Piszę to jak najbardziej serio - zdolność wytrzeszczania gałek ocznych znana jest lekarzom pod nazwą "zwichnięciem gałek". To dość rzadka umiejętność, ale zdrowiu nie szkodzi. Co najwyżej trochę psychicznemu. Część z Państwa widziała zapewne w internecie zdjęcia mistrza Claudio z wybałuszonymi oczami, wyglądającego niezwykle upiornie.
Ale dopiero wczoraj dowiedziałem się, w jaki sposób dzielny Brazylijczyk osiągnął ów wiekopomny sukces. Jego trenerem jest bowiem Polak, niejaki Miroslav Kurkowsky. Zapytany po zawodach, jak Claudio osiągnął ten cudowny wynik, Kurkowsky nie krył satysfakcji. Mówił otwartym tekstem: "To proste. Opowiadałem mojemu podopiecznemu o tym, co się dzieje w Polsce i kiedy doszedłem do beger-gate, Claudio wybałuszył oczy na 11 koma trzy milimetra poza czaszkę"...
No, trzeba przyznać, że i dla nas afera Begerowej była fantastycznym finałem szoł "Mamy was!", który puściła TVN. To było najwyższej próby wkręcenie do politycznej sławojki dwóch ministrów z kancelarii Jarosława Kaczyńskiego. W dodatku - z udziałem najlepszej polskiej aktorki trzeciego planu Beger Reni. Majstersztyk!
Szkoda tylko, że mistrz świata nie wiedział jeszcze o tym, jak fantastycznie tłumaczą się nagrani przez Renię sekretarze stanu Adam Lipiński i Wojciech Mojzesowicz. Byłaby wówczas pewność na przynajmniej 12 milimetrów gałek poza czaszką, co zdeklasowałoby dotychczasowego rekordzistę z Chicago. Lipiński mianowicie twierdzi, że podczas rozmowy z Renatą był, jak zawsze, zbyt kulturalny i dlatego nie wyszedł po wysłuchaniu jej propozycji. A z tymi pieniędzmi z Sejmu dla uciekinierów od Leppera to był taki śmieszny wic. Mojzesowicz z kolei nie ukrywał, że jego doskonałe wkręcenie było wynikiem zemsty mafii nawozowej, półtuszowej tudzież zbożowej. W tę "szarą sieć" zamieszany jest poseł Samoobrony Maksymiuk Janusz i to najpewniej on - wespół z oficerami wojskowych służb specjalnych - wkręcił go do pokoju Renaty. Musicie Państwo przyznać, że Claudio Paulo Pinto, nie wiedząc o tym, stracił ogromną szansę na poprawienie swego życiowego rekordu. Tak czy owak - sytuacja w Prawie i Sprawiedliwości przypomina mi jako żywo peany pochwalne na własną cześć pewnego posła do przedwojennego Sejmu. Rzeczony parlamentarzysta, Benek Gutmann, chwali się koledze z klubu posłów mniejszości:
- Rok temu, tuż po wyborze na posła, miałem spotkanie partyjne w Wilnie. Tysiące zwolenników, okrzyki na moją cześć, radio, mówię ci - dosłownie noszono mnie na rękach. Ale gdy młodzież urządziła na moją cześć owację na stojąco - kompletnie zgłupiałem!
- Fakt. I nie zmądrzałeś od tego czasu - skwitował kolega Jojne Szwarckopf.