Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aleksandrów Kujawski. Uczniowie klasy piątej z aleksandrowskiej "Trójki" zostali dziennikarzami

Redakcja
Uczniowie klasy V Szkoły Podstawowej nr 3 w Aleksandrowie Kujawskim z wychowawczynią Adrianną Tomczak.
Uczniowie klasy V Szkoły Podstawowej nr 3 w Aleksandrowie Kujawskim z wychowawczynią Adrianną Tomczak. EF
Na jeden dzień uczniowie klasy V a ze Szkoły Podstawowej nr 3 w Aleksandrowie Kujawskim zostali dziennikarzami. Poznali tajniki tego zawodu i nie przeszkodziło im w tym nawet zdalne nauczanie. Po "spotkaniu" z naszą redakcyjną koleżanką zabrali się do pracy. Poznaliśmy efekty, wybraliśmy najciekawsze artykuły, a nasi czytelnicy mogą je przeczytać.

To miała być zwykła lekcja języka polskiego, ale zajęcia z panią Adrianną Tomczak, wychowawczynią piątoklasistów takie nie są. Zawsze dzieje się coś ciekawego, co sprawia, że dzieci chętniej sięgają po wiedzę. Uczniowie z "Trójki" na jeden zostali reporterami "Gazety Pomorskiej".

Tajniki pracy w zawodzie zdradziłam im nasza redakcyjna koleżanka, Ewelina Fuminkowska. Uczniowie spotkali się z dziennikarką przez internet, w zabawie nie przeszkodził im koronawirus, bo doskonale potrafią wykorzystać nowoczesne urządzenia.

Jak wygląda praca dziennikarza, od czego trzeba zacząć pisać dobry tekst i kiedy wymyślamy tytuł. Na te wszystkie pytania uczniowie poznali odpowiedzi. Praca w redakcji bardzo im się spodobała. Już kiedyś mieli okazję odwiedzić nas we włocławskim oddziale "GP" i zobaczyć, jak zdjęcia "wskakują" do tekstu.

Tym razem to oni zostali dziennikarzami i pisali swoje artykuły. Wszystkie oceniła Adrianna Tomczak, nauczycielka języka polskiego i przyznała, że miała problem z wyborem najciekawszych.

Nagrodą dla najlepszych uczniów była publikacja artykułu.

O czym piszą uczniowie klasy piątej z SP nr 3 w Aleksandrowie Kujawskim, sprawdźcie sami.

Halina Łaszczyk, Rozmawiam z Mateuszem Czarnowskim. Muzykiem, pracownikiem Filharmonii im. Mieczysława Karłowicza w Szczecinie. Liderem dwóch zespołów folkowych - Bubliczki i Pioun.

Mateusz, opowiedz proszę za co odpowiadasz w Filharmonii, czym się zajmujesz?

W Filharmonii jestem Asystentem Dyrektora Artystycznego Do Spraw Edukacyjnych. Odpowiadam za koncerty w różnych formach dla dzieci i młodzieży. Organizację, wybór repertuaru, opracowanie scenariuszy tych koncertów, tak aby młodzi melomani chcieli do nas wracać. W skrócie – pilnuję, aby w przyszłości nasza orkiestra miała dla kogo grać.

Jak obecna sytuacja wpłynęła na działalność Filharmonii? Jak teraz wygląda organizacja koncertów, wydarzeń?

Sytuacja z epidemią zaskoczyła nas jak chyba każdego. Od początku jednak staraliśmy się przestawić na tryb online i nie zostawiać naszych odbiorców bez muzyki. Stąd różnego rodzaju specjalne koncerty online, ale także z ograniczoną widownią. Można je zobaczyć i usłyszeć na kanale YouTube Filharmonii.

Poza pracą w Filharmonii jesteś liderem dwóch folkowych kapel, ale wiem, że angażujesz się jeszcze w wiele innych projektów. Masz mnóstwo zajęć, jak ci się udaje to wszystko pogodzić?

Nie ukrywam, że nie jest łatwo. Praca muzyka estradowego i kompozytora wymaga sporo czasu i poświęceń, ale na końcu jest satysfakcja i spełnienie, które jest nie do opisania.

Urodziłeś się na Kujawach, wychowałeś na Kaszubach, teraz mieszkasz w Szczecinie. Wiem też, że bardzo dużo podróżujesz po świecie. Pochodzisz z rodziny o silnych tradycjach muzycznych. Jaki to wszystko miało wpływ na to, czym się zajmujesz?

Ogromny. To, że w mojej rodzinie muzykowano zdecydowało o tym, w jaką zawodową stronę pójdę. Choć nie przeczę, że był w moim życiu epizod na Wydziale Prawa i Administracji w Poznaniu. Szybko się jednak zorientowałem, że garnitur, biurko i stosy papierów z kodeksami to nie dla mnie. Lubię papier, ale ten nutowy.

Prywatnie jesteś tatą pięcioletniego Borysa, czy chciałbyś aby Twój syn poszedł w Twoje ślady? Byłbyś zadowolony, gdyby kontynuował tradycje muzyczne i będziesz Mateusz Czarnowski, foto: archiwum prywatne

go do tego zachęcał, czy wprost przeciwnie?

Borys jest bardzo utalentowanym dzieckiem i widzę, że nie potrafi przejść obojętnie obok muzyki.

Ma swoje ulubione melodie, głównie te filmowe, z filmów takich jak "E.T.", "The Hook" i "Jurassic Park". Chciałbym mu dawać po prostu przykład i dobre wzorce jeśli chodzi o muzykę. A czy w to pójdzie? Skłamałbym, gdybym powiedział że nie chcę. Zobaczymy. Droga, którą obierze będzie jego drogą i będę go wspierać, bez względu na to jaka ona będzie.

Lena Witczak, Wywiad przeprowadzony z właścicielami Pizzerii Cambi w Aleksandrowie Kujawskim

W dzisiejszym numerze przeprowadzę wywiad z Małgorzatą i Jarosławem Witczak (moimi rodzicami) którzy od 22 lat prowadzą Pizzerię -Restaurację w Aleksandrowie Kujawskim.

Jak zaczęła się wasza przygoda z prowadzeniem restauracji?

Byliśmy wtedy bardzo młodzi i mieliśmy duży potencjał do realizacji swoich marzeń . Jednym z nich było prowadzenie własnej restauracji . Ja lubiłam gotować, a Jarek był najlepszym logistykiem jakiego znałam, więc postanowiliśmy to połączyć.

Jakie są zalety prowadzenia restauracji?

Spełniamy swoje kulinarne marzenia, uczymy się nowych dań, potraw ,które potem możemy serwować naszym klientom, słuchamy opinii i cały czas staramy się ulepszać nasze dania, cieszy nas zadowolenie klienta wtedy nasza praca łączy się z przyjemnością i zadowoleniem ponieważ jest to nasz cel. Praca nie musi być obowiązkiem, lecz przyjemnością wtedy mamy pełną satysfakcje z naszego wyboru prowadząc tą działalność.

Jakie są wady?

Nie da się ukryć, że nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli, żeby prowadzić taką działalność trzeba bardzo dbać o jakość. W związku z tym poświęcamy bardzo dużo czasu w firmie, co często jest kosztem własnej rodziny , trudne jest utrzymanie takiej dużej działalności.

Bardzo Wam dziękuję za udzielenie mi wywiadu, nie ukrywam też, że często sama korzystam z tego, że moi rodzice są restauratorami, kiedy z nimi podróżuję, poznaję ich nowe pasje, pomagam im w komponowaniu nowych potraw, i jak sami oni powiedzieli jestem dla nich inspiracją do tworzenia nowych dań dla dzieci – czuję ich smaki, i jestem testerem, jeśli mi coś smakuje, to najczęściej innym dzieciom również. Kocham swoich rodziców, i cieszę się że mają właśnie taką pracę a ja mogę od nich się uczyć.

Mateusz Bachorski, Duże demonstracje w małym miasteczku.

W naszym mieście, Aleksandrowie Kujawskim, w czasie pandemii i ostrych obostrzeń sanitarnych odbywają się w ostatnich dniach coraz liczniejsze demonstracje(wywiad z 13-letnią uczestniczką).
Co skłoniło Cię do wzięcia udziału w demonstracji w tak młodym wieku?
Jestem jeszcze młoda, ale już teraz wiem, że nie chcę, żeby ktoś pod groźbą kary więzienia mówił mi, co mam robić. Mam niepełnosprawnego brata, którego bardzo kocham i bardzo się cieszę się, że go mam. Mama zdecydowała się go urodzić, chociaż lekarze mówili, że będzie miał różne problemy zdrowotne. Może ja też tak bym zdecydowała, teraz tego nie wiem, ale to powinna być moja decyzja, zgodna z moim sumieniem i nikt nie powinien mnie za to potępiać czy karać. Przyszłam tu z koleżankami, bo mama zajmuje się bratem i nie mogła przyjść.
A nie boisz się koronawirusa?
Boję się, zwłaszcza, że może być groźny dla mojego brata, a gdyby zabrakło mamy, to ja jeszcze nie mogę zająć się bratem – jestem niepełnoletnia. Jesteśmy z mamą sami. Musimy radzić sobie w trójkę. Kochamy się chyba bardziej niż inne rodziny. Jestem tu, bo to ważne dla wszystkich Polek, szczególnie młodych.
A nie obawiasz się o to, że skoro demonstracje w czasie pandemii są zakazane, to możesz mieć kłopoty z policją i narobić tym kłopotów mamie?
Nie. Policja jest z nami, pilnuje naszego bezpieczeństwa. Mam poczucie, że myśli tak jak my, demonstrujący. To ich praca i jeśli nikt nie będzie się prowokacyjnie zachowywał, a ja na pewno nie, to nic złego nam nie grozi.
Dziękuję Ci bardzo za poświęcony czas. Dużo zdrowia dla Ciebie i Twojej Rodziny.

Norbert Gołębiewski, Najlepszy zawód na świecie!

Długo myślałem, o czym napisać artykuł, w mojej głowie kotłowały się myśli. Z pewnością wiele osób pomyśli, że te kilka zdań znów będzie o czołgach, bitwie, czy eskapadzie do średniowiecznego zamku. Nic bardziej mylnego! Ten tekst będzie o kimś ważniejszym, o osobie, która budzi mnie uśmiechem i nauczyła w życiu wszystkiego.
Moja mama mówi, że tematy do gazety leżą na ziemi. To dobra dziennikarka, więc byłem skłonny jej uwierzyć.  Choć rozglądam się zawsze uważnie, a teraz baczniej przyglądałem się chodnikowi, nic nie widziałem. Już myślałem, że chodzi o te śmieci i nieposprzątane psie odchody, ale ile można o tym pisać?  
Weny brak! Przypomniałem sobie słowa mojej pani wychowawczyni, że mama to najlepszy zawód na świecie.
Do końca życia będę jednak pamiętał inne słowa najważniejszej osoby w moim życiu: "Nie ważne, co będziesz robił, bądź szczęśliwy i uczciwy". Tak mówi moja mama, a jej powtarzali to dziadek z babcią. 
Moja mama jest redaktorem  "Tygodnika Lipnowskiego", ale pisze także teksty do "Gazety Pomorskiej". Chyba od zawsze chciała być dziennikarką, ale została  nią trochę na przekór. 
- Zawsze lubiłam czytać książki i podróżować. Dzieciństwo i wakacje spędziłam na budowach. Poznałam od podstaw prace inżynierów i budowniczych. Zabierał mnie tam tata, który prowadził zakład budowlany - opowiada Ewelina Fuminkowska, moja mama. - Mój tata, pracował w Trójmieście i uwielbiałam spędzać wolny czas w Gdyni, czy Gdańsku. Miałam i mam tam, wielu przyjaciół. 
 Wszyscy byli przekonani, że zostanie inżynierem, albo architektem.
- Twoja mama chciała zostać nauczycielką, jej wybór w klasie maturalnej nas nie zaskoczył - przyznaje babcia Danusia. - Postawiła zdawać maturę rozszerzoną z historii, WOS-u, języka polskiego i angielskiego, a później iść na dziennikarstwo. W klasie miała jednak inne rozszerzone przedmioty. Jest uparta i pracowita. Świetnie dała sobie radę.
Mama na pytanie, czy lubi swoją pracę bez namysłu odpowiada, że tak. - Uwielbiam, że pisząc tekst, informuję, ale daje też ludziom rozrywkę. Nie muszę spędzać dnia w biurze, ale jestem aktywna. Najlepsze w tym jest to, że każdy dzień jest inny, jest swego rodzaju niespodzianką - przyznaje. - Poznaję wiele ciekawych osób i jestem blisko różnych, niezwykłych wydarzeń.
W lutym wygrała konkurs KRUS w Warszawie, na najlepszy tekst o bezpieczeństwie w rolnictwie. Ponad 300 prac od dziennikarzy z całej Polski, ale to tekst mojej mamy zajął pierwsze miejsce. Byłem dumny, a dyplom oglądałem kilkanaście razy. Niestety wielka gala w ministerstwie rolnictwa się nie odbyła. Moja mama jednak trochę  inaczej podeszła do tego. Stwierdziła, że najważniejsze jest to, że tekstem zwróciła uwagę rolników na zachowanie bezpieczeństwa i jeżeli ktoś, posłucha głosu innych z tego artykułu, to wtedy poczuje się wygrana.
Też czasem myślę, kim zostanę w przyszłości i wiem, że to musi być coś, co da mi radość i spełnienie. 
Czasem się na nią denerwuje, bo każe mi sprzątać w pokoju. Gdy spokojnie wieczorem gram w Word of Tanks, to przychodzi i każe mi się myć. Przypomina o myciu zębów i kupuje eleganckie i niewygodne to ciuchy. Najgorsze jest zmuszanie do jedzenia warzywa i zup, których nie lubię. To i tak bardzo ją kocham. 
Cieszę się, że mama, choć ma bardzo odpowiedzialną pracę i pracuje także w weekendy ma dla nas tak dużo czasu. Tym tekstem chciałbym jej podziękować za każdą kanapkę, uśmiech i czas. Każda kara i słowa "mamy do pogadania, młody" dużo mnie nauczyły. A niedawno odkryłem inną tajemnicę. Wiem, kto podjada moje słodycze, które potajemnie zostawiają mi dziadkowie. Smacznego mamusiu. 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska