https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Znaki ostrzegawcze

Adam Lewandowski
- Na posterunku w Bukowcu policjanci nas pobili i dlatego przyznaliśmy się do winy - twierdzą dwaj chłopcy. W piątek Tomek złożył w prokuraturze w Świeciu doniesienie o popełnieniu przestępstwa, a Zbyszek wysłał skargę do komendanta.

     Mają po 20 lat. Tomek mieszka w Budyniu, Zbyszek w Kawęcinie. Policja twierdzi, że w nocy z 5 na 6 lutego pocięli nożem folię na trzech pryzmach kiszonki, których właścicielem jest Holender, Arend Hendriks. Przyznali się 13 lutego na posterunku w Bukowcu Pomorskim. - Nasi policjanci ustalili, że sprawcami zniszczenia może być 2-3 młodzieńców - opowiada młodszy inspektor Andrzej Feit, komendant powiatowy policji w Świeciu, któremu podlega rewir dzielnicowych w Bukowcu. - Pierwszy zeznawał Krzysztof. To on powiedział, że Zbigniew i Tomasz chwalili mu się o swych wyczynach na pryzmach. Drugi zeznawał Tomasz, a następnie Zbigniew. Według komendanta młodzi ludzie sami, bez żadnego przymusu, przyznali się do popełnienia przestępstwa, podpisali swe wyjaśnienia. Czekając na odwiezienie do domu
     oglądali w dyżurce skoki Małysza.
     
Nie wspominali o pobiciu. Tylko w drodze do domu prosili, by policjanci wysadzili ich w lesie przed wsią, by nikt nie widział, jak wysiadają z radiowozu. Dzień później telefonowała do dzielnicowego matka Zbigniewa oraz wuj Tomasza. To wtedy zaczęli mówić o wymuszaniu zeznań, o pobiciu. Dzielnicowy wyjaśnił, że mogą złożyć skargę w prokuraturze. Takie jest ich prawo. W materiałach z dochodzenia jest notatka policyjna, z której wynika, że Tomasz pojawił się na posterunku już z opuchniętą twarzą. Kiedy pytano go - od czego, twierdził, że w czasie rąbania drewna kawał szczapy uderzył go w lewy policzek. - Tyle mogę powiedzieć na podstawie akt przesłanych z Bukowca - mówi komendant Feit.
     - Dzielnicowy dwa razy uderzył mnie w twarz - opowiada Tomek. - Nie był ze mną sam w pokoju. Było ich dwóch, czasami trzech. Straszyli, że jak nie przyznam się, to zawiozą mnie do komendy w Świeciu, a tam już dadzą mi większy wycisk. A jak i tam się nie przyznam, to wsadzą mnie na trzy miesiące do aresztu w Chełmnie. Jeden krzesło podnosił i mówił, że tym krzesłem zaj..., drugi, taki gruby, uderzył pięścią w biurko, krzyczał, że jak mi przyp... to z krzesła spadnę. Byłem też bity w brzuch. Ze strachu podpisywałem wszystko, co mi podsuwali. Bałem się tego bicia, a jeszcze bardziej chełmińskiego więzienia. Każdy by się przecież bał...
     - Tomek z pokoju przesłuchań wychodził cały zapłakany, ze śladami pobicia na twarzy - wspomina Zbyszek. - Ja wchodziłem po nim. Mnie też straszyli, też od nich oberwałem, w twarz i brzuch, też grozili wywiezieniem do Świecia i do Chełmna. Jeden policjant przyniósł gotowy już protokół, moje zeznania miały się zgadzać z tym, co zeznał Tomek. Podpisałem ze strachu.
     Tomasz już tego samego wieczora pojawił się u lekarza w Bukowcu Pomorskim, potem wujek z Franciszkowa zawiózł go do szpitala w Świeciu. - Na obdukcję - mówi krewny. - Dali mu zastrzyk przeciwbólowy. Nie może być tak, że policja biciem zmusza do przyznania się do winy. W szpitalu byłem też z nim w czwartek, 14 lutego. A w piątek złożył w prokuraturze oświadczenie wraz z wynikami obdukcji lekarskiej. Tomek miał już zatargi z prawem. Przed dwoma laty sąd wyznaczył mu kuratora - za zniszczenie mienia społecznego: dwóch drogowych znaków ostrzegawczych.
     W Kawęcinie huczy od plotek. - To nie były jakieś tam szczeniackie dziabnięcia nożem dla zabawy - mówią mieszkańcy. To robota wykonana z premedytacją, ze złością, to
     ostre cięcie.
     
30 metrów wzdłuż i po kilka, a miejscami kilkanaście metrów w poprzek każdej z pryzm. Straty - 2.013 złotych. - To cena folii - mówi Arend Hendriks. - Ale pod nią leży kukurydza, jakieś 2,5 tys. ton. Jeżeli zgnije tylko 5 procent kiszonki, której tona kosztuje 100 zł, to będzie ponad 12 tysięcy złotych strat... Pracujący u Holenrda ojciec Zbyszka twierdzi, że 5 procent już zgniło. Za miesiąc trzeba będzie wyrzucić połowę kiszonki.
     - Na pewno nie zrobił tego mój syn i na pewno nie Tomek - zapewnia. Jeżeli nie oni, to kto? Matka chłopaka twierdzi, że sąsiad J., z zemsty, bo Holender nie przyjął go do roboty. J. był pijany tego wieczora i z kolegą jechał po wódkę. Mogli po drodze wejść na te pryzmy i pociąć folię. - To złoto, nie człowiek_- mówi o Hendriksie. - Takiego jak on wśród naszych ze świecą szukać. Do Bydgoszczy do szpitala swoim autem nas woził, gdy mój ojciec chorował i ani grosza za to nie wziął. I nasz Zbyszek miałby mu szkodę zrobić?! Syn tego wieczora z mlekiem do babci poszedł, a potem grał w tysiąca w domu u kolegi. Ze strachu przyznał się na posterunku w Bukowcu. W piątek wysłaliśmy pismo do komendanta policji o wymuszeniu przyznania się.
     
- A czy można bez pisemnego wezwania, z podwórka wziąć kogoś na przesłuchanie? Chłopak stał przy płocie, podjechali i siłą, jak świniaka, wrzucili go do samochodu - dopowiada ojciec. - Ludzie to widzieli, nasze młodsze dzieci również. Ten pięcioletni krzyczał i płakał, jak to zobaczył. Czy nie mogli wejść do mieszkania, powiedzieć matce, o co chodzi, powiadomić, że zabierają syna? Pewna epoka chyba już się u nas skończyła, prawda? Kiedy przyjechałem z roboty i młodsze dzieci powiedziały mi o wszystkim, pojechałem na posterunek i powiedziałem, co o takim postępowaniu myślę. Wyprosili mnie, bo syn jest już pełnoletni. Panie, jeżeli on pociął tę folię, w co nie wierzę, to kara musi być. Ale nie można nikogo siłą zmuszać do zeznań, do podpisania gotowego już protokołu zeznań. Toż to skandal!
     W to, że sprawcami zniszczenia są Tomek i Zbyszek
     nie wierzy też poszkodowany
     
Arend Hendriks.
- To bardzo spokojne chłopaki _- mówi łamaną polszczyzną. - Jeżeli okaże się prawdą to, co twierdzi policja, to na pewno nie zwolnię z pracy ojca tego chłopaka. Ojciec nie może przecież odpowiadać za syna. Co jakiś czas robią mi tu ludzie problemy. A to druty z elektrycznego pastucha wytną i konie uciekają na szosę, a to deski ukradną, czy jak ostatnio, zniszczą folię. Może pan wie, dlaczego mi to robią? Mnie nie tyle chodzi o pieniądze, co o spokój.
     Wyjaśnieniem sprawy zajmuje się Prokuratura Rejonowa w Świeciu nad Wisłą.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska