Dzisiaj banki są skłonne więcej pożyczyć temu samemu kredytobiorcy, o ile wybierze on franki szwajcarskie zamiast złotówek, nawet o 10-30 proc. Nadzór bankowy postanowił to ukrócić zakładając, że osoba spłacająca kredyt walutowy ponosi ryzyko kursowe i banki muszą wziąć na to poprawkę.
Uderzą w najbiedniejszych
Według Tomasza Bonka, redaktora naczelnego portalu Money.pl, zmiany uderzą głównie w ludzi młodych, rozpoczynających "dorosłe życie", którzy dotychczas korzystali z kredytowania nieruchomości w 90-100 proc. - Od 1 lipca osoby te będą zmuszone do wygospodarowania 20-30 proc. wkładu własnego - ocenia. - Dla cześć z nich oznacza to rezygnację z kupna mieszkania lub przestawienia się na kredyty złotowe, czyli rozwiązanie znacznie dla nich droższe i niekorzystne.
Zdaniem przedstawicieli Money.pl stracą nie tylko klienci, ale także małe banki specjalizujące się w kredytach hipotecznych oraz sam rynek mieszkaniowy, czyli branża budowlana, bo popyt na mieszkania osłabnie. __
- Nowe przepisy nie były poprzedzone konsultacjami społecznymi - podkreśla Bonek. - Banki powinny informować o ryzyku kursowy, ale to sam klient powinien zadecydować, czy chce zaryzykować.
Nie ten bank, to inny
- Na razie__nie ma co panikować - uspokaja tymczasem Michał Wąsikowski, doradca z Expandera. - Różnice w maksymalnych kwotach kredytu nie wynikają z oprocentowania, lecz przede wszystkim z wewnętrznych procedur banków. Jeśli okaże się, że upatrzony przez nas bank po 1 lipca nie chce pożyczyć tyle ile potrzebujemy sprawdźmy ofertę innej instytucji. Banki nadal mogą pożyczać duże kwoty zarówno w walucie obcej jak i złotówkach.
Komisja Nadzoru Bankowego szykuje jednak dalsze ograniczenia w kredytach walutowych. Nadzór chce m.in. zasugerować bankom, żeby udzielały kredytów walutowych tylko osobom, które mogą się wykazać przynajmniej 30-proc. wkładem własnym.
(bz)
