
Są takie reklamacje, które touroperatorów wprawiają w osłupienie. Pewien klient skarżył się, że w hotelu są komary i nikt nic nie robi z tym faktem.

- Pewna pani kazała nam wyłapać koty, które znajdują się na terenie hotelu i przebadać weterynaryjnie, bo jeden z nich ugryzł dziecko. Wyniki badania mieliśmy przesłać tej pani. Problem w tym, że nie wiedzieliśmy, które koty mamy wyłapać, bo przecież nie są numerowane, a koty krążą między hotelami. Była też klientka, której nie podobało się, że w hotelu, który w nazwie miał słowo Family było za dużo dzieci. Załatwiały swoje potrzeby w pampersy, a najgorsze było to że ta turystka z koleżanką poszły do fryzjera, a potem do jacuzzi i tam też były dzieci i zniszczyły im fryzury - słyszymy w jednym z biur podróży.

Była też klientka, która siedziała w pokoju po ciemku, bo nie wiedziała, że trzeba włożyć klucz do kontaktu. Po kilku dniach zadzwoniła z pretensjami na koszt biura podróży.

Poskarżył się też wczasowicz, który złamał ząb na kotleciku mielonym i żądał odszkodowania.