https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zlot miłośników militariów

Tekst i fot. Roman Laudański
Przyznają, że ich hobby jest kosztowne, najdroższe są czołgi, których niewiele jest na rynku.
Przyznają, że ich hobby jest kosztowne, najdroższe są czołgi, których niewiele jest na rynku.
Przed tygodniem drogami do Darłowa jechały amerykańskie dżipy, niemieckie motory oraz rosyjskie transportery i czołgi.

Plan jest prosty: zgromadzić w jednym miejscu i czasie jak najwięcej sprzętu i ludzi poprzebieranych w mundury najróżniejszych armii. Przed tygodniem drogami do Darłowa jechały amerykańskie dżipy, niemieckie motory oraz rosyjskie transportery i czołgi.

Założenia zlotu są jasne: całkowity zakaz propagowania idei totalitarnych, zakaz używania gestów i symboli kojarzących się z ideologią nazistowską pod rygorem wydalenia ze zlotu. A na oryginały lub kopie umundurowania armii hitlerowskiej należy zakładać opaskę na prawym ramieniu. Mundurów bez opasek widziałem wiele, pozdrowienia ze skojarzeniem były również, ale to margines zlotu. Najważniejsza jest pasja w gromadzeniu wyposażenia osobistego żołnierzy różnych armii oraz co ciekawszych eksponatów jeżdżącego sprzętu.

- Przez pół dnia leżeliśmy pod silnikiem wojskowego transportera, ale było cudownie - rozpływają się w "ochach" i "achach" członkowie trójmiejskiego stowarzyszenia "Militarni". Humory im dopisują, bo właśnie ich wielotonowe "zabawki" chodzą jak trzeba, a oni już rozsmakowali się w zlocie. Zawody mają najróżniejsze, bez związku z militarną pasją. Przyznają, że ich hobby jest kosztowne, najdroższe są czołgi, których niewiele jest na rynku. Za mniejsze sumy można kupić transportery i motory. Oni - fanatycy militarii - bardziej kochają grzebać się godzinami w zepsutym silniku niż w ciepłych kapciach siedzieć przed telewizorem. Takich jak oni jest w Darłowie wielu. Niechętnie ujawniają nawet swoje imiona, nie mówiąc już o nazwiskach.
- Jestem urzędnikiem - mówi jeden ze zlotowiczów ubranych w niemiecki mundur. - Gdyby mnie szef zobaczył w takim mundurze, to mógłby się zdziwić.

Stojący obok Kaszub ubrany w mundur amerykańskiego żołnierza z Wietnamu opowiada, że często pasja zaczyna się od ustawiania łusek na półce. - Dokładasz do nich bagnety, zardzewiałe części uzbrojenia i nagle wpadłeś - szukasz kompletnego munduru i repliki uzbrojenia, bo chcesz się pokazać. A na końcu przychodzi czas na transport. Wędkarze potrafią sto godzin przegadać o rybach, a my o uzbrojeniu - śmieje się.

- To spotkanie pasjonatów - mówi Marek z Gdańska ubrany w mundur Waffen-SS. - Można się dowiedzieć, co komu udało się trafić podczas poszukiwań, coś dokupić czy wymienić. Stojący obok "niemiecki żołnierz" zapewnia, że na zlotach nie ma miejsca dla neonazistów. - Rok temu przyjechało kilku takich z Niemczech, ale przegoniliśmy ich, choć było ciężko - uśmiecha się porozumiewawczo.

Od tych, którzy wypili więcej niż jedno piwo, można czasem usłyszeć pewien podziw dla niemieckiej armii i złość na polskie przepisy, które zabraniają posiadania kolekcjonerskich egzemplarzy historycznej broni.

- To oryginalny pancerfaust - pokazują. - Można poczuć jego wagę i historię, a niektórzy sięgają po chińską tandetę.

Na czołgowisku grzeją silniki kolejne maszyny, by ruszyć na pokazowy przejazd. Obok siebie można zobaczyć mundury najróżniejszych armii, ale nikomu to nie przeszkadza.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska