rozpoczął się proces negocjacji, ale to, kiedy i jak się zakończył, kto pod czym się podpisał. Ale abstrahując od tego sporu - jeśli Tusk podziela naszą opinię - a mam nadzieję, że tak - że ten pakiet jest zły, to może pomóc nam w jego wypowiedzeniu i wtedy pokaże, że rzeczywiście ma w tej sprawie czyste intencje.