Wczoraj zlikwidowano szlabany, zamiast których postawiono znaki "Stop" oraz tzw. krzyże św. Andrzeja.
- Nasza opinia o takim oznakowaniu musiała być pozytywna, bo jest ono zgodne z przepisami - twierdzi nadkom. Monika Chlebicz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy. Ale zaraz dodaje: - Wyraźnie jednak daliśmy drogowcom do zrozumienia, że rezygnacja z rogatek na pewno nie przysłuży się bezpieczeństwu, a wręcz przeciwnie. Naszym zdaniem ten przejazd wciąż powinien mieć charakter strzeżonego.
Niestety, mimo ostrzeżeń wprowadzono nową organizację - niespodziewanie, o godz. 10. Dlaczego?
Przejazd formalnie należy do Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej w Bydgoszczy, który zbudował go w 2002 roku. - Od tego czasu mieliśmy umowę z kolejarzami, którym płaciliśmy za jego obsługę - wyjaśnia Jacek Piotrowski, zastępca dyrektora ZDMiKP. - Niestety, pod koniec ubiegłego roku otrzymaliśmy od nich sygnał, że szykują się do zmian organizacyjnych i chcą zrezygnować z umowy. Zaproponowaliśmy, że formalnie przekażemy im przejazd z jego całą infrastrukturą, ale też odmówili.
Nieco inaczej sprawę przedstawiają przedstawiciele spółki Polskie Linie Kolejowe: - Prawdą jest, że przejazd formalnie należy do ZDMiKP, i że świadczymy usługę jego obsługi - mówi Mirosław Siemieniec z biura prasowego PLK. - W styczniu jednak otrzymaliśmy informację, że miasto nie chce dalej nam za to płacić, za to jest zainteresowane oddaniem całej infrastruktury. Problem w tym, że my też liczymy każą złotówkę, a w tej sytuacji musielibyśmy zrezygnować z obsługi innego przejazdu. Przez pół roku próbowaliśmy negocjować. Ostatnie spotkanie mieliśmy jeszcze 30 lipca, ale bez skutku. Było więc sporo czasu na wypracowanie rozwiązania. Niestety, nie udało się. I na pewno nie z naszej winy - dodaje.
Więcej we wtorek, 6 sierpnia 2013 roku, w papierowym wydaniu "Gazety Pomorskiej".
Czytaj e-wydanie »