Obiecałem żonie i dzieciom, że święta Bożego Narodzenia spędzimy już na swoim, w Mąkowarsku, a nie w bloku w Bieskowie - mówi Janusz Adamowicz. - Wszędzie dobrze, ale u siebie najlepiej.
Ale przecież nie byłoby tego nowego domu, gdyby nie dobrzy ludzie. To przecież dzięki nim dostaliśmy w darze 120 tysięcy złotych. Nie liczę rzeczy, które otrzymaliśmy zaraz po pożarze, bo przecież straciliśmy cały dobytek i wyszliśmy w tym, co mieliśmy na sobie...
Przeczytaj także: Spotkała ich wielka tragedia. Chcą spędzić święta w nowym domu w Mąkowarsku
Nie jesteśmy w stanie odwdzięczyć się tym wszystkim ludziom... Powinniśmy ich po nogach całować... A kiedy zaczęliśmy budować nowy dom, bo przecież 120 tysięcy nie wystarczyło, to lista darczyńców znowu się wydłużyła. Do akcji pomocy już w dniu pożaru włączyła się też "Pomorska". Rozebrać pogorzelisko pomogli jeszcze zimą sąsiedzi, mieszkańcy Mąkowarska, strażacy. W lipcu ruszyła budowa nowego domu.
Ale pieniędzy wystarczyło na stan surowy zamknięty. Z dachem krytym blachoda-chówką, oknami i drzwiami. Na jakim etapie jest dziś budowa domu?
- Z kolegą kończymy tynkowanie ścian - mówi pan Janusz. - Zaczynamy wylewanie betonem podłóg. I tu zaczyna się problem. Bo trzeba będzie czekać 30 dni, aż zastygnie. Wtedy dopiero będzie można z robotą ruszyć dalej. Mamy nadzieję, że wykończymy choć część domu na tyle, by święta spędzić już na swoim.
Na pytanie: Czego brakuje? - Janusz mówi: - Czasu.
Przeczytaj także: 18 grudnia 2012 stracili wszystko. Spłonął dom z całym dobytkiem. Kto pomoże Adamowiczom?
Czytaj e-wydanie »