Mieszkańcy bloku przy ul. Karpackiej 26 i Tucholskiej 3 w Bydgoszczy cieszyli się, kiedy padał deszcz i robiło się zimno. Bo wtedy mieli pewność, że w nocy nie będzie hałasów, będzie można spać przy otwartych oknach, że nikt nie załatwi się pod ich balkonami, w piaskownicy czy w krzakach. Bo dwie ławki przy piaskownicy od wielu już miesięcy zajęli bezdomni.
Piaskownica nie dla dzieci
- Gdzieś muszą się załatwić, ale dlaczego pod naszymi balkonami? - denerwowali się mieszkańcy parterów obu bloków. A mający dzieci omijali piaskownicę szerokim łukiem i przed korzystaniem z niej przestrzegali innych. Bo lokatorzy ławek załatwiali w niej swe potrzeby fizjologiczne, piaskiem też napełniali przytargane ze śmietników puszki po piwie.
Zobacz także: Pana Stefana spotkać można przy jednym z bydgoskich marketów. - Wiem, że to przeze mnie tak wygląda moje życie - przyznaje
Zgłaszali municypalnym
- Kilka razy zgłaszaliśmy o tym, co dzieje się pod naszymi balkonami do straży miejskiej - mówią mieszkańcy Karpackiej 26 i Tucholskiej 3. - Nic to nie dawało. Bo ci bezdomni znikali na krótko. Wracali na ławki niczym bumerang. Przedwczoraj lało, to spali chyba pod balkonem.
- Kilka razy wynosiłam im zupę, bo przecież bezdomny to też człowiek - opowiada jedna z pań z parteru. Wczoraj lało, to ten Waldek wieczorem, jak wyszłam z psem, siedział nadal na ławce. Obok w bloku mieszka kobieta, która pracowała z jego mamą. Jak zmarła, to wyrzucili tego Waldka z mieszkania. Tułał się, spał najczęściej pod Lidlem, obok w wieżowcu, albo na ławkach. Ponoć sprzątaczki wyrzuciły go przedwczoraj z wieżowca.
Widok z balkonu
Wczoraj o godz. 7 pan Waldek siedział jeszcze na ławce. Kiedy wyjrzałem przez okno godzinę później - leżał obok ławki. Nie ruszał się. Był w samym tylko swetrze, bez kurtki i torby ze swym dobytkiem. O godz. 8.02 telefonowałem pod 112. Radiowóz przyjechał już po kilku minutach. Policjanci wezwali karetkę pogotowia. Przyjechała natychmiast. Lekarz stwierdził zgon. Włożyli zwłoki do worka. Na ławce została kula...
- Od maja w to miejsce byliśmy wzywani przez mieszkańców cztery razy - mówi Arkadiusz Bereszyński, rzecznik Straży Miejskiej. - 16 czerwca, 13 lipca, 11 sierpnia, 20 września. Bo bezdomni spali pod balkonem, załatwiali swe potrzeby fizjologiczne, hałasowali w nocy, spali - co nie jest wykroczeniem - na trawniku i ławkach. Trzy razy zawoziliśmy bezdomnych do punktu pomocy osobom nietrzeźwym. Nic więcej nie możemy zrobić. A oni, jak wytrzeźwieją, wracają w to samo miejsce.
Czytaj e-wydanie »