https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Żnińscy podróżnicy u Toradżów

Iwona Woźniak
Dr Karol Węglarski - dyrektor Ogrodu  Botanicznego UAM w Poznianiu oraz Jadwiga  Jelinek -szefowa żnińskiej biblioteki,  pomysłodawca Klubu Podróżnika
Dr Karol Węglarski - dyrektor Ogrodu Botanicznego UAM w Poznianiu oraz Jadwiga Jelinek -szefowa żnińskiej biblioteki, pomysłodawca Klubu Podróżnika Fot. Iwona Woźniak
O tajemnicach Toradżów z Sulawesi opowiadał żnińskim podróżnikom Karol Węglarski - dyrektor Ogrodu Botanicznego UAM w Poznaniu.

Wielka frajdę członkom Klubu Podróżnika oraz uczniom z PG nr 1 sprawiła Jadwiga Jelinek - dyrektor Miejskiej i Powiatowej Biblioteki Publicznej w Żninie. Dwoma autokarami wycieczkowicze udali się do Poznania. Głównym celem było spotkanie z doktorem Węglarskim.

Co jednak będzie tematem wykładu, do końca pozostało tajemnicą...

- Zbliża się Święto Zmarłych, postanowiłem więc opowiedzieć państwu o ceremoniale pogrzebowym Toradżów... - zdradził wreszcie szef poznańskiego Ogrodu Botanicznego.

Opowieść okazała się niezwykła. Zainteresowała wszystkich, choć przekrój wieku zgromadzonych w sali wykładowej był bardzo duży.

Toradżowie - usłyszeliśmy - to lud, który przybył z nieba. Jego jedyną tęsknotą jest więc powrót do gwiazdozbioru Plejad. Uznają więc i pracują całe życie na jedno święto - swój własny pogrzeb. Są to wówczas wielodniowe, radosne uroczystości. Ale uwaga! Ceremoniał pogrzebowy wcale nie odbywa się od razu. Ponieważ członkowie danej rodziny, zdarza się, mogą pracować w różnych częściach świata, czasami trudno wszystkim w jednym czasie przybyć do Rantepao - ich duchowej stolicy. Zmarły czeka więc w trumnie, ułożony na bambusowych, rozciętych wzdłuż tyczkach, po których spływają płyny fizjologiczne, nawet kilka lat! Zdaniem Toradżów - nie jest on właściwie jeszcze zmarłym, choć po takim czasie pozostaje jedynie jego szkielet... Odwiedzają go, przynoszą jedzenie, papierosy, trunki... Ciało, lub jego szczątki, leżą w specjalnym, wyniesionym ponad wioskę domu, którego kształt dachu symbolizuje lot ptaka...

Gdy rodzina jest w komplecie, a ciało skieruje się głowa na południe, wówczas dopiero ów członek rodziny uchodzi za zmarłego...

- Ma trzy dusze - opowiada dr Węglarski. - Jedna idzie do nieba, druga pozostaje w przyrodzie, a trzecia wnika do figurki, która, podobnie jak trumna ze szczątkami, wynoszone są wysoko, a umieszczane w szczelinach skalnych.

Wcześniej jednak członkowie rodziny tydzień świętują. Ubijają bawoły, świnie, urządzają np. walki kogutów, nie stroniąc przy tym od miejscowych trunków, równocześnie wychwalając zmarłego.

Inaczej chowane są tu noworodki. W nocy rodzice umieszczają maleńkie ciało w jednym z otworów drzewa chlebowca, które wydziela tzw. biały lateks, mający dla tego ludu znaczenie symboliczne. Ów bowiem jest mlekiem dla noworodka, który żyje dzięki temu w drzewie, a jego dusza przechodzi na kolejnego potomka, gdy ten się narodzi...

Po wykładzie dyrektor Jelinek obdarowała doktora Węglarskiego koszem pałuckich jabłek. Później wszyscy zwiedzili jeszcze ogród oraz Palmiarnię Poznańską.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska