"Marchewa" rozłożył namiot i ogrodził teren pod młodym dębem niedaleko asfaltowej drogi, przecinającej woodstockową łąkę na dwie części. - Dlatego ten obóz będzie się nazywał Pod dębem - mówi. Dodaje, że swój namiot będzie mógł tu rozbić każdy. Warunek, żeby nie był agresywny i miał pokojowe nastawienie do innych. - Miejscowi obiecali mi przywieźć narzędzia. Jak je dostanę zaczynam pracę. Tu będzie płot, tutaj maszt. Wszystko mam już rozrysowane w zeszycie - mówi Szymon i pozdrawia kostrzynian, którzy odwiedzają go tu każdego dnia. W jego namiocie ktoś śpi. To kolejny woodstockowicz. - Zaprosiłem go tutaj, bo w kupie siła - żartuje "Marchewa". Skąd ta ksywa? To przez pomarańczowe spodnie, które chłopak miał jeszcze w Żarach. Kiedyś zaczęły się palić, dlatego trzeba było obciąć nogawki. Poza tym wciąż nadają się do użytku.
- To co, możemy już do Kostrzyna zapraszać kolejnych woodstockowiczów? - pytamy.
- Jasne, zapraszamy wszystkich normalnych ludzi... Wariatów też! - odpowiada Szymon.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?