Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ziemia mogileńska. O komunii naszych babek i dziadków

(BW)
Fot. sxc
Dla chrześcijanina dzień pierwszej komunii należy do najważniejszych. Dla dziecka, jest to dzień wyjątkowy. Dawne mogileńskie komunie, wspominają starsi mieszkańcy miasta.

- Pierwszą komunię świętą przyjąłem w 1934 roku w kościele świętego Jana. Z drżeniem serca, klęcząc, przyjmowaliśmy chleb pański. Po zakończeniu nabożeństwa, na schodach, przed świątynią ustawialiśmy się do fotografii - wspomina Zenon Cieślewicz.

- Do pierwszej komunii przystąpiłam w czasie okupacji, a przygotowała mnie pani Wietrzykowska. Kościoły w Mogilnie były zamknięte. Rodziców znajoma, Niemka zawiozła mnie do Inowrocławia i tam, w kościele Najświętszej Marii Panny przyjęłam komunię. Nie miałam nawet świecy - mówi Zofia Lepczyńska.
- Moja komunia miała miejsce w kościele świętego Jakuba w 1955 roku, do której prowadził ksiądz Walczak. Po południu na schodach przed farą było wspólne zdjęcie i otrzymaliśmy pamiątkę pierwszej komunii - wspomina Maria Weber

Odświętnie, ale bez przepychu

W okresie międzywojennym, jak również do lat 60. XX w. dzieci do pierwszej komunii ubrane były odświętnie, ale bez zbędnego przepychu. Dziewczynki w śnieżnobiałych skromnych sukienkach, uszytych przez mamy lub zaprzyjaźnione krawcowe, według zasady pod szyję i za kolana, w białych pończoszkach i półbucikach z paskiem. Taki strój służył jeszcze kilka lat do sypania kwiatków w Boże Ciało.

- Moja sukienka uszyta była z materiału na spadochrony, przysłanego od cioci z Ameryki - kontynuuje pani Maria.

Chłopcy szli do komunii w pierwszym w życiu, granatowym ubranku, białej koszulce, podkolanówkach i półbucikach lub sandałach. Za dekorację służyła przypięta do ubranka biała wstążeczka z mirtem. Dla dziewcząt, nieodzowny był wianek z mirty, zielony symbol niewinności. Robiono go własnoręcznie, bo w tych czasach mirta rosła niemal w każdym domu, szczególnie tam, gdzie były panny na wydaniu. Aby wianek nie zwiądł, trzymano go na spodeczku z wodą.

Rodzinne spotkanie i pamiątki

Po drugiej wojnie światowej, do końca lat 50. po uroczystości odbywała się kawa z domowym ciastem, w której uczestniczyli najbliżsi, dziadkowie, rodzice, rodzeństwo, chrzestni. Były to skromne przyjęcia w zaciszu domowych czterech kątów. Sąsiedzi i znajomi przysyłali dzieci z życzeniami, jak się mówiło, z telegramem, zakupionym w sklepie Smoczkiewiczowej, dołączając kwiatki. Doręczyciel zwykle otrzymywał za fatygę kawałek ciasta.

Podobnie jak dzisiaj, do pierwszej komunii, dzieci otrzymywały pamiątki religijne, książeczkę różaniec, świecę, łańcuszek z medalikiem lub krzyżykiem, zakupione przez chrzestnych. Dostawały też skromne prezenty, biblia lub inna książka, szkaplerzyk, dziewczęcy pierścionek z oczkiem czekolada, bombonierka. Później standardowym upominkiem był zegarek na rękę, uważany za symbol dorosłości. Kupowano aparaty fotograficzne, łyżworolki, albo rowery zwykłe czy górskie. Dziś już takie prezenty nie wystarczają. Coraz częstsze są komputery, a nawet quady.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska