
Łucja Wróblewska, z domu Woźniakowska sypie kopiec na Sowińcu - sierpień 1935 roku
(fot. ze zbiorów Pana Józefa Wróblewskiego)
- Z bratem Andrzejem byliśmy wychowywani w duchu patriotycznym. W domu dziadków wisiał portret Józefa Piłsudskiego, a mamusia należała do tych Polaków, którzy po śmierci Marszałka jechali na Sowiniec, by sypać mu kopiec - opowiada pan Józef Wróblewski, przyjaciel "Albumu bydgoskiego".
Dla pana Józefa, co roku, rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości jest datą szczególną. - Rodzice i dziadkowie zawsze podkreślali, jak ogromne były zasługi Józefa Piłsudskiego dla Polski. Po jego śmierci moja mamusia Łucja Woźniakowska, po mężu Wróblewska, pojechała na Sowiniec, by sypać kopiec Marszałkowi. Mam w albumie zdjęcia, na których widać, jak mama trzyma taczkę wypełnioną piaskiem. Jedno z nich dziś pokazuję Czytelnikom. Ile razy odwiedzaliśmy całą rodziną Kraków, to mamusia zawsze wspominała o sypaniu kopca i udawaliśmy się na spacer na jego szczyt - opowiada pan Józef.
Policja na posterunku
Pół roku temu pan Józef Wróblewski, w bogatych zbiorach pamiątek po ojcu - zasłużonym działaczu Bydgoskiego Towarzystwa Wioślarskiego, odnalazł kilka numerów pisma "Na posterunku" z lat 1926-1929. Była to gazeta policji polskiej.
- Najprawdopodobniej egzemplarze tego tytułu tata otrzymał od swojego brata Józefa, który w okresie międzywojennym był komendantem policji w Gnieźnie, Poznaniu i Nowym Tomyślu. Wujek trafił do obozu w Ostaszkowie i został zamordowany przez NKWD w 1940 roku w Miednoje - słyszymy.
Chce walczyć z zaborcami
W jednym z październikowych numerów "Na posterunku" z 1927 roku Antoni Anusz, poseł na Sejm, tak opisuje dzieciństwo i młodość Józefa Piłsudskiego: "Urodził się w 1867 roku w Ziemi Wileńskiej, w majątku Zułowie. Urodził się cztery lata po wybuchu ostatniego powstania, gdy cała Litwa jęczała po krwawemi rządami okrutnego Murawjewa i gdy każdy dom, każda rodzina polska opłakiwała kogoś z bliskich, który, jeśli nie zginął w powstaniu lub na szubienicy, to konał powolną śmiercią gdzieś w śniegach Sybiru. Mały Ziuk (tak bowiem nazywano w domu rodzinnym dzisiejszego kierownika rządu Rzeczypospolitej) słuchając opowiadań o bohaterstwie i poświęceniu powstańców, o niewoli i poniżeniu narodu, snuł w młodocianej główce plany przyszłych walk z zaborcami Polski.
W gimnazjum rosyjskiem młodziutki Ziuk stał się sam bezpośrednią ofiarą tego barbarzyńskiego systemu szkolnego, który obrażał uczucia, wypaczał umysły i charaktery młodzieży polskiej. Silny charakter Piłsudskiego zwycięsko wyszedł z tej katowni moralnej, jaką była szkoła rosyjska dla dzieci polskich. Pobyt w niej zwiększył tylko Jego nienawiść do zaborców, zahartował i jeszcze bardziej naprężył wolę do walki z najazdem. Po skończeniu gimnazjum, jako młodzieniec osiemnastoletni, Piłsudski wyjeżdża do Charkowa na uniwersytet, z którego wydalony za udział w rozruchach, oddaje się wytężonej i niezmordowanej działalności w imię wolności i niepodległości narodu, działalności przerywanej jedynie odsiadywaniem więzienia i wygnaniem do Wschodniej Syberji, które to okresy wykorzystuje do studjów naukowych, do pogłębienia i wszechstronnego rozszerzenia swej wiedzy (...)". Czcijmy kolejne rocznice odzyskania niepodległości
W tym samy numerze "Na posterunku" Czesław Rokicki apeluje: "Dobrze uczynił pierwszy marszałek Polski i obecny prezes ministrów Piłsudski, że wznowił uroczystą pamiątkę dnia, w którym pęta niewoli zerwaliśmy. Jakieżby dzień wyzwolin narodowych mógł nie być święcony w wyzwolonej Polsce! Lecz za tem wspomnieniem radosnego dnia listopadowego, w którym zrzuciliśmy jarzmo zaborców, snuć się powinny z głów polskich myśli o przyszłości Polski i o pracy dla niej. Inaczej rocznica ta sprowadzałaby się do szumnego i pustego obchodu, w którym się dziś uczestniczy, a jutro zapomina (...)".
Czytaj e-wydanie »