Okoliczni mieszkańcy oraz członkowie rady osiedla mówią, że dzikie kąpielisko w Opławcu jest szczególnie niebezpieczne ze względu na kryjącą się tuż pod wodą betonową płytę. - Kilka metrów od brzegu ona nagle się kończy i pod spodem otwiera się głębia - wskazuje Adam Kamiński, ratownik i radny osiedlowy.
Tylko w lipcu zginęły tu dwie osoby (16 i 6 lat), a od lat 60-tych, kiedy w pobliżu powstała zapora - 21. - Dlatego najlepiej byłoby usunąć tę płytę - przekonuje radny.
Sugestię przekazaliśmy dyrektorowi Wydziału Zarządzania Kryzysowego Bydgoszczy. Na jego prośbę, w ubiegłym tygodniu nurkowie ze straży pożarnej zbadali płytę, by można było określić możliwości jej usunięcia.
- Ostatecznie zdecydowaliśmy, że nie będziemy jej ruszać - oznajmia Adam Ferek, szef wydziału, który uważa, że to bezcelowe: - I bez tej płyty byłoby tu bardzo niebezpiecznie - dodaje.
Wydział kryzysowy pomyśli tylko nad ewentualnym oczyszczeniem dna. - Jednak i tak wszyscy powinni pamiętać, że obowiązuje tu bezwzględny zakaz kąpieli, o czym informują znaki - zauważa Adam Ferek.
Są jednak tacy, którzy znaki lekceważą. Jeśli płyta nie zostanie usunięta, to przed ich własną głupotą będą mogły uchronić ich i ich dzieci tylko służby.
Od poniedziałku 20 czerwca policja przeprowadziła w tym miejscu 42 kontrole. - Sześć osób wylegitymowaliśmy, daliśmy dwa pouczenia i skierowaliśmy jeden wniosek do kolegium (46-letnia kobieta nie przyjęła mandatu - red.) - informuje Monika Chlebicz, rzeczniczka kujawsko-pomorskiej policji.
Straż miejska była tu 26 razy. - Spotykaliśmy plażowiczów, ale nikt się nie kąpał, więc może ludzie nabiorą rozsądku - mówi Jarosław Wolski, p.o. rzecznika SM.
Pomóc w tym miał tzw. czarny punkt informujący o tym ile osób zginęło w tym miejscu. Jednak już kilka dni po ustawieniu tablicy, ktoś próbował ją przewrócić i przerobił zapisane na niej informacje: "punkt wodny" na "punkt modny" oraz liczbę ofiar - z 21 na 12. Ratusz już wie o uszkodzeniach i tablica zostanie naprawiona.