Na razie gołym okiem widać, że zmienił nazwę na „La Nonna Siciliana”, ma skromniejszą kartę i... wyższe ceny. Czy rewolucja uda się, jak w inowrocławskiej „Penelopie”, czy też skończy się plajtą jak w innej toruńskiej restauracji „Zamkowej”? Znana restauratorka, podobnie jak telewizyjny program, budzi skrajne emocje: od uwielbienia do obrzydzenia. Reklamę potrafi jednak knajpie zrobić nie byle jaką.
Przeczytaj także: Magda Gessler w Toruniu. Zrobiła "Kuchenne rewolucje" w restauracji na Starówce
To transakcja wiązana. „Kuchenne rewolucje” żywią się gastronomiczną porażką i konfliktem. Jeśli Magda Gessler ma lokal uratować, najpierw przedstawić trzeba jego nędzę: słabe jedzenie, niedouczony personel, nieporadnego szefa, najlepiej skłóconego z (wstaw właściwe, personelem, szefem kuchni, żoną, matką, dziećmi). Scenariusz alternatywny to dobre jedzenie i załoga na poziomie, ale brak pomysłu na knajpę.
Lokal, który chce w ciągu czterech telewizyjnych dni zostać uzdrowiony przez Magdę Gessler i zyskać sławę na pół kraju, musi swoje problemy sprzedać na wizji. Co sprzedała knajpa przy Łaziennej?
Czytaj na następnej stronie -->
Bo kucharze nadużywali?
- Umowa z telewizją zobowiązuje nas do tajemnicy - mówi właściciel restauracji. - Mimo tego, że „naszego odcinka” jeszcze nie emitowano, zainteresowanie klientów wzrosło.
Magda Gessler z ekipą była przy ul. Łaziennej 22 w Toruniu w grudniu. W lokalu, który przez pewien czas próbował działać jako „Asia House”, a od lipca 2016 roku - jako „Italian House”. Ale właściciel miał na głowie wiele innych spraw, pozakulinarnych, i biznes wymykał mu się chyba spod kontroli. Kiedy zmienił kuchnię orientalną na włoską, atmosfera lepsza nie była.
Oto, co sam właściciel napisał w listopadzie na facebookowym profilu restauracji, odpowiadając na krytyczną opinię: „(...) Bardzo słaby komentarz, wygenerowany przez znajomego dwóch kucharzy, którzy zostali wyrzuceni za picie alkoholu oraz nadużycie środków odurzających w pracy. Ze względów bezpieczeństwa nie mogliśmy zaakceptować tej sytuacji”.
Mimo tych kłopotów „Italian House”, stawiający na świeże i oryginalne produkty oraz włoskie smaki, doczekał się miłośników. Świadczyły o tym komentarze usatysfakcjonowanych gości.
Dziś restauracja nazywa się „La Nonna Siciliana”. Ma zdecydownie skromniejszą kartę dań i trochę wyższe ceny, ale nadal stawia na smaki Italii. „Kuchenne rewolucje” wracają na antenę 16 lutego, więc zainteresowanym pozostaje cierpliwie czekać na 15. sezon programu.
Przeczytaj także: Będzie kolejny sezon Kuchennych Rewolucji w TVN [nowa ramówka TVN]
Tymczasem na facebookowym profilu „La Nonny Siciliany” - opinie skrajne. „Kolejny przykład restauracji, która po „Kuchennych rewolucjach” zyskuje tylko jednorazowych klientów. (...) Mniej rozgotowany makaron można spotkać w szpitalach; na sto procent nie był przygotowywany na świeżo” - ocenia Marta.
„Zdecydowane smaki, dania świeże i umiarkowanie doprawione. Czuć jakość i zaangażowanie obsługi” - pisze z kolei Michał.
„Penelopa” i finał ze śrubką
W Inowrocławiu znana restauratorka gościła w 2011 roku. Rewolucjonizowała restaurację „Penelopa”, działającą do dziś obok czterogwiazdkowego hotelu przy ul. Solankowej.
- Obroty wzrosły nam o 85 procent - takim stwierdzeniem kończył przygodę z Magdą Gessler właściciel lokalu Tomasz Dybalski. Nim jednak do tego doszedł, przeszedł na wizji sporo...
Początek programu to, rzecz jasna, obraz nędzy i rozpaczy. Karta dań w „Penelopie” liczy aż 80 pozycji, kelner nie potrafi wymówić nazwy spaghetti „aglio olio peperencino” , a w kuchni nie ma szefa. Negatywnym bohaterem okazuje się pan Michał, menadżer lokalu, który nie potrafi zadowolić Magdy Gessler i podać dziesięciu najczęściej zamawianych dań. Inowrocławianie natomiast o „Penelopie” mówią źle: że jedzenie bez smaku, niedoprawione jakieś...
Gwiazda programu wie jednak, co robić. Zza garów wyłuskuje prawdziwy talent - panią Anetę, której pasta bolognese wywołuje uśmiech na twarzy. Ustawia relacje między właścicielem a menadżerem, a całą załogę zabiera na wycieczkę do niedalekiej Kołudy. Tam, jak wiadomo, hodowana jest od lat duma Kujaw: gęś biała kołudzka.
Zintegrowany personel gotów jest już do finału, czyli uroczystej kolacji. Gwoździem programu jest „prawdziwa carbonarra”. Widzowie na długo zapamiętają, że to pod wodzą Magdy Gessler wyląduje w niej śrubka z kuchennego młynka. Szczęśliwie nikt jej nie połknie.
Powrót restauratorki do Inowrocławia wypadnie pomyślnie, mimo odejścia z pracy pani Anety. Rewolucja zostanie przez Magdę Gessler przypieczętowana pochwałami na wizji, a właściciel wypowie słowa o 85-procentowym wzroście obrotów. Amen.
Co dzieje się z „Penelopą” dziś? Ma się całkiem dobrze. Na stronie internetowej hotelu i restauracji znaleźć można zdjęcia Magdy Gessler z załogą. Z właścicielem, mimo prób, nie udaje nam się porozmawiać.
A co sądzą o restauracji goście? Znów opinie mają bardzo różne. „Po rewolucjach Magdy Gessler pozostały w tym miejscu tylko dekoracje. Tatar to jakiś żart. Pasty i inne potrawy jałowe jak dla dzieci. Obsługa niesympatyczna” - pisze Katarzyna na facebookowym profilu lokalu. Rajmund natomiast gorąco poleca: „Pyszne jedzenie i super wystrój! Miła obsługa!”
Plajta „Zamkowej” przed emisją
W Toruniu „Kuchenne rewolucje” gościły aż dwukrotnie w roku 2010. Największym echem odbyła się wizyta w restauracji „Zamkowa”. Lokal, położony w centrum, w ruinach Zamku Krzyżackiego, zamknął swe podwoje 30 września. Telewizja tymczasem wyemitowała program 16 października. Jak się okazało, mimo próśb właścicieli, by tego nie robić.
- Magda Gessler nic nam nie pomogła. Pomogła najwyżej swojemu show - twierdził Henryk Skrobiszewski, restaurator.
O co miał żal do gwiazdy „Kuchennych rewolucji”? O to, że nie wspomniała nawet słowem o ich podstawowym problemie, jakim był zabójczy czynsz, dyktowany przez ZPR (dawniej Zjednoczone Przedsiębiorstwa Rozrywkowe SA). To on, a nie błędy biznesowe - zdaniem mężczyzny - pogrążyły „Zamkową”. - Poza tym, Magda Gessler spędziła w kuchni tylko jakieś pół godziny - skarżył się Henryk Skrobiszewski.
Magda Gessler, w telefonicznej rozmowie, ripostowała: - Mój powrót do „Zamkowej” po około półtora miesiąca był tragiczny. Restauratorzy nie wprowadzili w życie nawet podstawowych rad. - Niektórym wydaje się, że sama emisja programu równa się reklamie i cudowi. Tak nie jest, bo, po pierwsze, do emisji wcale nie musi dojść. Dlatego sukces osiągają ci, którzy traktują mnie poważnie i biorą sobie do serca moje rady.
„Pod Arsenałem” to „Po naszemu”
Rewolucja udała się za to w restauracji „Pod Arsenałem” przy ul. Dominikańskiej. - Magda Gessler jest osobowością dominującą, kobietą dynamitem, ale warto jej zaufać i posłuchać - zapewniał personel lokalu.
- To nie poszło na wizji, ale restauratorka złożyła nam propozycję pracy u siebie, w restauracji w Warszawie - nie bez dumy zdradzał Jacek Kobędza, młody kucharz, którego telewidzowie poznali pod pseudoniemem „Dziadzia”.
Według wytycznych Magdy Gessler restauracja miała stać dziczyzną w przystępnych cenach. I przez jakiś czas tak było. Dziś „Pod Arsenałem” to lokal rozrywkowy. A mieszcząca się tu nadal restauracja to „Po naszemu”. Oferuje niedrogie dania polskie. Chwalone są pierogi.