Wczoraj pracownik stołecznej siedziby znanego banku odebrał telefon. Głos w słuchawce oznajmił:
- Wysadzę wszystko w powietrze. W budynku jest podłożony ładunek wybuchowy.
Rozmówca nie przedstawił się. Sprawa została natychmiast zgłoszona policji. Mundurowi przetrząsnęli cały gmach. W przeszukiwaniu budynku pomagał pies specjalnie wyszkolony do szukania materiałów wybuchowych. Nie znaleźli żadnej bomby. Alarm okazał się najwyraźniej niewybrednym dowcipem.
Czytaj: Inowrocław. Siekierą próbował zdemolować drzwi swojej znajomej
Z tą samą informacją dowcipniś dzwonił jeszcze do kilku innych oddziałów tej samej firmy. I to pozwoliło policjantom rozpracowującym sprawę namierzyć dowcipnisia. Trop prowadził do miejscowości w powiecie lipnowskim - informują policjanci Komendy Głównej Policji.
Wczoraj w tej sprawie został zatrzymany liczący 64 lata Paweł P., mieszkaniec okolic Lipna. Mężczyzna został ujęty przez lipnowską policję.
- Potwierdzam, że takie zdarzenie miało miejsce - mówi asp. szt. Anna Kozłowska, z Komendy Powiatowej Policji w Lipnie. - Ale sprawę prowadzi Warszawa.
Ku zdziwieniu policjantów, którzy zapukali do domu Pawła P., mężczyzna przyznał się do czynu i ponadto wyjaśnił, że wywołał alarm bombowy, bo... nie mógł już znieść natrętnych reklam firmy. Zatrzymanemu grozi do ośmiu lat więzienia.
Czytaj e-wydanie »