- Wydaliśmy decyzję o zamknięciu biogazowni w Liszkowie - informuje Anna Nowakowska z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Bydgoszczy. - Agrogaz (spółka, która postawiła biogazownię w Liszkowie, następnie sprzedała ją Enei SA, ale dalej serwisuje instalację - przyp. aut.), nie usunął w terminie, czyli do końca minionego roku nieprawidłowości.
Anna Nowakowska wyjaśnia, że spółka m.in. nie przeprowadziła badań dotyczących pofermentu i gruntów.
Mimo decyzji inspektoratu, instalacja nadal jest czynna. Dlaczego? Nie jest prawomocna - inwestor odwołał się od niej do Głównego Inspektora Ochrony Środowiska. Ostateczna decyzja w tej sprawie może zapaść dopiero we wrześniu.
Największa biogazownia w Polsce
Biogazownia w Liszkowie pod Inowrocławiem jest zarazem największą w Polsce i jedyną taką instalacją w województwie kujawsko-pomorskim. Została postawiona w 2009 roku a jej łączna moc to 2,1 megawatów.
Miała wpisywać się w rządowe plany rozwoju biogazowni w Polsce. Zgodnie z dyrektywą Unii Europejskiej (z 23 kwietnia 2009 r.), do 2020 r. 20 proc. energii wyprodukowanej przez Unię ma pochodzić z OZE (odnawialnych źródeł energii).
Polska w połowie kwietnia tego roku zobowiązała się do tego, że udział energii elektrycznej, wytworzonej z OZE w 2019 r. wyniesie 15,5 proc. Zaś biomasa ma zapewnić większość tej energii. Co więcej, w lipcu ub. r. rząd przyjął opracowany przez Ministerstwo Gospodarki we współpracy z Ministerstwem Rolnictwa i Rozwoju Wsi dokument: "Kierunki rozwoju biogazowni rolniczych w Polsce w latach 2010-2020". Zakłada on, że w każdej polskiej gminie do 2020 roku powstanie średnio jedna biogazownia wykorzystująca biomasę pochodzenia rolniczego.
W Liszkowie rośnie temperatura
Tymczasem już dziś można stwierdzić, że te plany nie zostaną zrealizowane. - W Kujawsko-Pomorskiem powstanie najwyżej kilka biogazowni - szacuje Maria Sikora, specjalistka ds. energetyki odnawialnej w Kujawsko-Pomorskim Ośrodku Doradztwa Rolniczego w Minikowie, oddział w Przysieku.
W całym województwie kujawsko-pomorskim powstała do tej pory tylko jedna biogazownia. A ta, niemal od początku istnienia, wzbudza kontrowersje.
Mieszkańcy Liszkowa skarżyli się głównie na wydobywający się z niej odór. Czy te protesty ucichły? - Do nas nie docierają takie sygnały - odpowiada Janusz Herder, prezes zarządu spółki Elektrownie Wodne w Samociążku, które należą do grupy kapitałowej Enea i od grudnia są właścicielem instalacji.
Natomiast Rafał Żurowski, wójt gminy Rojewo, na której terenie stoi biogazownia przyznaje, że zapach wydobywający się z niej bywa uciążliwy. - Zwłaszcza, gdy zmienia się pogoda i rośnie temperatura - mówi wójt. - A mieszkańcy chcą po prostu żyć.
Taki jest klimat wsi
Maria Sikora staje w obronie biogazowni. - Obornik zawsze pojawiała się na polach i można powiedzieć, że jego zapach wpisał się w "klimat" wsi - uważa doradczyni. - A w Liszkowie nie wykorzystuje się gnojowicy więc nie powinno być tak źle.
I dodaje, że w gminie potrzebna jest działalność gospodarcza, która da miejsca pracy (w liszkowskiej biogazowni etaty otrzymało trzech mieszkańców gminy) i przynosi dochód z podatków. Rocznie to około 300 tysięcy złotych. - To potężny zastrzyk pieniędzy dla naszego budżetu - przyznaje Rafał Żurowski.
Dlatego, jak mówi wójt, zależy mu na współpracy z biogazownią. - Musi jednak przebiegać zgodnie z prawem i być jak najmniej uciążliwa dla mieszkańców - dodaje.
Oprócz nieprzyjemnego zapachu są i inne minusy posiadania na swoim terenie największej w kraju tego typu instalacji.
- Podczas ostatniego wywozu pofermentu z tak zwanej laguny została zniszczona droga. Ale właściciele instalacji zobowiązali się do jej naprawy - podkreśla Rafał Żurowski. - Poza tym, wsad roślinny dostarczany do produkcji energii elektrycznej miał pochodzić między innymi od okolicznych rolników. Zamiast tego stosowany jest odpad roślinny.
Ale, zdaniem Marii Sikory, w naszym województwie nie ma najlepszych warunków do funkcjonowania biogazowni. - Tutejsze rolnictwo nadal jest zbyt rozdrobnione. A aby dostarczyć wystarczającą ilość surowca, rolnik powinien mieć 200-300 hektarowe gospodarstwa - tłumaczy Maria Sikora.
Poza tym, jest to droga inwestycja i wymagająca czasu. Załatwienie formalności zajmuje ok. 1,5-2 lata.
Zdaniem doradczyni, najbardziej opłacalne są te instalacje, które stawiane są w pobliżu miast, które mogą odebrać wytworzone tu ciepło.
Na razie prezes zarządu Agrogazu, wstrzymał się z komentarzem. Do tematu wrócimy.
Czytaj e-wydanie »