Grudziądz. Koczowisko bezdomnych na os. Strzemięcin
Z perspektywy pana Zenona wizja kawy na wygodnym fotelu jest niesamowicie odległa. Żyje bowiem w brudnym obozowisku przy osiedlu Strzemięcin. Jego "ciepły kąt" to zwykły namiot, łazienką są krzaki, a kuchnią palenisko. Stoi przy nim fotel, ale stary i szpetny. Znaleziony przy śmietniku. - Po kilkunastu latach bezdomności trudno ułożyć sobie życie. Im bardziej tęsknię za normalnością, tym mocniej ściska mnie w żołądku. Bo ogrania mnie strach, że umrę jako wyrzutek - mówi 56-latek.
Jego sąsiadem jest Mariusz. Ma 26 lat, ale wygląda na znacznie więcej. W namiocie śpi z małym pieskiem, który strzeże namiotowego miasteczka i robi za "lek" na samotność. - Życie przed panem - mówimy do Mariusza. A on tylko potwierdzająco kiwa głową i dodaje: - Mam nadzieję, mam nadzieję...
Ale powrót do społeczeństwa po latach spędzonych na jego marginesie jest ogromnym wyzwaniem.
Ludzie tacy jak Zenon i Mariusz nie są skazani na bezdomność. Stały dach nad głową znaleźć mogą w schronisku im. św. brata Alberta. O ile dostosują się do regulaminu, m.in. nie będą pili alkoholu i poddadzą się terapii odwykowej. To pierwszy krok do rozpoczęcia nowej życiowej ścieżki. Kolejnym może być szansa na usamodzielnienie się i wprowadzenie do lokalu socjalnego.
Przeczytaj także: Na Dzień Matki syn przyszykował jej niespodziankę. Wyrzucił ją z domu
Jest pomysł, aby w naszym mieście stworzyć tzw. "mieszkania kontraktowe" dla bezdomnych. Ale tylko tych, korzystających ze schroniska. Z taką inicjatywą wyszli radni komisji mieszkaniowej Grzegorz Miedzianowski i Piotr Jezierski oraz Witold Buczkowski, szef schroniska im. św. Brata Alberta.
W "lokalach kontraktowych" mieliby zamieszkać bezdomni, którzy dobrze rokują. Czyli tacy, którzy pracują, wyszli bądź leczą się z nałogu. - Na razie myślimy o trzech może czterech osobach - mówi Buczkowski.
Piotr Jezierski dodaje: - Mamy nadzieję, że będzie to motywacja dla pozostałych.
Założenie radnych jest takie, aby lokale socjalne przeznaczone na "kontraktowe" udostępniło miasto z zasobów komunalnych. - Wykorzystalibyśmy te największe, które i tak stoją puste. Zakwaterowalibyśmy tam po kilka osób - tłumaczy Grzegorz Miedzianowski.
Ich zachowanie nadzorowałby opiekun ze schroniska. W grudniu radni ze swoim pomysłem zapoznają pozostałych członków komisji mieszkaniowej.
Podobny projekt od dwóch lat sprawdza się w Wąbrzeźnie. W mieszkaniu komunalnym dla bezdomnych żyje 9 mężczyzn. Jednemu z nich udało się już całkowicie usamodzielnić. Otrzymał lokal socjalny.
Czytaj e-wydanie »