Prostytutką może być każda kobieta. Panna z dobrego domu, dziewczyna z rodziny patologicznej, kobieta po studiach, albo taka po podstawówce, z miasta, albo ze wsi, matka czworga dzieci albo samotna.
Mają jednak zazwyczaj jeden wspólny mianownik: bieda. To ona pcha je do uprawiania seksu za pieniądze. I to ona próbuje zataić wyrzuty sumienia.
Cennik
Tirówki stoją przy autostradach albo na drogach przelotowych i są najtańsze. Jak to mówią niektórzy klienci, dają się za 50 złotych w full serwisie. Luksusowa prostytutka, przyjmująca w ekskluzywnym nocnym klubie, bierze za noc nawet tysiąc złotych. Panowie, którzy mają mniej pieniędzy, mogą zamówić sobie kobietę na kwadrans (nawet za 30 złotych) lub pół godziny (stawki zaczynają się od 40 złotych).
Dziewczyno, wieloryb z ciebie!
W domu świadczeniobiorcy
Coraz więcej pań działa na własny rachunek, w wynajętej kawalerce albo pokoju. Może być też spotkanie w moteliku lub domu "świadczeniobiorcy". Albo ogłaszają się w prasie czy internecie, podając swój nr telefonu. Są panienkami na telefon. Umawiają się z klientem w każdym miejscu, byle nie u siebie pod blokiem. Żeby rodzina i sąsiedzi nie widzieli. No i nie wiedzieli. No bo przecież wstyd.
Wiedzą, co to za profesja
"Łatwa, przyjemna praca, wysokie zarobki" - takich anonsów jest sporo. Chętnych do łatwego zarobku też nie brakuje. Wybierając numer podany w ogłoszeniu, dobrze wiedzą, jakiego rodzaju jest to praca.
Nie na samym seksie opiera się ich działalność. Luksusowe "damy dworu" (tak są ironicznie określane) chętnie potowarzyszą biznesmenom w kolacjach służbowych czy bankietach albo wyjadą z nimi na zagraniczną wycieczkę. Nie dość, że nic nie zapłacą, to jeszcze dostaną pieniądze za towarzyszenie klientowi dniami i nocami. Są i "firmy" - po kilka, czasem kilkanaście, dziewczyn pracuje w nocnym klubie. W samej Bydgoszczy takich agencji działa przynajmniej kilkanaście.
Ryzyko zawodowe
Kobiety w ten sposób pracujące wiedzą o ryzyku zawodowym - chorobach przenoszonych drogą płciową. Większość stosuje tabletki antykoncepcyjne. Wszystkie mają przy sobie prezerwatywy. Niektóre współżyją nawet podczas miesiączki. Wkładają sobie wtedy np. gąbki w pochwę.
Prostytutki biorą sterydy dla krów, by zaokrąglić swoje kształty i ukryć wiek
Dziewczyny z branży
Koleżanki z branży traktują jak konkurencję. Te stojące przy drodze mają swoje tereny. - Gdy inna wejdzie na ich obszar, dochodzi czasem do bijatyki - mówi jeden z policjantów w Bydgoszczy. - Czasem "wspólniczki" okradały siebie nawzajem z pieniędzy. Donosiły na policję.
Awantura
Nierzadko dochodzi do awantur między paniami i klientami. Panowie próbują złożyć reklamacje, bo np. chcieli cały numerek, a ona tylko się pochyliła przed rozporkiem. Innym nie podoba się za krótki czas "zabawy" albo, że nie spełnił się. Czasem kłócą się o stawkę.
Zajęcie tymczasowe
Prostytutki obiecują sobie, że to tylko zajęcie tymczasowe. Gdy dorobią się, wyjdą na prostą, skończą z takim życiem. Tyle, że mijają lata, a one nadal świadczą usługi. Taka praca wciąga, bo nie trzeba się liczyć z każdą wydaną złotówką. Poza tym, niektóre panie, nawet, gdy chcą, z zawodem skończyć nie mogą. Bo są zastraszane przez ochronę albo właściciela agencji towarzyskiej, w której pracowały. Bo nigdy nie pracowały inaczej, więc gdzie teraz dostaną "normalne" zatrudnienie?
Powiat świecki. "Tirówki" kuszą klientów gołym biustem. Wątpliwa reklama krajowej "jedynki"
Ja tu tylko stoję, panie władzo
Policja mówi, że trudno jest udowodnić prostytucję. - Gdy jeździliśmy na obwodnicę podbydgoskich Białych Błot, bo tam stały "panienki" z Ukrainy albo Bułgarii, mogliśmy je jedynie ukarać mandatem za… zaśmiecanie - mówi jeden z funkcjonariuszy. - Nigdy nie złapaliśmy ich na gorącym uczynku, a zaprzeczały, że pracują przy drodze. Stać im zabronić tam nie można. Z reguły jednak w pobliżu były śmieci, na przykład papierki od cukierków, więc wypisywaliśmy im mandaty za zaśmiecanie.
Czytaj e-wydanie »