Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Album toruński. Hanna Wittstock: rodzinna miłość do kultury

Kamila Mróz
Hanna Wittstock
Hanna Wittstock archiwum prywatne
Hannie Wittstock sztuka w duszy gra. - Skąd jej się to wzięło? - żartowali rodzice, wspominając seniorów rodziny.
Hanna Wittstock
Hanna Wittstock archiwum prywatne

Hanna Wittstock
(fot. archiwum prywatne)

- Na szczęście nie zostałam aktorką. Dziękuję tym, którzy o tym zdecydowali - torunianka Hanna Wittstock śmieje się, składając ręce w wyrazie wdzięczności.

- Ktoś ją o jeden raz za dużo zaprowadził do teatru - żartował tata Hani, gdy zdecydowała się zdawać do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej we Wrocławiu. Bardzo chciała studiować właśnie w tym mieście. Jednocześnie złożyła dokumenty do szkoły warszawskiej, ale tym razem na teatrologię. I tu się dostała.

Recenzje pisała jednak wyłącznie na studiach. Zawodowo już przez wiele lat zajmowała się animacją kultury, organizując m.in. przeglądy w Domu Muz, robiła festiwale teatralne, współpracowała z innymi twórcami.

W pewnym momencie poczuła zmęczenie eventami. Chciała pobyć trochę sama ze sobą, w spokoju.

Dwa lata temu zaczęła utrzymywać się z produkcji biżuterii. - Robiłam ją już wcześniej - dla siebie, przyjaciół, rodziny - opowiada. - Było tego coraz więcej, więc sprzedawałam moje wyroby po galeriach. Pojawiły się stałe klientki. Założyłam galerię internetową.

Czytaj także: Album toruński. Lokomotywą spalinową jeździł jako jeden z pierwszych w mieście

Gdy zabrakło jej bezpośredniego kontaktu z klientami i na to znalazła sposób. - Za mną wyjazdowe lato. Fantastyczna sprawa - odwiedziłam wiele kiermaszy rękodzielniczych. Tam spotkałam podobnych do mnie ludzi. Wiele rzeczy się wydarzyło. Wiele się nauczyłam. Teraz mam materiał na książkę - znowu się śmieje.

Biżuteria ujawniła też jej miłość do kamieni szlachetnych. Z opali czy agatów robi naszyjniki, kolczyki, bransoletki.

Wychowana w miejscach kultury

Ostatnie dwa lata traktuje jak "cudowną lekcję". - Taka praca w domu wymaga zupełnie innej energii. Zobaczyłam, że posiadam autodyscyplinę, że potrafię sama się zorganizować. To się działo naturalnie - mówi. Uważa zresztą, że od życia trzeba brać to, co nam ono daje. - Spinanie się nie przynosi efektów - sądzi. - Na siłę wymyślony scenariusz często nam nie służy, bo może okazać się fatalnie napisany.

Ostatnio, ponownie, ciągnie ją do animacji. Czy kierują nią geny?
- Wychowałam się w miejscach kultury - przyznaje. - Tam, jako dziecko spędzałam każde moje wakacje.

W Wielu na Kaszubach jej wujek Leonard Brzeziński w latach 70. prowadził prywatne muzeum. - Był przedwojennym nauczycielem. Po wojnie zajął się zbieraniem dorobku kulturowego okolic, w których mieszkał. Spisywał wszystko, co wiązało się z tradycjami regionalnymi. Było tego tak dużo, że kupił kamienicę i założył w niej Muzeum Regionalne. Niespotykana sprawa w tamtych czasach.

Najlepsze artykuły za jednym kliknięciem. Zarejestruj się w systemie PIANO już dziś!

W muzeum mogła dotykać eksponatów. Nadal pamięta ich rozstawienie. Zamyka oczy i dokładnie to widzi.

Wuj Leoś miał też zdolności artystyczne. Nie tylko robił biżuterię, zwłaszcza z rogów, ale i wyszywał - co więcej - stworzył własną szkołę haftu.

- Nie miał dzieci, więc naturalne było, że dzieci swojej siostry, czyli mojej babci, a więc m.in. mojego tatę, traktował jak własne. Ja z automatu stałam się jego wnuczką. Gdy tylko przyjeżdżałam do Wiela na wakacje najpierw biegłam przywitać się z wujkiem, a potem z pewną figurką, która tam stała - śmieje się pani Hania.

Do dziś nie wie, co takiego było w św. Rochu, że traktowała go w tak szczególny sposób.

Stworzył własną szkołę haftu

Leonard Brzeziński zmarł w 1984 r., przepisując eksponaty na rzecz państwa, zostały przeniesione do tamtejszego ośrodka kultury. - Co ciekawe, osiem lat temu, gdy odbyła się sesja naukowa poświęcona wujkowi, osoby, które go znały na co dzień mówiły, że był milczący, raczej słuchający. Byłam zupełnie zaskoczona! Mnie wujek cały czas coś opowiadał! - wspomina.

Niedawno brat taty Hani, który nadal mieszka w Wielu zaczął robić drewnianą biżuterię, malując na niej motywy haftu stworzone przez Leonarda Brzezińskiego. Wkrótce pojawią się one w galerii internetowej Hanny Wittstock.

Z kolei druga babcia Hani (mama jej mamy) w Pływaczewie, niedaleko Wąbrzeźna, kierowała domem kultury. - Zajmowała się i plastyką, i literaturą i teatrem. Występowałam nawet w reżyserowanych przez nią przedstawieniach, otrzymując jakieś nagrody - mówi torunianka. I dodaje ze smutkiem: - Teraz świat wygląda nieco inaczej. Dla mnie działanie w kulturze to jednak jest misja.

A jednak... nie może bez tego żyć.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska