Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Artur Pujszo będzie walczył do końca. O dobre imię

Tomasz Froehlke
Tomasz Froehlke
Archiwum zawodnika
Judoka z Bydgoszczy Artur Pujszo, który otrzymał karę dwóch lat dyskwalifikacji za doping, cały czas walczy. Złożył odwołanie do Polskiej Agencji Antydopingowej.

Odwołanie w jego imieniu złożył Łukasz Klimczyk z Kancelarii Radcy Prawnego „Klimczyk” z Wrocławia. To ten sam prawnik, który broni sztangisty Adriana Zielińskiego, zdyskwalifkowanego na 4 lata, który też walczy.

Przypomnijmy: Artur Pujszo (UKS 10 Bydgoszcz) to wielokrotny medalista mistrzostw Polski w judo i brazylijskim ju-jitsu. 9 kwietnia 2016 r. na zgrupowaniu kadry narodowej w Zakopanem został poddany kontroli, która wykazała w jego organizmie obecność niedozwolonego środka o nazwie „klomifen”.
- To jakiś absurd, nigdy niczego niedozwolonego nie brałem - mówił i sam zawodnik, i jego ojciec oraz trener Ryszard Pujszo, również były znany zawodnik.

Od tego momentu zaczęła się walka judoki. - Zderzyliśmy się ze ścianą - relacjonuje Ryszard Pujszo. - To trwa już półtora roku. Za chwilę skończy się dwuletnia dyskwalifikacja Artura, ale już w tej chwili nie o to chodzi. Startować nie może, musiał opuścić mistrzostwa Europy, czy mistrzostwa Polski. Tego już mu nikt nie zwróci. Walczymy o udowodnienie, że Artur świadomie niczego nie brał.

Artur Pujszo zapłacił 1500 zł za badanie próbki B i uczestniczył w nim. I tu zaczynają się jego wątpliwości. Los chciał, że jego brat - Ernest Pujszo - jest z wykształcenia doktorem nauk chemicznych i zauważył szereg nieprawidłowości.

Podczas badania próbki B ta sama pipeta używana była do nanoszenia innych substancji. Kolejny błąd miał polegać na otwarciu próbki B bez rękawiczek ochronnych. Ostatnia z uwag Pujszo dotyczyła wniesienia do tego samego pomieszczenia oraz położenia na tym samym stole próbek innych zawodników, w tym próbki zawierającej etykietę z napisem „klomifen”. Również chromatogramy, konsultowane w światowych laboratoriach chemicznych, zawierają błędy. Nie jest również podane, jakim urządzeniem mierzono gęstość moczu, co jest wymogiem WADA (Światowa Agencja Antydopingowa - red.) i co wpływa znacząco na wynik badania.
- Wystarczy pójść do jakiegokolwiek marketu, żeby zobaczyć, że kobiety, które pracują w mięsnym ubierają rękawiczki. Po to, żeby nie przenosić zanieczyszczeń. A to jest przecież laboratorium! Tam się bada próbki o wartościach kilka miliardów mniejszych - mówi Ryszard Pujszo. - Zgromadziliśmy na temat badania całą teczkę dokumentów. Poprzez zdjęcia, bo nie wiadomo dlaczego zakazano nam filmowania, zeznania świadków, również w prokuraturze. Na własny koszt poddaliśmy się badaniom wariografem, który wykazały, że Artur mówi prawdę, ale to niestety nie może być dowodem. Na wszystko to, co mówimy mamy poparcie w dokumentach i nie odpuścimy. W agencji panuje niechlujstwo, by nie powiedzieć bałagan.
**
Na czym opiera swoją teorię?
- Choćby na tym, że na uzasadnienie podtrzymania decyzji o dyskwalifikacji czekaliśmy 96 dni, czyli ponad trzy miesiące. Przyszła 2 października, a komisja datowała na 26 czerwca. Choćby na tym, że Michał Rynkowski, pełniący obowiązki dyrektora Polskiej Agencji Antydopingowej w rozmowie z portalem wp.pl powiedział: „ani my, ani WADA, ani niezależny ekspert nie dopatrzył się zasadności w tych zarzutach.” To ciekawe, bo WADA przysłała do nas list, że na tym etapie nie może się wypowiadać. Wszystkie procedury w kraju muszą zostać zakończone. Choćby na tym, że dwóch członków, którzy byli podpisani pod badaniem próbki B, albo w nim nie uczestniczyło, albo przyszli później, ale wszystko - ich zdaniem - było w porządku. Choćby na tym, że w WADA nie ma pojęcia „strefa czysta”, jest „biologiczna sterylność”. Tam wszyscy pracują w rękawiczkach, tu nam mówią, że nie było potrzeby. A poza tym, powołują swoich ekspertów, którzy są kolegami, albo znajomymi. Niesłychany bałagan administracyjny potwierdza również to, że dostajemy poufną dokumentację innych zawodników - lekkoatleta i kulturysta - a z dokumentacji laboratorium wynika, że próbka B była otwierana bez wiedzy i obecności Artura dwa miesiące wcześniej oraz że była pobrana „in competition”, a nie na obozie kadry narodowej - wylicza Pujszo.

Klomifen to jest środek dla kobiet.
- Dowolna kobieta w laboratorium miała prawo to lekarstwo zażywać. Jak ona by te próbkę badała to jest prawie pewne, że tą próbkę by zanieczyściła - mówi Ryszard Pujszo. - Muszę wspomnieć, że podczas obozu kadry narodowej mocz pobrano godzinę po treningu. Bardzo mocnego treningu, bo to było przed mistrzostwami Europy. Wiedzą akademicką jest, że mocz ma wówczas zupełnie inny skład niż człowieka wypoczętego. Daliśmy próbki Artura już wypoczętego do laboratorium genetyki sądowej. Mocz był czysty, ani śladu cząstek zawierających DNA - nie można było zidentyfikować czyj to mocz.

11 grudnia odbędzie się rozprawa odwoławcza w drugiej instancji. - Jeśli to nie da efektu, pójdziemy dalej. Jest jeszcze MKOl. i sąd arbitrażowy w Lozannie. To są niestety ogromne koszty, tysiące złotych - mówi Ryszard Pujszo.

Komisja do Spraw Zwalczania Dopingu w Sporcie w międzyczasie przemianowana na Polską Agencję Antydopingową (POLADA), to agencja rządowa. Ryszard Pujszo napisał list do ministra Witolda Bańki, ale bez odzewu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska