Grozi mu 10 lat za kratkami
Nękany przedsiębiorca mieszka w Andrychowie w powiecie wadowickim. Postanowił, że nie da się zastraszyć. Nie tylko udał się na policję i opowiedział o wszystkim, ale też zdecydował się pomóc w ujęciu szantażysty.
Miejsce spotkania i przekazania pieniędzy - żądanych przez szantażystę 200 tysięcy złotych - zostało ustalone: parking przed jednym ze sklepów w Rzgowie w powiecie łódzkim. Biznesmen pojawił się tam, a wraz nim dyskretnie policja, która zatrzymała szantażystę na gorącym uczynku. Andrychowskich policjantów wspierali funkcjonariusze w Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie.
Jak informuje nas asp. Elżbieta Goleniowska-Warchał, rzecznik prasowa w Komendzie Powiatowej Policji w Wadowicach, śledztwo przejęła teraz wadowicka prokuratura.
Według wstępnych ustaleń Prokuraty Rejonowej w Wadowicach, szantażysta
i biznesmen nie znali się wcześniej. Pracownik Urzędu Miasta w Aleksandrowie Kujawskim dostał podobno dane osobowe z numerem telefonu przedsiębiorcy z Andrychowa od osoby trzeciej.
Teraz będzie miał kłopoty, bo prokuratura zarzuca mu wymuszenie rozbójnicze, za które grozi kara pozbawienia wolności nawet do 10 lat. Prokurator wystąpił też do sądu o tymczasowy areszt i sąd przychylił się do tego wniosku. Szantażysta został właśnie aresztowany na 3 miesiące.
Więcej informacji z Aleksandrowa Kujawskiego znajdziesz na stronie www.pomorska.pl/aleksandrow
Prokurator nie zaprzecza
Jak udało się nam nieoficjalnie ustalić, chodzi prawdopodobnie o 36 -letniego Zbigniewa W., pracownika jednego z wydziałów Urzędu Miejskiego w Aleksandrowie Kujawskim.
Prokurator Jerzy Utrata z Wadowic nie chciał nam potwierdzić tej informacji, ale też nie zaprzeczył.
Pikanterii całej sprawie dodaje również fakt, że złapany na gorącym uczynku mężczyzna pełni również funkcję ławnika sądowego.
- Wciąż prowadzimy postępowanie w tej sprawie. Sprawdzamy między innymi, czy był to przypadek odosobniony, czy już wcześniej szantażysta wysyłał do kogoś takie SMS-y - informuje wadowicki prokurator.
- Nie dostałem jeszcze oficjalnych informacji w tej sprawie ani z policj, ani z prokuratury - mówi nam tymczasem Andrzej Cieśla, burmistrz Aleksandrowa Kujawskiego. Nie był zdziwiony nieobecnością pracownika, bo ten poprosił o urlop wypoczynkowy i dostał go.
Teraz burmistrz już wie, że urzędnik znajduje się w areszcie.
- Sprawa jest bardzo nieprzyjemna, kładzie się cieniem na naszym urzędzie - nie ukrywa Andrzej Cieśla.