https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ewa Skonieczna zostanie odwołana? Szefowej psychiatryka zarzucają mobbing i naruszanie praw pacjenta

KAF
walczą o to, by marszałek zrezygnował z włączenia jednostki do Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego
walczą o to, by marszałek zrezygnował z włączenia jednostki do Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego Lech Kamiński
Powodem takiej decyzji jest rzekome naruszanie praw pacjenta i mobbing pracowników. - Nikt mi takich zarzutów nie przedstawił - nie kryje zaskoczenia Ewa Skonieczna.

O zamiarze odwołania ze stanowiska Ewy Skoniecznej, dyrektorki Wojewódzkiego Ośrodka Lecznictwa Psychiatrycznego, poinformował w piątek Marek Smoczyk, sekretarz województwa, tuż przed godz. 15. W komunikacie czytamy, że powodem "są mające miejsce w placówce przypadki naruszania praw pacjentów, a także doniesienie dotyczące stosowania mobbingu wobec pracowników".

Przypomnijmy, że zarówno dyrekcja, jak i pracownicy ośrodka od ponad miesiąca walczą o to, by marszałek zrezygnował z włączenia jednostki do Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego.

Lekarze i pielęgniarki nie chcą fuzji szpitali. List do minister Ewy Kopacz i marszałka Grzegorza Schetyny

Skonieczna przyznaje, że o zamiarze władz województwa dowiedziała się od nas. - To dziwne, nikt mnie nie poinformował o tym, że będę odwołana - mówi zaskoczona. - Nic nie wiem o żadnych zarzutach wobec mojej osoby. Marszałek i jego służby nie wezwały mnie, bym w jakikolwiek sposób mogła się do nich odnieść, więc nawet nie wiem, o jakie naruszenia praw pacjenta czy mobbing chodzi.

O szczegóły podjętej w piątek uchwały zarządu postanowiliśmy zapytać urzędników marszałka. Na razie jednak służby Piotra Całbeckiego nie chcą przekazywać żadnych informacji w tej sprawie. Dopiero dziś urząd marszałkowski ma podać więcej detali związanych z decyzją o odwołaniu Ewy Koniecznej. Ona sama przyznaje, że odwiedziły ją służby praw pacjenta, które dopytywały o sprawę zbierania podpisów pod protestem przeciwko łączeniu szpitali.

- Pacjenci sami się podpisują, mają takie prawo, a w szpitalu nikt ich do tego nie namawiał - przekonuje szefowa WOLP.

Czytaj e-wydanie »

Komentarze 7

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

z
z forum
Kto robi te zarzuty czy Marek Smoczyk misjonarz pana marszałka, czy sam marszałeczek ktory "nie" wie co to jest patologia, kolesiostwo, rodzinny interesik??

""Misjonarze pana marszałka

Małgorzata Oberlan, Piątek, 25 Maja 2007

Nazywają ich „desantem z toruńskiego magistratu”. Z Piotrem
Całbeckim znają się jak łyse konie. Razem pracowali, razem walczyli
o unijne pieniądze, razem grali w piłkę. Teraz chcą realizować
misję.

Marszałek z PO to szansa kariery także dla młodych zdolnych. Łukasz
Walkusz (z lewej) został asystentem Piotra Całbeckiego. Młodzieżówkę
PiS zamienił na PO kilka miesięcy przed wyborami samorządowymi.
- Jeśli mamy misję do wykonania, to realizujemy ją z ludźmi, na
których można polegać, prawda? - pyta retorycznie Maciej Krużewski,
dziś dyrektor Departamentu Planowania Strategicznego i Gospodarczego
w Urzędzie Marszałkowskim, a do niedawna główny specjalista Wydziału
Rozwoju i Integracji Europejskiej Urzędu Miasta Torunia. Tego
samego, którym kierował Piotr Całbecki, nim został marszałkiem
województwa. Tego, w którym pracował też Michał Korolko, dziś szef
marszałkowskiego departamentu polityki regionalnej.
- Jesteśmy kolegami, ale to nie musi mieć chyba pejoratywnego
wydźwięku - dodaje Maciej Krużewski. - Przeżyliśmy razem kilka
ważnych momentów. Kiedy termin gonił na przykład i nikt nie
powiedział: „15.30, kończę pracę, do widzenia”. Spotykaliśmy się też
na gruncie towarzyskim. Świat nie może być przecież odhumanizowany...

Genialne wyjście w przyszłość

Z toruńskiego magistratu pod skrzydła marszałka przeszli jeszcze,
m.in., Tomasz Moraczewski (podlega mu transport i komunikacja),
Paweł Adamczyk (został dyrektorem departamentu finansów), Jerzy
Janczarski (kieruje departamentem kultury), Marek Smoczyk (szef
marszałkowskiej administracji). Personalne ruchy, o czym prezydent
Michał Zaleski głośno nie mówi, osłabiły toruński Urząd Miasta.
Walki o ludzi toczą się do dziś, na każdym szczeblu.

- Chciałbym wziąć do siebie byłą sekretarkę, a najlepiej dwie -
planuje jeden z nowych marszałkowskich urzędników.

Maciej Krużewski karierę w toruńskim magistracie zaczynał od Biura
Współpracy, nieco dziwnego tworu powstałego w 1999 roku. Jego cele
złośliwy uzna za mętne, życzliwy - za przebłysk genialnego „wyjścia
w przyszłość”. Zaczynające w pięcioosobowym składzie pracę biuro
miało, m.in., przygotować Toruń do członkostwa w Unii Europejskiej.
Ekipą kierował Michał Korolko, który z czasem, obok Całbeckiego,
wyrósł na speca od europejskich programów i funduszy.

Co konkretnie dało biuro Toruniowi, to osobna historia. Pracującym
tu ludziom dało zaś szlify, kontakty i tak istotny element CV jak
doświadczenie w dziedzinie współpracy z UE. Element wciąż trudny do
zweryfikowania w kraju świeżo po akcesji.

Pionierami na dziewiczym terenie była też ekipa Europejskiego
Centrum Współpracy Młodzieży w Toruniu, powstałego na początku lat
90. Tu swoją przygodę z UE zaczynali Grzegorz Borek, założyciel
placówki i Piotr Całbecki, pracujący jako „trener”. Przyszły
marszałek odpowiadał, m.in., za szkolenia i był podwładnym Borka.
Centrum skutecznie aplikowało do najrozmaitszych programów,
zdobywając dotacje. Wtedy nikt w Toruniu tego jeszcze nie potrafił.
Dziś roczny budżet placówki przekracza milion złotych. Centrum
realizuje dziesiątki projektów: od wymiany młodzieży przez jej
odchudzanie, po inkubatory przedsiębiorczości i pomoc bezrobotnym.

Druh z Łubianki

Duet Całbecki - Borek tak bardzo rzuca się w oczy, że stał się
obiektem plotek. Obecnie Borek nadal kieruje ECWM, ale czasowo
wypełnia misję na rzecz regionu i marszałka. Od listopada 2006 roku
towarzyszy Całbeckiemu na co dzień. Wizyta w Brukseli, spotkanie w
porcie lotniczym w Bydgoszczy, z rektorami wyższych uczelni regionu,
wreszcie negocjacje z komisją europejską - Borek zawsze niczym cień
marszałka.

Reklama
- Kto to jest? - pytają niewtajemniczeni, dowiadując się, że to ani
urzędnik, ani polityk.

- Ciąży mi to wszystko - zaczyna wyjaśnienia Grzegorz Borek, kolega
Całbeckiego jeszcze z czasów dzieciństwa.

Wychowali się na jednym podwórku. Razem chodzili do Szkoły
Podstawowej w Łubiance, razem grali w piłkę. Potem ich drogi nieco
się rozeszły. Borek skończył Technikum Budowlane, a Całbecki liceum
i biologię na UMK. W piłkę jednak systematycznie grywali.

- Zawsze też lubiliśmy ze sobą rozmawiać. Spotykaliśmy się i
robiliśmy sobie „burzę mózgów” na wybrane tematy - wspomina Borek. -
Wspólnie zdobywaliśmy doświadczenia w zakresie współpracy
międzynarodowej. Zawsze byliśmy dla siebie wsparciem. Pan marszałek
ma w sobie wrażliwość, którą nie każdy człowiek posiada. Docenia ją
też u innych.

Formalnie kolega z dzieciństwa został powołany przez Zarząd
Województwa do pełnienia funkcji „pełnomocnika marszałka do spraw
organizacyjnych.” - Pracuję na umowę-zlecenie. Moja rola skończy się
pod koniec maja. Nie czuję się dobrze w administracji - twierdzi
Grzegorz Borek. Inne powody to ECWM, które założycielowi pewnie żal
zostawiać i, jak zaznaczają nieżyczliwi, brak „mgr” przy nazwisku.
Bez tego o fotel urzędowy mimo wszystko ciężko.

- Jakie skończył Pan studia? - pytamy więc wprost.

- Przy okazji takich pytań stosuję formułę: „moją specjalnością jest
budownictwo”. Albo pani przyjmie taką formułę albo nie.

Po kwadransie Borek sam dzwoni do redakcji. - Jestem absolwentem
diecezjalnego Studium Życia Rodzinnego w Toruniu - dopowiada.

Zdaje sobie sprawę tego, że jego nieregularna, ale powtarzająca się
współpraca z Całbeckim, budzi kontrowersje.

- Tak było chociażby podczas wizyty Jana Pawła II w Toruniu.
Organizację tego przedsięwzięcia z ramienia magistratu Piotr
Całbecki powierzył mnie. Nie wszystkim się to podobało, ale myślę,
że dobrze się spisałem - podsumowuje.

Europejski aż do bólu

Jeśli komuś z ludzi marszałka europejskość kiedykolwiek
przeszkodziła, to Michałowi Korolce. Obecny szef departamentu
polityki regionalnej, krążący po urzędzie z rozwianym długim włosem,
ma w swej karierze epizod brukselski. Przez 13 miesięcy kierował
biurem Zachodniopomorskiego w Brukseli. Najwyraźniejszy ślad po jego
pracy do dziś widać na stronie internetowej Ligi Polskich Rodzin,
choć historia to sprzed dwóch lat. Chodzi o „Apel o stosowanie
języka polskiego”, który Sylwester Chruszcz, europoseł LPR,
wystosował do wszystkich Polaków, działających w instytucjach
europejskich. Uczynił to na skutek „niejednokrotnego spotykania się
ze zjawiskiem obcojęzycznej komunikacji”. Czarę goryczy europosła
przelał list z biura od Michała Korolki. Jak przytacza oburzony
poseł, „został on napisany w języku angielskim”.

Z Brukseli Korolko trafił do Torunia, gdzie został dyrektorem
powstającego Centrum Sztuki Współczesnej. Po wygranych przez PO
wyborach, były współpracownik Całbeckiego był pierwszym, nazywanym
dyrektorem departamentu, który tak naprawdę jeszcze nie istniał.

Coraz więcej przyjaciół

Przyjaciół Całbeckiemu od listopada zeszłego roku gwałtownie
przybyło. „Trzeba pogadać z Piotrem” „Piotr powinien o tym
wiedzieć” - zaczęli nagle powtarzać pracownicy podległych
marszałkowi instytucji. Wielu przypomniało się, że grali z nim w
piłkę albo pili herbatę.""
G
Gość
Ja uważam że wszystkiemu winny jest NFZ.I lekarze i pacjenci są zestresowani na nic niema pieniędzy.
Gdyby pomyślano o likwidacji NFZ,byłoby więcej pieniędzy w budżecie i o naszym zdrowiu decydowaliby
lekarze a nie urzędnicy.

Niech nas Pan Bóg ma w swej opiece kiedy dostaniemy się w ręce lekarza ''po spożyciu''; ''Pijany lekarz przyjmował pacjentów w Lęborku''.. już teraz nikt nie ma prawa skrytykować decyzji lekarzy,a kiedy pozostawi się im całkowitą swobodę to zapełnią się cmentarze.
h
hipokryzja i nic więcej?
Od kiedy ten nierząd województwa jest taki wrażliwy na mobing?
s
st.tomcio
Ja uważam że wszystkiemu winny jest NFZ.I lekarze i pacjenci są zestresowani na nic niema pieniędzy.
Gdyby pomyślano o likwidacji NFZ,byłoby więcej pieniędzy w budżecie i o naszym zdrowiu decydowaliby
lekarze a nie urzędnicy.
G
Gość
teraz żadnemu robolowi nie można zwrócić uwagi,że źle pracuje,bo zaraz oskarży o mobbing i zażąda zwolnienia szefa ze stanowiska hahahaha co za czasy
a
antoni
psychiczne znęcanie sie nad pracownikami osiagnął szczyt w sanatorium ZNP Eden w Ciechocinku.Tam jest ksiazkowy mobbing
G
Gość
Podskoczy kto jeszcze władzy PO?
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska