- Ona jest jak członek rodziny, mamy ją od trzydziestu lat, a ma piętnaście lat więcej - tłumaczy Mirosław Dolata, mieszkaniec Aleksandrowa Kujawskiego, rencista, który z powodu problemów chorobowych musiał zrezygnować z pracy kierowcy tira.
Prowadzi do ogrodu na tyłach domu, gdzie stoi wielka... agawa z pniem wysokim na około 6-7 metrów, zakończonym baldachimem kwiatowych pręcików.
- Agawa kwitnie tylko jeden raz w czasie swojego żywota. Wydając na świat kwiaty, żegna się z życiem - mówi właściciel dorodnej rośliny.
Agawa - to rodzaj rośliny z rodziny agawowatych. Liczy ponad 100 gatunków rosnących dziko od południowych części USA do północnych rejonów Ameryki Południowej. Stamtąd trafiła do Europy jako roślina ozdobna. Do jakiego gatunku należy ta w aleksandrowskim ogrodzie, pan Mirosław nie wie.
- Trzydzieści lat temu ówczesny Bank Rolny postanowił pozbyć się agawy. Żona, która tam pracowała, zdecydowała się zabrać ją do naszego domu. Wówczas mówiono, że agawa miała piętnaście lat - opowiada jej obecny właściciel. - Od wiosny do jesieni stała w ogrodzie, na zimę chowaliśmy ją do garażu - dodaje.
W jego głosie słychać troskę i coś w rodzaju czułości, chociaż przyznaje, że z latami wciąganie i wyciąganie agawy z garażu stawało się coraz trudniejsze, bo roślinie dobrze jest u Dolatów. Rosła rośnie wzwyż i wszerz. - Musiałem prosić sąsiadów i kolegów, by pomogli przy jej przesuwaniu. Miałem nawet pomysł, by oddać ją do Lichenia - nie ukrywa Mirosław Dolata. Opowiada, jak w tym roku rozsypała się skrzynka, w której rosła agawa. Właściciel zrobił nową, wzmocnioną metalowymi obręczami. Osadził skrzynię na kółkach, dorobił przykręcany dyszel. Żeby sobie i pomocnikom ułatwić przemieszczanie rośliny. Wychodzi na to, że w nowej skrzyni agawa długo nie pożyje.
- Od początku maja zaczął z jej środka wyrastać gruby zielony pień w tempie około dwudziestu centymetrów dziennie - opowiada Dolata. Wyrósł aż pod dach i na końcu pojawiły się zalążki kwiatów, a teraz są tam żółtozielone pręciki. Na koniec pojawią się płatki kwiatów i to będzie koniec jej żywota - dodaje nasz rozmówca.
„Starość” agawy widać na jej liściach, na których pojawiły się wyraźne... zmarszczki. - Traci wodę - tłumaczy Dolata. - Ale ma też jedną odnóżkę - odgarnia ostrożnie sztywne liście z ostrymi kolcami. Pokazuje mały pióropusz świeżych zielonych listków. Takich odnóżek (każda w osobnej doniczce) rośnie wokół domu Dolatów kilka. Największa stoi na tarasie.
Mirosław Dolata cieszy się, że jego agawa zakwita, bo nie każdy ma okazję zobaczyć ją w takim stadium. Ale jednocześnie nie ukrywa żalu, że umiera roślina, z którą zżył się i on, i jego rodzina.
- Dwa tygodnie temu urządziłem zjazd rodzinny w ogrodzie, by rodzina mogła się na nią napatrzeć i pożegnać - zdradza nasz rozmówca.