Przeprowadzane są rozmowy z funkcjonariuszami drogówki, ale nikt nie został ukarany dyscyplinarnie. Żeby kogoś ukarać potrzebne są dowody - mówi kom. Monika Chlebicz, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji.
Jedno ze zdjęć - "tirówki" w mundurze siedzącej w radiowozie i wytykającej język - opublikowała jedna z gazet.
Przeczytaj także: Tirówki: - Zabawiali się z nami policjanci na służbie
Jak się dowiedzieliśmy, policjanci już rozmawiali z dziewczyną ze zdjęcia. - Tłumaczy, że fotografia pochodzi sprzed lat, że mężczyzna, który pozwolił usiąść w radiowozie to stary znajomy. Wszystkie panie, z którymi przeprowadzamy rozmowy mówią właściwie to samo, że nie nic nie wiedzą, nie widziały i nic do policjantów nie mają - dodaje kom. Monika Chlebicz.
Do policjantów nic nie ma także prokuratura, która nie prowadzi dochodzenia w sprawie ujawnionych przez nas informacji. - Nic, co się ukazało w gazetach, nie nosi znamion przestępstwa. Co najwyżej nadaje się na "dyscyplinarkę" - mówi bydgoski śledczy.
Policjanci badają też sprawę autobusu konwojowego, o którym napisaliśmy. Zdjęcie stojącego na poboczu samochodu i jego rejestracji także wykonała prostytutka. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że załoga autobusu wszystkiemu zaprzecza. Podobnie, jak funkcjonariusz z Bydgoszczy, którego sprawę badało Biuro Spraw Wewnętrznych kilka lat temu. Wtedy sprawę umorzono, bo nie było dowodów na to, że za mandaty "tirówki" płaciły seksem.
Przeczytaj także: Dziewczyny z krajowej "dziesiątki" na obwodnicy znów mają na pieńku z policją
Funkcjonariusze nie mają wątpliwości. - To zemsta, zostały namówione przez swoich stręczycieli, bo drastycznie spadały im dochody. A u nas nikt taki głupi nie jest. Pozwalamy sobie na żarty z dziewczynami, ale na nic więcej - zaznacza nasz informator z "drogówki".
Ale prostytutki, choć już nie zarzucają policjantom wykorzystywania, nacierają nadal. Próbują podsuwać mediom rzekome ofiary mundurowych. Wczoraj rozmawialiśmy z "tirówką", która twierdzi, że policjanci zabrali ją do komisariatu, a tam powyrywali kolczyki z uszu.
Czytaj e-wydanie »