Na stadionie Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Piekarach Śląski w Wielkanoc już po raz drugi zorganizowano akcję ze zbieraniem czekoladowych jajek. Setka dzieci, 400 jajek - co może pójść nie tak? Otóż może, bo do akcji wkroczyli rodzice maluchów, którzy postanowili pomóc im w zbieraniu słodyczy.
- Gorzej niż na promocji w Lidlu… Dorośli mieli nie wchodzić, a to oni urządzali dantejskie sceny. Matki ciągnące dzieci, żeby było “szybciej”. Dorośli z pełnymi koszykami, małe dzieci smutno rozglądające się za jakimś “zapomnianym” jajkiem. Fajną imprezę i wielkanocną zabawę niezwykle łatwo popsuć. I to się chyba udało - opisuje na swoim blogu Krzysztof Turzański, wiceprezydent Piekar Śląskich.
Wiceprezydent relacjonuje, że wypadało po cztery jajka na głowę. Niestety, niektórzy rodzice zbierali po kilkadziesiąt jajek dla swoich dzieci. To sprawiło, że dla wielu maluchów słodyczy już nie wystarczyło.
- Trudno za to winić organizatorów – których prośby i apele pozostały bez odzewu. I to nie ze strony dzieci, ale dorosłych. Społeczna akcja, wiele przygotowań, wysiłku, wydanych pieniędzy (przecież za jajka trzeba zapłacić) i taki efekt. Ponieważ najwyraźniej nie potrafimy się bawić… trzeba zmienić zasady gry. Nie może być takiej sytuacji, że z szukania jajek robi się wyścig szczurów - pisze wiceprezydent Turzański.
Stanisław Plajzner i Natalia Ciupińska-Szoska, organizatorzy akcji, starali się rozdawać “rezerwowe” jajeczka dzieciakom, którym nie udało się ich znaleźć, ale i to nie pomogło. - Niektórzy przewidujący rodzice na wszelki wypadek zabrali ze sobą jajko czy dwa – tak na wszelki wypadek - pisze Krzysztof Turzański.
Organizatorzy już teraz zastanawiają się, jak uniknąć podobnej sytuacji w przyszłości. Mieszkańcy Piekar Śląskich także podsuwają swoje pomysły, jak na przykład ten, by w przyszłym roku nie szukać jajek niespodzianek, a jedynie ich plastikowych wnętrz, które będzie można dopiero wymienić na “prawdziwe” jajko.
- I zostanie wprowadzony limit na osobę. Proste i skuteczne - proponuje wiceprezydent Turzański. - Już teraz prosimy o zbieranie pustych “żółtek” z jajek niespodzianek i podrzucenie ich później na MOSiR. W przyszłym roku je wykorzystamy. Może nawet w środku ukryjemy jakieś dodatkowe niespodzianki? Myślę, że w takiej formule będzie lepiej. Może nikt się nie obłowi, ale dzieciaki będą zadowolone – a przecież to właśnie o to chodzi. O uśmiech na twarzy, a nie reklamówkę czekoladek - podkreśla.
POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:
TYDZIEŃ Magazyn informacyjny reporterów Dziennika Zachodniego