Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Albert Manikowski przez 24 lata przewiosłował przez Brdę 150 tys. km

Małgorzata Wąsacz
Przed uroczystością łodzią przeprawiły się m.in. córki przewoźnika Anna i Teresa oraz Franciszek Manikowski.
Przed uroczystością łodzią przeprawiły się m.in. córki przewoźnika Anna i Teresa oraz Franciszek Manikowski. Andrzej Muszyński
Ktoś kiedyś wyliczył, że Albert Manikowski przez 24 lata przewiosłował przez Brdę 150 tys. km. Od piątku (14 listopada) nabrzeże w miejscu przeprawy nosi jego nazwisko.

O d 1945 roku aż do końca 1969 roku Albert Manikowski łodziami przewoził bydgoszczan przez rzekę. - Dzięki niemu mieszkańcy miasta mogli dotrzeć do pracy, szkoły czy na mecz żużlowy. Bez tej przeprawy nie byłoby rozwoju miasta. Przewoźnik, ciężko pracując od świtu do późnego wieczora, spełniał oczekiwania bydgoszczan. Cieszę się, że doczekaliśmy tego momentu, gdy nabrzeże Brdy w miejscu przeprawy nosi nazwę nabrzeże Manikowskich. Nawiązując do tradycji zastanawiamy się, by latem uruchomić sezonową przeprawę przez Brdę - mówiła podczas piątkowej uroczystości Elżbieta Rusielewicz, wiceprezydent Bydgoszczy.

Przez Brdę płynął do szkoły

Wraz z Albertem Manikowskim na drugi brzeg Brdy przeprawiał się także Roman Jasiakiewicz, przewodniczący Rady Miasta. - Z rodzicami mieszkaliśmy przy ulicy Chopina, a uczyłem się w II Liceum Ogólnokształcącym. Zatem zawsze szedłem do ulicy Krakowskiej, a potem nabrzeżem i wsiadałem do łodzi. Tak samo wracałem ze szkoły. Przeprawa Alberta Manikowskiego była znakomitym rozwiązaniem dla bydgoszczan - podkreślał Roman Jasiakiewicz.

Senior rodu jest dumny z syna

W piątkowej uroczystości nad Brdą uczestniczyło bardzo wielu przedstawicieli rodziny Manikowskich, m.in. dwie córki przewoźnika - Anna i Teresa. Nie kryły radości z tego, Rada Miasta doceniła zasługi ich ojca. - Jego łódka była łącznikiem miedzy prawo- i lewobrzeżną stroną Bydgoszczy. To bardzo miłe, że tata na zawsze zapisał się w pamięci mieszkańców naszego miasta. Wielu wciąż chętnie wspomina, jak przeprawiał ich na drugi brzeg Brdy - opowiadała Anna Wiśniewska.

Jej kuzyn Franciszek Manikowski dopowiadał: - Senior rodu, Stefan Manikowski, ojciec Alberta, z pewnością patrzy dziś na nas z góry. Jest dumny, że jego syn przez tyle lat przeprawiał bydgoszczan przez rzekę. Nie kryje również radości z tego powodu, że po czterdziestu pięciu latach mieszkańcy wciąż pamiętają ostatniego przewoźnika. A wszystko zaczęło się przez przypadek. W 1945 roku w pobliżu ulicy Krakowskiej, na prawym brzegu Brdy, Stefan Manikowski, zacumował barkę "Marię, uszkodzoną w Gdańsku podczas wojny. Zaczęli do niego przychodzić bydgoszczanie z pytaniem, czy nie mogliby łodzią zostać przewiezieni na drugi brzeg rzeki. Tego zadania podjął się Albert Manikowski i było to jego źródło utrzymania przez wiele lat.

Po pomidory na Babią Wieś

Przewoźnika doskonale pamiętają Czytelnicy "Albumu bydgoskiego". - W niedzielę, po meczu żużlowym, na brzegu Brdy ustawiały się tłumy kibiców, którzy czekali na przeprawę przez Brdę. Pan Manikowski był przygotowany na tylu chętnych, więc tego dnia zawsze używał największej łodzi. Mogła pomieścić około 180-190 osób. Nie pamiętam dokładnie, ile kosztował transport łodzią, ale na pewno to nie były duże pieniądze. Pan Manikowski był bardzo miły, zagadywał pasażerów, pytał o wynik meczu - opowiada Roman Trzeciak, od ponad sześćdziesięciu lat mieszkaniec Szwederowa .

Alberta Manikowskiego pamięta też Ewa Pączkowska. W latach sześćdziesiątych z rodzicami mieszkała przy ul. Piotrowskiego. - Moja mama na rynku przy ulicy Grodzkiej poznała panią Jaskólską, która z mężem prowadziła ogrodnictwo na Babiej Wsi. Prosto z wozu sprzedawała owoce i warzywa. Chętnych nie brakowało. Pamiętam, że z mamą również często przeprawiałyśmy się przez Brdę do pani Jaskólskiej, by kupić u niej pomidory malinowe. Ależ one były wielkie - prawie jak talerzy śniadaniowy. A jakie pyszne! Zajadaliśmy się nimi na śniadania i kolacje. Mama też robiła przecier pomidorowy, a potem z niego gotowała zupę. Choć miałam wówczas kilka lat, to doskonale pamiętam pana Manikowskiego, który przeprawiał przez Brdę. Na pewno nie pływałyśmy wielką łodzią, tylko taką mniejszą, na kilkanaście osób. Niestety, mama już od prawie trzydziestu lat nie żyje, więc nie mogę jej poprosić o więcej wspomnień o przeprawie - opowiada pani Ewa.

15 groszy za przejazd

Przewoźnik dysponował trzema łodziami. Na co dzień używał ten najmniejszej, drewnianej, mogącej pomieścić piętnaście osób. Gdy było więcej chętnych, przewoził ich w większej łodzi - 50-osobowej konstrukcji stalowej. Natomiast żeby szybko i sprawnie przewieźć kibiców meczy żużlowych na stadion Polonii używał największej stalowej łodzi mogącej pomieścić 180-200 pasażerów. Na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych ubiegłego stulecia firma prosperowała tak dobrze, że ukryci w nabrzeżnych szuwarach pracownicy izby skarbowej obserwowali pracę przewoźnika i licząc pasażerów starali się ustalić czy odprowadza stosowny do zysków podatek. Przejazd łodzią przez Brdę kosztował wówczas zaledwie 15 groszy, później 30 groszy od osoby.

Zgodnie z tradycją

Przypomnijmy, że na mocy uchwały Rady Miasta Bydgoszczy z 24 września 2014 roku nabrzeżem Manikowskich został nazwany fragment nabrzeża Brdy w okolicy Hali Łuczniczka, na docinku od mostu Esperanto aż do mostu Pomorskiego. - Staramy się nazewnictwo ulic i miejsc w Bydgoszczy związać z tradycją naszego miasta. Stąd też decyzja o nadaniu nabrzeżu Brdy, w miejscu przeprawy, nazwy nabrzeże Manikowskich - podkreśla Stefan Pastuszewski, zastępca przewodniczącego Komisji Kultury i Nauki Rady Miasta w Bydgoszczy, a także przewodniczący Zespołu ds. Nazewnictwa Miejskiego.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska