Kończy się powoli sezon na biznesowych bohaterów minionego roku. Jeszcze tylko lista najbogatszych Polaków i z rankingami będziemy mieli spokój do następnego roku.
Niesłusznie. Proponuję zrobienie rankingu ważniejszego od wszystkich innych razem wziętych. Listę wzorowych podatników: firm i ludzi, którzy najwięcej wnoszą do naszej wspólnej kasy. Ten ranking byłby nie tylko bardzo pożyteczny, ale też nadzwyczaj pouczający. Ujawniłby, kto jest podatkowym królem, a kto pariasem. Taka klasyfikacja byłaby racjonalnym przedłużeniem naszej wiedzy o wielkich polskiej gospodarki. Dotychczas ograniczała się ona głównie do informacji o rozmiarach rezydencji, markach samochodów i samolotów oraz liczby karatów w uszach żon. Też ciekawe, ale ciekawsze byłoby poznanie, czy zarobione w Polsce pieniądze pozostają tutaj, nad Wisłą. Czy też podróżują gdzieś pod palmy i tam znikają z pola widzenia polskiego państwa i jego mniej zasobnych - i uprzywilejowanych - obywateli.
Pod żadną szerokością geograficzną płacenie podatków nie jest ulubionym zajęciem. Bogaci łamią nie tylko głowy nad tym jak zarobić, ale też jak najmniej oddać fiskusowi. To są gry równie stare jak świat.
O tych grach jest głośno na świecie, natomiast zupełnie cicho w Polsce. Ta cisza nie oznacza bynajmniej, że nikt ich nie uprawia. Jak sądzę, sporo jest już zawodników, którzy występują na innych niż polskie boiskach podatkowych. Dotychczas robili to bez udziału publiczności, bo nasze służby podatkowe były za słabo wyszkolone i wyposażone, żeby do rozgrywek się włączyć. Teraz jest ponoć znacznie lepiej (dziękuję za optymistyczny list w tej sprawie Panu Grzegorzowi Hajdukowi z Krakowa), można więc oczekiwać pierwszych żółtych i czerwonych kartek. Słaba jest nadal prasa, która na świecie szwindle podatkowe tropi zażarcie, z dużym nakładem sił i pieniędzy, bo łamańce finansowe najbogatszych interesują miliony czytelników i widzów. W Polsce nie mamy prawdziwego dziennikarstwa śledczego. To, co jest, polega na przepisywaniu kwitów przez kogoś dostarczonych i grzmiących komentarzach własnych. Im bardziej wrzaskliwych, tym bardziej - w opinii ich autorów - twardych.
Kiedyś ktoś wymyślił umowę z Cyprem o unikaniu podwójnego opodatkowania. Wyspa Afrodyty jest typowym rajem podatkowym, stawki są tam minimalne, a dociekliwość władz podatkowych żadna. Ktoś, kto płaci na Cyprze groszowe podatki, jest z nich zwolniony w Polsce, bo przecież nie może być podwójnie obciążony. Pod cypryjskimi palmami uwiło sobie gniazdka tysiące polskich firm, których oddziały pracują w pocie czoła w Polsce, ale finanse rozliczane są tam. Korzystnie, sprawnie, legalnie.
Cypr jest jednym z wielu międzynarodowych portów polskich pieniędzy. Używane są tradycyjne raje podatkowe, różne dziwacznie brzmiące wyspy i wysepki. Rozsądnie jest zarejestrować firmę w amerykańskim stanie Delaware lub w Holandii. Teraz byle adwokacina wie, jak założyć firmę w raju podatkowym, a dla majsterkowiczów są ogłoszenia w polskiej prasie, polecające samoobsługę.
Wszystko jest zgodne z prawem, ale... Bardzo podoba mi się rozróżnienie, które występuje w brytyjskim systemie państwowym i życiu społecznym. Tam sferą powiązań wzajemnych państwa i obywateli rządzą dwa terminy: prawo i sprawiedliwość. Nie są to, wbrew naszym domniemaniom pojęcia identyczne. Dawniej prawo było domeną królów, sprawiedliwość - biskupów. Obie sfery oddziaływały na siebie, tworząc równowagę kruchej materii, w której wiele zależy od paragrafów, ale jeszcze więcej od ludzkich odczuć i postaw.
W dzisiejszej Polsce, zmagającej się z trudnościami gospodarczymi, które grożą naruszeniem równowagi społecznej, prawo podatkowe powinno być przejrzane, a jego luki i dziury zatkane. Dla Polski i Polaków najcenniejsi są udzie tutaj zarabiający, i tutaj finansowo zakotwiczeni. Dzisiejszą miarą patriotyzmu są nie slogany ani górnolotne zaklęcia, tylko pieniądze, które służą krajowi. Trzeba zacząć głośno mówić, że patrioci płacą podatki w Polsce.
Patrioci płacą podatki
Tadeusz Jacewicz