https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Znikająca Anna

Janina Paradowska
Dziwnie pusto zrobiło się w kampanii wyborczej. Niby brak jednej osoby, a od razu emocje opadły i kampania toczy się sennie.

Tusk modli się i jeździ powozami na dożynki, Kaczyński je obiad u górników i zjeżdża do kopalni. Wszystko dzieje się w zwolnionym tempie, jakby rzecz była już całkowicie rozstrzygnięta. Tą osobą, której zejście ze sceny tak wielką pustkę uczyniło jest, oczywiście, pani Anna Jarucka, która jak nagle się pojawiła, tak nagle zniknęła. I nikt właściwie się nie niepokoi, co samo w sobie jest niepokojące.
Posłowie śledczy, którzy tak łakomie połykali każde jej słowo, ręczyli za jej wiarygodność stracili nagle zainteresowanie i nawet mówią, że pani Anna jest osobą w gruncie rzeczy nieważną, choć jeszcze niedawno była najważniejsza. Dziennikarze śledczy, którzy potrafili dla komisji znaleźć świadków nawet za granicą, teraz dziwnie w zapale ostygli i kluczowego świadka nie szukają. Nawet już o nim nie wspominają. Czyżby pani Anna nie miała już żadnego kwitu, choćby i sfałszowanego? Zapał stracili byli szefowie służb tajnych, którzy jeszcze niedawno kwity produkowane przez panią Annę na Włodzimierza Cimoszewicza triumfalnie obnosili po sejmowych korytarzach i machali nimi przed kamerami na dowód, że oto mają świadka najbardziej wiarygodnego. Gdzież się podziali ci wszyscy dzielni ludzie trwający w zachwycie dla wielkiej odwagi byłej asystentki, która ośmieliła się przeciwstawić wielkiemu szefowi? Dlaczego stracili ten śledczy rozmach?
Nie ma więc pani Anny. Nawet prokuratura nie jest jej w stanie odnaleźć ani ustalić jej miejsca pobytu, choć przecież mąż jest pracownikiem ABW i zapewne służby mają jakieś kontakty z osobami, które etatowo zatrudniają. Chyba że w państwie przed wyborami już tak wielki panuje bałagan, że nawet służby gubią swoich pracowników wraz z rodzinami. W każdym razie z kampanii wyborczej zniknęła osoba do niedawna kluczowa, od której zaczynały się wszystkie wiadomości. A teraz nie mają się od czego zaczynać.
Otóż muszę wyznać, na przekór wszystkim, którzy zupełnie nie troszczą się o los pani Anny, ja mam powód, by się troszczyć. Z czystej prywaty. Na początku afery założyłam się bowiem z pewną dobrze wprawioną w kulisach polityki osobą, że pani Jarucka stawi się w prokuraturze i złoży zeznania, jak każdy obywatel szanujący prawo. Mój rozmówca twierdził, że do wyborów pani Anna nigdzie się nie pokaże. Zakład był wprawdzie o stawkę niewysoką, ale nie lubię przegrywać. Tym razem jednak wydaje się, że przegrałam. Zapewne pani Anna pojawi się już po wyborach. Ciekawe gdzie? Czyżby miała jednak obiecaną tę placówkę, której marszałek Cimoszewicz nie załatwił? Czyżby nowa władza jej to obiecała? Głupie myśli? Być może. W każdym razie po wyborach warto pytać o losy pani Anny i jej męża. Nowego prezydenta i nowego premiera.
Zwłaszcza, że pani Anna pociągnęła za sobą Cimoszewicza, jedynego poważnego rywala Tuska i Kaczyńskiego.

Autorka jest publicystką tygodnika "Polityka"

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska