Jedną czwartą zaoferowała Japonia, stając się największym pojedynczym ofiarodawcą. Tragiczne w skutkach trzęsienie ziemi i fala tsunami, które przed tygodniem nawiedziły Azję Południowo-Wschodnią, zmobilizowały bezprecedensową pomoc z całego świata. Premier Japonii Junichiro Koizumi podniósł ofertę swego kraju z 30 mln dolarów do pół miliarda. Tym samym przebił obietnicę prezydenta Georgea W. Busha, który w imieniu USA zadeklarował 350 mln dolarów. WHO ostrzegła, że w strefie kataklizmu, gdzie 5 mln ludzi zostało pozbawionych dachu nad głową, pojawiły się już pierwsze choroby zakaźne.
Szczęśliwy powrót
Jedna z Polek, która przeżyła tsunami w Tajlandii i w piątek wróciła samolotem do Krakowa, nie kryła radości z powrotu do domu. Na lotnisku w Balicach opowiedziała oczekującym ją dziennikarzom o swoich przeżyciach.
- Mieliśmy wielkie szczęście. Chyba Bóg ma nas w swojej opiece; opatrzność czuwała. Wspaniale, że jestem w domu - mówiła wzruszona Małgorzata Kobus .
Po śniadaniu Małgorzata wracała do pokoju na czwartym piętrze hotelu: - Spojrzałam na morze i zobaczyłam, że jest ogromny odpływ, woda cofnęła się o 150 metrów aż do boi oznaczających koniec kąpieliska. Na piasku leżały kraby i piękne ryby, ludzie chodzili wśród nich i ja też chciałam tam pójść - opowiadała.
Jednak przed wyjściem z pokoju usłyszała głośny szum wody. Z balkonu zobaczyła ogromną falę, wdzierającą się na teren hotelu. - Byłam przerażona. Fala sięgała do pierwszego piętra - powiedziała.
- Po chwili woda zaczęła odpływać i zaczęło się piekło. Ludzie byli na basenie, na plaży, w restauracji. Słychać było krzyki, ludzie szukali się, biegali po korytarzu, byli ranni. Woda wyrwała okna i ściany na parterze i rozlała się w głąb lądu - opowiadała Małgorzata.
- Tajowie kazali nam uciekać, powstało niepotrzebne zamieszanie, bo ludzie w tej panice nie myśleli o innych i zostawiali ich samych. Dopiero potem wracali i szukali swoich bliskich - mówiła.
W pobliżu hotelu plaże były najbardziej zniszczone. - To było coś strasznego. Ogromne zniszczenia, mnóstwo błąkających się turystów, którzy stracili wszystkie rzeczy, wszędzie leżały porozrzucane walizki, paszporty. Czuć było rozkładające się ciała. Byłam zdruzgotana. Pojawiły się ekipy ratownicze i wyciągały ciała z wielkich dołów pełnych szlamu, które powstały na plażach - wspominała Małgorzata.
- Czuję ulgę, ogromną ulgę. Ale śnią mi się koszmary - dodała pani Kobus.
Anioł i piosenkarz
Brytyjski dziennik "The Sun" napisał w sobotę o niecodziennej historii. Otóż mała Angielka, która na wyspie Phuket w Tajlandii spędzała z rodzicami i 7-letnią siostrą wakacje, uratowała życie około 100 osobom, ponieważ nauczyciel geografii nauczył ją, jak przewidzieć tsunami. 10-letnia Tilly, którą "The Sun" nazwał "aniołem z plaży", oceniła, że lada chwila fala tsunami uderzy w wybrzeże wyspy.
- Byłam na plaży, kiedy woda zaczęła się dziwnie zachowywać: były w niej bąbelki i zaczęła się nagle cofać. Zrozumiałam, że to co się dzieje, to zbliżające się tsunami i powiedziałam o tym mamie - opowiadała dziewczynka. Wcześniej nauczyciel geografii nauczył ją, że od momentu cofnięcia się wód morza do nadejścia fal tsunami pozostaje około 10 minut. Dzięki spostrzegawczości Tilly, z plaży i pobliskiego hotelu ewakuowano wszystkich ludzi.
- Opłakuję ofiary i nie mam słów, żeby opisać tragedię, do jakiej doszło - powiedział tymczasem po powrocie do Pragi 65-letni czeski piosenkarz Karel Gott, który na Malediwach, gdzie wypoczywał ze swoją przyjaciółką cudem przeżył katastrofę po tsunami.
- Byliśmy na małej wyspie. Sunąca na nią ogromna fala rozbiła się, na szczęście, o koralowy atol, i do nas dotarła już jedynie dwumetrowa. Niektóre z niedalekich wysp jednak całkowicie zniknęły pod wodą, inne zostały całkowicie zniszczone - powiedział Gott.
To było piekło
Obietnice pomocy krajom dotkniętym niszczycielskim kataklizmem w Azji sięgnęły 2 mld dolarów - podała ONZ.