Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aleksandra Lewandowska z czterooktawową skalą głosu mogła zostać znaną śpiewaczką. Los chciał inaczej

Renata Kudeł, [email protected]
Dom Aleksandry Lewandowskiej z Osiecza Małego jest pełen muzyki i książek
Dom Aleksandry Lewandowskiej z Osiecza Małego jest pełen muzyki i książek Renata Kudeł
- Uwielbiam konkursy muzyczne - mówi pani Aleksandra. - Do tej pory wygrałam w nich prawie trzysta płyt. Opera to moja wielka miłość

Muzyce pozostała wierna do dziś

Osiecz Mały w gminie Boniewo, powiat włocławski.

Wioska położona wśród żółtych pól rzepaku. Dookoła sielskie krajobrazy. Symfonia dźwięków i zapachów oszołamia mieszczucha, który dociera z rzadka kursującym w to miejsce autobusem.

Pani Ola mieszka w miejscowej szkole.

Drobna, uśmiechnięta blondynka wychodzi na powitanie, zaprasza do siebie, proponuje aromatyczną kawę.

Cały dom wypełniony jest muzyką. To Mahler, któremu poświęcona jest jedna z kolejnych audycji radiowych. Aleksandra Lewandowska nagrywa ją na taśmę magnetofonową. Obok wielkiej kolekcji płyt DVD ma też takie zbiory.

- Każda okazja do tego, aby nagrać piękny utwór, a potem go słuchać jest dobra - twierdzi. Patrząc na jej mieszkanie, wypełnione książkami, albumami, płytami i wydawnictwami muzycznymi nietrudno zgadnąć, że to jest pasja jej życia. Jak się narodziła?

Muzyczne korzenie

- Pochodzę z muzycznego domu - opowiada pani Ola. - Mój ojciec grał na skrzypcach i fortepianie w Filharmonii Katowickiej. Mama też była umuzykalniona. Bardzo chciała, żebym i ja grała na jakimś instrumencie, dlatego w Gołańczy, gdzie mieszkaliśmy, brałam lekcje fortepianu.

Po śmierci męża mama Oleńki wyszła za mąż raz jeszcze.

- Ojczym mnie uwielbiał, to było wspaniałe dzieciństwo - twierdzi kobieta.

I choć miała wszelkie predyspozycje, aby zostać muzykiem, za namową mamy zaczęła studiować stomatologię w Akademii Medycznej w Poznaniu.

- Radziłam sobie świetnie, ale muzyce też nie odpuściłam - przyznaje.

Mając czterooktawową skalę głosu przez kilka lat śpiewała w chórze akademickim, zwiedziła z koncertami Polskę i inne kraje Europy. - W Poznaniu miałam też kontakty ze środowiskiem muzyki rozrywkowej - znałam Urszulę Sipińską, Zdzisławę Sośnicką - przyznaje.

Wraz z mężem trafiła po studiach do Boniewa, na Kujawy.
Podjęła pracę w tutejszym ośrodku zdrowia, w którym zadomowiła się na kilkanaście lat. Syn Piotr ukończył tu podstawówkę, potem zrobił maturę we włocławskiej "Konopnickiej", by w końcu - po studiach magisterskich - obronić doktorat z historii na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim.

Pani Ola była już wtedy po rozstaniu z mężem, prowadziła życie w pojedynkę. - Taki już ze mnie typ człowieka, że samotność mi nie przeszkadza - twierdzi. - Mam syna i jego rodzinę, mnóstwo znajomych i grono prawdziwych przyjaciół, mam wreszcie to, co dla mnie w życiu najważniejsze - muzykę.

Podróże na pięciolinii

Do emerytury pracowała jako stomatolog, co nie przeszkodziło jej być w każdej znanej polskiej i europejskiej sali koncertowej.

Muzyczne podróże uprawiała m.in. z Towarzystwem Wagnerowskim oraz z Ogólnopolskim Klubem Operowym, goszcząc m.in. w Rydze, Budapeszcie, Pradze, Berlinie, Wiedniu, Meiningen oraz w niezapominanym Bayreuth. Bywa też w bydgoskiej Operze Nova.

- Przejście na emeryturę nie było najłatwiejsze - wspomina. - Chciałam jeszcze popracować, być jak najwięcej wśród ludzi. Jednak stało się inaczej, musiałam zmienić nie tylko pracę, ale i miejsce zamieszkania.

Z Boniewa trafiłam do Osiecza Wielkiego, do mieszkania, jakie zaproponowano mi w szkole. Wtedy było mi ciężko - wspomina pani Ola. - Ale dziś nie żałuję. Ludzie są tu wspaniali, okolice piękne, na kominie wieży hydroforni, w moim sąsiedztwie, bociany już drugi rok z rzędu wiją gniazdo. Przede wszystkim nie wyobrażam sobie innego miejsca, abym mogła tak swobodnie słuchać mojej muzyki. Nie każdy sąsiad zniósłby to tak lekko.

Sąsiedztwo szkoły to dobra okazja, aby popularyzować muzykę wśród dzieci. - Miałam już z nimi pogadanki o polskich kompozytorach, których twórczość bardzo sobie cenię, między innymi o Chopinie i Szymanowskim, ilustrowane muzycznie - mówi pani Aleksandra.

Ogromna wiedza

Każdą wolną chwilę wykorzystuje na pogłębianie wiedzy o operze kompozytorach, m.in. Wagnerze, ale i o polskich muzykach. Gdyby z anteny telewizyjnej nie zniknęła "Wielka Gra" miałaby szanse na główną wygraną. Jej wiedza na tematy muzyczne jest imponująca.

Wykorzystuje ją w konkursach radiowych, niemal zawsze, o ile uda jej się tylko dodzwonić, wygrywając. O operze mówi zawsze z emocjami na dłoni. - Pamiętam, jak pierwszy raz byłam na "Holendrze Tułaczu" - opowiada. - Od pierwszego do ostatniego aktu słuchałam muzyki z zapartym tchem.

Pasjonuje ją też literatura, kolekcjonuje książki, świetnie rozwiązuje krzyżówki. Nie lubi mówić o swoich chorobach. - Jestem nieszczęśliwa, gdy coś mnie boli, więc wolę milczeć - przyznaje. Gdy się żegnamy, z głośników płynie Liszt.

A ja już znam tajemnicę pani Oli - prócz muzyki poważnej lubi... rocka. Ma płyty m.in. Eltona Johna, Dire Strates, Edyty Górniak, Maryli Rodowicz. Gdy przyznaję, że w niedzielę będę w "Kongresowej" na koncercie Robina Gibba z zespołu Bee Gees , z dumą pokazuje w swojej kolekcji także i ich płytę.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska