Pracownik toruńskiego oddziału Agencji (anonimowo dla "Pomorskiej"):
Pracownik toruńskiego oddziału Agencji (anonimowo dla "Pomorskiej"):
Za ten skandal powinno polecieć kilka głów w centrali! Nasze komputery to makabra. Większość pochodzi jeszcze z 2004 roku, a powinno się je wymieniać co dwa lata. Komputery mają zbyt małą pojemność, są za bardzo obciążone i za wolne. Lada moment zacznie spływać lawina wniosków i wybuchnie afera. Bo to się musi odbić na obsłudze rolników.
Odbije się to na załatwianiu unijnych dopłat.
W regionalnych oddziałach i powiatowych biurach ARiMR aż wrze! Wiadomo już bowiem, że przez żenujące niedopatrzenie urzędników centrali musiano unieważnić przetarg na 3 tysiące komputerów osobistych. Miały one zasilić głównie powiatowe biura Agencji, które obsługują rolników. Czekano na nie z utęsknieniem, bo sprzętu brakuje, a ten który jest, zaczyna się sypać.
Czego Jaś nie dopisał
Zamówione komputery miały kosztować ponad 9 milionów. Ogłoszony we wrześniu przetarg rozstrzygnięto 7 listopada ub. roku. Wkrótce jeden z uczestników zaskarżył jednak ten werdykt. Został on uchylony. Komisja przetargowa musiała więc dokonać ponownej oceny ofert złożonych przez 14 firm. Okazało się jednak, że nie można tego zrobić.
Zgodnie z przepisami każdy z uczestników musiał przedstawić gwarancje bankowe zabezpieczające należyte wykonanie umowy. Agencja poinformowała firmy o wniesieniu protestu, zapomniała jednak powiadomić je o przedłużeniu terminu ważności owych gwarancji. Kiedy więc arbitraż unieważnił werdykt komisji, okazało się że uczestnicy nie mogą zabezpieczyć wykonania umowy. Nie było innego wyjścia, 7 lutego zapadła decyzja o unieważnieniu przetargu.
Będzie trzecia zmiana?
W toruńskim oddziale regionalnym ARiMR i kilkunastu podległych mu biurach powiatowych potrzebnych jest "od ręki" co najmniej 100 komputerów. Właśnie z powodu braku sprzętu oraz jego ograniczonej pojemności prawie wszystkie biura muszą obecnie pracować na dwie zmiany. Tymczasem od minionej jesieni leżą w nich stosy zaległych wniosków dotyczących m.in. modernizacji gospodarstw. Nie wprowadzono ich jeszcze do systemu informatycznego, na razie trwa selekcja.
A już od marca popłynie rzeka kolejnych wniosków dotyczących dopłat unijnych. W naszym regionie spodziewają się, że będzie ich co najmniej 100 tysięcy.
- Już w zeszłym roku, z powodu komputerów, z trudem nadążaliśmy, by się zmieścić w terminach. W naszym biurze pracuje zaledwie 9 osób, na które przypada ponad 4 tysiące wniosków. Wszyscy liczyliśmy na nowy sprzęt, poważnie obawiamy się, że powstaną zatory. I to my, a nie panowie z centrali będziemy zbierać gromy od rolników - mówi pracownik jednego z powiatowych biur toruńskiego oddziału.
Nowe komputery miały trafić w teren jeszcze w marcu. Teraz mówi się, że dobrze będzie jak dotrą do biur pod koniec tego roku. Tego rodzaju przetarg trwa minimum pół roku. Można się jednak spodziewać protestów, a to znacznie wydłuża postępowanie.
Przetarg jeszcze w polu
Rzecznik ARiMR Radosław Iwański potwierdza nasze nieoficjalne informacje o unieważnieniu przetargu z powodu wygaśnięcia gwarancji bankowych jego uczestników.
- Na razie nie można jeszcze określić, kiedy rozpisany zostanie kolejny przetarg. Mogę tylko powiedzieć, że znajduje się on już w fazie przygotowań - mówi rzecznik.
Winni są cykliści
Nadzór nad przetargiem sprawował wiceprezes ARiMR Marek Osiński, który odpowiadał m.in. za zamówienia publiczne. Podległym mu Departamentem Prawnym i Zamówień Publicznych kieruje dyrektor Justyna Surowiecka.
Czy wyciągnięto jakieś konsekwencje wobec winnych tego skandalu? Radosław Iwański początkowo oświadczył, że ukarany został jeden z pracowników. Potem jednak pocztą elektroniczą przesłał krótkie sprostowanie, że nikt z odpowiedzialnych za przetarg urzędników nie poniósł jednak za to żadnych konsekwencji.
Wiceprezes Osiński już nie pracuje w Agencji. Odszedł wraz z całym, dotychczasowym kierownictwem, które odwołano 24 stycznia tego roku. Nie spadł mu z głowy żaden włos.