Kontrole punktów handlowo-usługowych to wynik ogólnopolskiej kampanii Ministerstwa Finansów "Nie bądź jeleń, weź paragon". W Toruniu kontrolerzy wzięli pod lupę aż 1783 punkty: sklepy, restauracje i stragany. Wymierzyli 143 kary na 39 tys. zł.
Łatwo pomylić gastrorachunek z paragonem. Na tym pierwszym jest nazwa firmy, data, danie i jego cena, kwota netto i brutto produktu. Paragon musi zawierać jeszcze: logo fiskalne w kształcie stylizowanych liter "PL" oraz unikatowy numer konkretnej kasy, składający się z ciągu dwóch-trzech liter i ośmiu-dziesięciu cyfr. Brak tych danych oznacza oszustwo.
Restauracja kontra etatowcy
"Logo? W życiu bym się nie zorientował" - wzrusza ramionami kolega, który często bywa w restauracjach. "Ja nawet paragonu nie biorę, nie jestem taki drobiazgowy".
Jednak nie o drobiazgowość tu idzie, ale o zainteresowanie tym, co się dzieje z naszymi pieniędzmi. Wbrew pozorom zaufanie jest dobre, ale kontrola... nie wywołuje wilka pazerności z lasu.
"Obroty na Starówce są tak niskie, że trzeba się jakoś ratować" - ocenia jednak znajomy kelner, gdy pytam go, dlaczego restauratorzy kombinują z paragonami. "Moje napiwki w porównaniu do tych sprzed trzech lat spadły o połowę, a są dni, że klienci w ogóle ich nie dają. Nawet im nie wstyd, że utarło się zostawiać dla kelnera te dziesięć procent wartości dania. Sknery".
Żeby więc kelner nie cwaniaczył, może wróćmy do tradycji napiwku? Z wyraźnym zastrzeżeniem podczas jego wręczania, że winien nam się odwdzięczyć paragonem. Z logo.
Czytaj e-wydanie »