Do domu Styperków prowadzi asfaltowa, wąska szosa, przy której stoją gospodarki i cieplarnie z folii.
- U nas ziemia nieurodzajna. Robimy cokolwiek, byle zarobić - tłumaczy rolnik ze sklepiku w Rudzie. Kupił 20 "deka" wątrobianki i piwo na powrotną drogę. Styperka nie zna, domu nie potrafi pokazać. Młoda ekspedientka też nie może mi pomóc. Czyżby o jedynym rzeźbiarzu we wsi nikt nie słyszał?
Sama odnajduję dom na granicy z lasem. Obejścia i jego mieszkańców strzeże wielki anioł w błękitnej sukience. Przy płocie czeka Waldemar Styperek. Rocznik 1949, urodzony w Międzyrzeczu Wielkopolskim, z zawodu technik odlewnik, obecnie rzeźbiarz.
Styperek rzeźbić zaczął na przełomie 1977 i 1978 roku. Było to swoiste lekarstwo na nerwicę serca. Przyjaciel z Siedlec pokazał mu jakie drewno wybrać, jak trzymać dłuto, a jak młotek. Jednak prawdziwa twórczość Styperka rozpoczęła się po przeprowadzce do Grudziądza. Tutaj poznał żonę Danutę, zamieszkał na Strzemięcinie, jednym z największych "blokowisk" w mieście. Tęsknił jednak za prawdziwym wiejskim życiem.
- Wakacje i ferie spędzałem u dziadków na ziemiach odzyskanych. Pomagałem im w pracach polowych. Wieś zawsze była mi bliska. Chciałem upamiętnić czynności, które powoli zaczęły odchodzić w zapomnienie. Wtedy pojawiły się figury żeńców, kobiet przy baliach, maselnicach, tańczących par, a także ptaków i diabłów - Styperek wskazuje rzeźby, stojące nad drzwiami na specjalnej półce.
Anioły w galeriach
Rzeźby Waldemara Styperka oraz kilkunastu innych twórców nieprofesjonalnych, oglądać można na wystawie, która dziś o godz. 17.00 otwarta zostanie w grudziądzkim Muzeum.
Prace rzeźbiarza spod Grudziądza sprzedawane są m.in. w internetowej galerii www.folkgallery.pl, przygotowanej po polsku, niemiecku i angielsku. Osiągają ceny od 5 do 280 euro.
Waldemar Styperek marzył o wiejskim życiu
W 1999 roku kilka kilometrów za rogatkami Grudziądza wybudował dom. Oazę spokoju i miejsce wymarzone do pracy, przy cieple kominka. Tutaj zaczęły powstawać najbardziej znane w twórczości Styperka anioły. Duże i mniejsze. Pojedyncze i pary. Siedzące na błękitnych chmurkach. Wesołe i pogodne, oddające to, co naprawdę rzeźbiarzowi w duszy gra. Wszystkie lekkie i zwiewne, jakby miały za chwilę odlecieć gdzieś daleko. Jeden z rękoma złożonymi do modlitwy, drugi z trąbką, zwojem papieru, palemką.
- Staram się, żeby każda stworzona przeze mnie postać była inna - mówi.
Rzeźby, malowane przez żonę Danutę w jaskrawe czerwienie, błękity, zielenie, żółcie i fiolety, cieszą się ogromnym uznaniem klientów - bo tak trzeba ich nazwać - z kraju i zza granicy. Aniołki Styperka trafiły m.in. do: Krystyny Sienkiewicz, Moniki Olejnik, Jana Kobuszewskiego. Coraz częściej wyjeżdżają za granicę: do Belgii, Luksemburga, Niemiec, Szwecji, Finlandii, Stanów Zjednoczonych Ameryki, Australii.
Styperkom czasem żal sprzedawanych aniołów
Jednak są przekonani, że zawsze trafiają do dobrych ludzi i są traktowane jak członkowie rodziny. Tacy nabywcy potrafią przysłać zdjęcie anioła w jego nowym otoczeniu. Takie fotografie nadesłano aż z Finlandii.
Styperek nie lubi, kiedy mówi się o nim artysta. Jest po prostu twórcą ludowym. Ten przymiotnik określa jego świat, którego rzeźby są ważną częścią. On tylko stara się, żeby były piękne i cieszy się, kiedy przyciągają uwagę.
