https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zostać i wygrać

Tadeusz Jacewicz

     Ta sprawa musiała kiedyś wybuchnąć. Polscy żołnierze pojechali do Iraku niejako przez zaskoczenie, bez debaty parlamentarnej i bez dyskusji w mediach. Potem już się jakoś potoczyło. I toczy się do dzisiaj, choć coraz bardziej skrzypi.
     Nie wygraliśmy wejścia w światową politykę, popartą militarnym muskułem, ale powinniśmy natychmiast zacząć mozolne odrabianie straconego dystansu. Oznacza to jasne zdefiniowanie strategii polityki zagranicznej i co więcej, przekazanie tej definicji do każdej struktury naszego siermiężnego państwa. Polska zawsze zależała od układów międzynarodowych. Dawniej były to trudne relacje z sąsiadami, dzisiaj, dzięki zbliżeniu z USA, podróżujemy po globusie.
     Strategią polityki zagranicznej Polski powinna być zręczna, przyjazna i skuteczna gra w trójkącie Stany Zjednoczone, Europa Zachodnia i Rosja. Nie możemy sobie pozwolić na wychłodzenie z żadną ze stron. Przyjazna współpraca kosztuje. W odniesieniu do Waszyngtonu są to koszty wojskowe i ludzkie, jak dzisiaj w Iraku. Europa Zachodnia wymaga elastyczności i skuteczności gospodarczej, jak też oddziaływania na ich opinię publiczną, czego w ogóle nie potrafimy. Najtrudniej jest z Rosją. Mamy wobec niej postawę wyższości i podejrzliwości, której demonstrowanie uchodzi za patriotyczny obowiązek. A tymczasem na Rosji zależy Ameryce, a Chirac i Schroeder częściej pielgrzymują do Moskwy niż nasi biskupi do Rzymu.
     Pozostańmy na razie przy Iraku. Zostać czy wyjść? Bezwzględnie zostać. Wycofanie polskich żołnierzy z Iraku teraz jest bez sensu w każdej płaszczyźnie. Ponieśliśmy koszty polityczne i finansowe tego wyjazdu, rejterada je zmarnuje. Stracimy pozycję w Waszyngtonie, która nie jest tak silna, jak chce prezydent i rząd, ale i nie tak słaba, jak twierdzi opozycja. Oszczędzimy krwi polskich żołnierzy. Jest ona jednak też przelewana na naszych poligonach, gdzie co chwilę ktoś ginie, w wartowniach (zabawy z bronią), w wyniku wypadków drogowych z promilami w tle. Wydamy mniej pieniędzy. Ucieszymy prowincjonalnych polityków. To wszystko po stronie pozytywów.
     Negatywów jest za to cała furmanka. Nikt nie szanuje flakowatych partnerów, którzy kluczą, kombinują i co kilka tygodni zmieniają zdanie. Organizacyjnie należąc do Unii Europejskiej, nie powinniśmy być samotni. Politycznie możemy znaleźć się w odosobnieniu. To przykry i kosztowny stan. Doświadczaliśmy go przez długie dziesięciolecia. Nie warto do tego wracać.
     Irak możemy powoli wygrywać politycznie i gospodarczo. Nie tylko z USA, ale też wobec świata arabskiego. Strzelać do tych, którzy do nas strzelają, zachęcać do budowy pokoju wszystkich innych. Mentalnie jesteśmy bliżej wycieńczonych wojną Irakijczyków niż przejedzeni i przemądrzali Amerykanie. Możemy pomagać, być potrzebni i tym, i tym.
     Za trzy miesiące wybory w USA. Wygra Bush, ale to będzie inny prezydent. Idzie nowe otwarcie. Możemy, nauczeni błędami, zagrać o korzyści z operacji w Iraku. Zostać tam, żeby wygrać.
     

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska