Od stycznia do października tego roku około czterdziestu osób w naszym województwie zatruło się dopalaczami. Średnio: na każde 100 tysięcy mieszkańców dwie osoby trafiły z tego powodu do szpitala.
Przeczytaj także: Lekarze alarmują: Ten lek zastąpił dopalacze!
Wieczna zabawa
To więcej niż średnia krajowa (choć nadal jest u nas lepiej niż np. w Łódzkiem - tam na każde 100 tys. mieszkańców do szpitala trafia prawie 8 osób). Tak wynika z najnowszego raportu w sprawie dopalaczy, jaki przygotował główny inspektor sanitarny.
- Liczba odnotowanych przypadków jest porównywalna z liczbą zatruć narkotykami i jest dużo mniejsza od liczby zatruć lekami - czytamy w dokumencie.
Po raz pierwszy nałożono też w naszym województwie kary na firmy sprzedające dopalacze. I to niebagatelne: łącznie ponad 825 tys. zł. - To efekt zmiany ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii - wyjaśnia Joanna Biowska, rzecznik prasowa toruńskiego sanepidu. - Zmiana pozwoliła nam nakładać kary finansowe na sprzedawców.
Mimo to walka z dopalaczami nadal przypomina nieco zabawę w kotka i myszkę. Sanepid przeprowadza niezapowiedzianą kontrolę, firma sprzedająca niedozwolone środki wnosi sprzeciw. Sprzeciw trzeba rozpatrzyć, a kontrolę czasowo wstrzymać. Od decyzji można zawsze się odwołać - to kolejne tygodnie w zawieszeniu. A gdy można już kontrolę zrobić, okazuje się, że firma już nie istnieje.
- Ale w międzyczasie powstała druga, różniąca się od tej pierwszej kilkoma literami w nazwie - mówi Joanna Biowska. - Możemy z nią walczyć, ale w sposób administracyjny. Oczywiście współpracujemy z policją, lecz konieczne są dalsze zmiany w prawie.
Prokuratura
Tymczasem sklepy sprzedające dopalacze nadal mają się dobrze. W Bydgoszczy i w Toruniu mieszczą się w centrach miast, jeden ze sklepów w centrum Włocławka udało się pod koniec roku zamknąć. Nie wiadomo, czy na długo - ciągle bowiem w kodeksie karnym nie ma skutecznego paragrafu.
Krakowscy prokuratorzy kilkanaście dni temu niemal znaleźli sposób: powołali się na przepis z kodeksu karnego dotyczący wprowadzania do obrotu szkodliwych substancji i narażania życia i zdrowia ludzi.
Takie stanowisko poparł nawet prokurator generalny. Ale krakowski sąd apelacyjny nie zgodził się z taką kwalifikacją prawną i podejrzani o sprzedaż dopalaczy wyszli z aresztu na wolność.