Owe dwa lwy przyszły na świat w okolicach góry Kilimandżaro na równinie Serengeti w Afryce Wschodniej, obecnej Tanzanii. Prawdopodobnie było to w 1928 r.
Jan Pętkowski przywiózł je z Afryki, gdzie wyjechał na polowanie. Afrykańskie drapieżniki - lew Simbo i lwica Lady baraszkowały na tarenie folwarku, były wyprowadzane na spacery i napędzały strachu nie tylko okolicznej ludności.
Mieszkańcy wsi spolszczyli imię Simba na polskie... Cymbał! Obydwa były dość łagodne, lew nawet milszy niż lwica. Chodziły swobodnie po ogrodzie, wychodziły często w pole, na łańcuchu wprawdzie, ale poza ogród
Gorzej bywało, gdy zjawił się obcy, nie mający wiedzy o egzotycznych mieszkańcach folwarku. Bywało, że ledwo przekroczył ktoś bramę, lwy długimi kocimi skokami dopadały gościa i próbowały zaprzyjaźnić się z nim, oczywiście w formie zabawy. Gdy zaś ów na ich widok uciekał, a te go zauważyły, puszczały się za nim. Zaś dopadłszy, chcąc się bawić wywoływały u gościa napad krzyku i grozy, a przy tym ogrom strachu.
Niektórzy jednak owych - jak je nazwano - "bestyj" bali się autentycznie i wielkim łukiem omijali Wolę Kożuszkową, jako "gniazdo zbójców i drapieżników w cywilizowanym kraju".
Więcej na ten temat już w czwartek na łamach Albumu Regionalnego - cotygodniowego dodatku do Gazety Pomorskiej. Znajdziecie tam Państwo artykuł Mariana Przybylskiego pt. "Gdy w Woli Kożuszkowskej biegały lwy".
Zachęcamy do lektury!
Najlepsze artykuły za jednym kliknięciem. Zarejestruj się w systemie PIANO już dziś!
Czytaj e-wydanie »