W Wielki Piątek dawano "boże rany". Gospodyni wstawała najwcześniej i rózgą smagała po nogach wszystkich domowników. Zwyczajem tym dawano do zrozumienia, kto tu rządzi.
Miał też wydźwięk magiczny
ponieważ mawiano, że kto dostał boże rany, tego przez cały rok nie będą się trzymać insekty. Kiedy w Wielką Sobotę pierwsza do domu weszła kobieta znaczyło to, że krowy będą głównie wydawać na świat jałówki. Gorzej, gdy do chałupy pierwszy zameldował się mężczyzna, bo jego obecność gwarantowała urodzaj na byczki.
W niecodzienny, malowniczy sposób odbywało się zawiadamianie o mającym się odbyć ślubie. Elegancko ubrani drużbowie na pięknie przystrojonych koniach jeździli wierzchem i indywidualnie zapraszali gości na ślub i weselne przyjęcie. W dawnej Świedziebni śluby i wesela nie odbywały się tak jak dzisiaj, w sobotę, tylko w niedzielę. Ksiądz nie zezwalał na tę uroczystość w sobotę, ponieważ goście weselni zmęczeni i niewyspani nie poszliby na niedzielną mszę.
Bardzo uroczyście obchodzono święto Matki Boskiej Zielnej, połączone z miejscowym odpustem w Księtem. - Bardzo żałuję, że obyczaj ten już zaginął. Pamiętam, że mieszkałam wówczas w Rokietnicy i dreptałam wiele kilometrów przez łąki do kościoła. A łąki były piękne, zielone, ukwiecone. Ludzie robili bukiety z kwiatów, ziół i warzyw i nieśli poświęcić do kościoła. Tuż przy nim biło źródełko, przez niektórych uważane za cudowne. Parafianie nabierali z niego wody, która później służyła do poświęcenia zwiezionego z pól zboża. Czynność ta zawsze należała do gospodarza - wspomina Zofia Adamska.
Mieszkańcy Świedziebni licznie odwiedzali
w ramach pielgrzymek miejscowości Studzianka i Skępe, gdzie miały występować objawienia Maryjne. A jaki świedziebnianie mieli sposób przeciwko złym spojrzeniom i urokom? Każdej żywej istocie, szczególnie nowonarodzonej należało zawiązać czerwoną wstążeczkę. Pomagało także pocieranie złotą obrączką po grzbiecie stworzenia podejrzanego o urzeczenie. Pięknie w gminie Świedziebnia kończono żniwa. Zatrudniani do nich kośnicy z ostatnich zebranych z pola kłosów formowali snopek, który potem z pieśnią na ustach i najlepszymi życzeniami przynosili pani gospodyni.
Kiedy nastawała zima zaczynało się wielkie, wiejskie młócenie ziarna. Ludzie chodzili jedni do drugich i pomagali sobie wzajemnie. Chętnie pomagali sobie dosłownie we wszystkim. Czy przetrwało to do dziś? To już temat na zupełnie inną opowieść.
A łąki były piękne...
Liliana Sobieska

Na zdjęciu - Zofia Adamska.
Gmina Świedziebnia, cząstka powiatu brodnickiego, ma własne obyczaje, nadające jej charakterystyczny, regionalny rys. Prawdziwą skarbnicą wiedzy w tej dziedzinie jest Zofia Adamska, emerytowana nauczycielka historii ze Świedziebni.