- Hubert: Na pewno padnie pytanie o nazwę;)
Ewa: Tak, jako pierwsze. Złe pytanie? Wyczytałam, że Xanadu to kraina, w której każde zdarzenie jest zapisywane. Czy to wasza deklaracja szczególnej czujności w życiu…?
- Hubert: Zbiję cię z tropu. Nazwa nie pochodzi od tej krainy. Została ona po zespole, w którym kiedyś grałem. Uwielbialiśmy utwór zespołu Rush - "Xanadu". Podobało nam się samo brzmienie słowa, znaczenia szukaliśmy później.
Hubert, ty jesteś pomostem między pierwszym Xanadu a obecnym. Jak wypada porównanie dwóch wcieleń zespołu? Co się zmieniło?
- Hubert: Zmienili się oczywiście ludzie, ale nie przeminęła fascynacja rockiem progresywnym. Dużo się w tej muzyce wydarzyło przez te wszystkie lata. Na pewno jesteśmy dojrzalsi, mamy więcej doświadczenia, nie zamykamy się w rocku progresywnym, dzięki czemu nasze brzmienie jest ciekawsze. Dochodzi u nas do fuzji odmiennych gustów, osobowości i inspiracji, pewnego artystycznego kompromisu.
Jaki jest rozkład sił w zespole?
- Przemek: Proces tworzenia najczęściej polega na improwizacji, bazujemy na aktualnych emocjach. Po wstępnym szlifie na próbie zabieramy utwór do domu i pracujemy nad nim samodzielnie, po czym konsultujemy się na kolejnym spotkaniu.
- Hubert: Nie mamy natomiast osoby odpowiedzialnej za promocję i chętnie byśmy taką osobę przyjęli. Na razie promujemy się we własnym zakresie. Naszym jedynym okienkiem na świat - stroną na myspace - zajmuję się ja, Przemek odpowiada za kontakt z organizatorami koncertów, Tomek za logistykę, Mario na razie ma status nowego i niczego nie załatwia, Adam szuka miejsc, w których moglibyśmy zagrać.
Jak się poznaliście?
- Hubert: Ogólnie powiedzieć można - dzięki mocy Internetu, z ogłoszeń na portalach muzycznych. Z Przemkiem znaleźliśmy się kiedyś w zespole, który zamierzał grać nowoczesny jazz, daliśmy nawet jeden koncert. W tamtym czasie zależało nam przede wszystkim na tym, żeby grając gdziekolwiek, pracować nad warsztatem. Przemek i ja mieliśmy jednak nieco inne zapatrywania muzyczne i postanowiliśmy je realizować. Daliśmy ogłoszenie, że szukamy ludzi do zespołu, a w tym samym czasie pojawiło się ogłoszenie Adama i Tomka.
- Tomek: Adam i ja graliśmy w innym bandzie, który zarzuciliśmy po spotkaniu z Hubertem i Przemkiem.
- Hubert: Tomek jest gitarzystą i szukał, z Adamem, perkusisty, ale ja powiedziałem, że bez Przemka nigdzie się nie ruszę - albo z nim, albo wcale!
- Tomek: Tak powiedział, potwierdzam! Doszło do fuzji formacji jazzowej i formacją jeszcze wtedy nieokreśloną. Dołączyła do nas na pewien czas wokalistka, Paulina Tomaszewska (dawniej głos Arytmii).
- Hubert: Długo szukaliśmy wokalisty lub wokalistki. Ola była naszym kontaktem internetowym.
- Tomek: I była przesłuchiwana w pierwszym składzie, w którym grałem, ale nie trafiła w gusta tamtych muzyków. My ją jednak zapamiętaliśmy.
- Hubert: Zadzwoniliśmy, przyszła, zaśpiewała dobrym, mocnym głosem i została. Następnie szukaliśmy klawiszowa, bo w studiu wsparł nas Marcin Grzella, nie mieliśmy natomiast klawiszowa na koncerty. Tomek zastępował go chwilowo, grając na procesorze gitarowym "klawiszowe" rzeczy. Z Mario były przeprawy, raz chciał, raz nie chciał, nie mógł, przewinęło się też czterech innych klawiszowców, od lipca tego roku jest jednak z nami Mario - czyli Mariusz Wawrzyniak. Fajny facet i fajnie gra, nawiasem mówiąc - jedyny w zespole muzyk z wykształcenia.
Więcej przeczytasz na www.mmbydgoszcz.pl "Xanadu - muzyczna fuzja osobowości"