https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Austriackie gadanie

Rozmawiali Alicja Polewska i Marek K. Jankowiak Fot. Wojciech Wieszok
Rozmowa VIP-a... z... Lubomirą Zawadzką-Michalak prezesem Towarzystwa Polsko-Austriackiego w Bydgoszczy

- Skąd ta Austria w życiorysie?

- Od wielu lat jestem czynnym pilotem wycieczek turystycznych i Austria przez długi czas była po prostu jednym z krajów, przez które przejeżdżałam. Kiedyś w Warszawie spotkałam prezesa Towarzystwa Polsko-Austriackiego i zapytałam czy można by założyć oddział w Bydgoszczy. No i w roku 1993 go założyliśmy. Wtedy takich oddziałów było w Polsce 12, teraz - 22.

- Przychodzili ludzie i mówili: powiedzcie, dokąd najlepiej pojechać tam na narty?

- Tacy też byli. Ale zadbaliśmy o to, by w naszej siedzibie zawsze było dużo folderów, dużo użytecznej informacji. Nie tylko dla miłośników nart. Współpracujemy m.in. z Centrum Informacji Turystycznej, z Austriackim Forum Kultury. Podczas Dni Austrii w Bydgoszczy organizowaliśmy m.in. Polsko-Austriackie Forum Gospodarcze, konferencję na temat zabytków będących pod patronatem UNESCO itp. Efektem naszych działań jest m.in. porozumienie o współpracy podpisane przez rząd Styrii i Urząd Marszałkowski województwa kujawsko-pomorskiego.

- Skoro o tym mowa - nie ma pani wrażenia, że ta współpraca często polega na tym, że podpisuje się jakiś ważny papier, który potem leży w szufladzie, a prawdziwej współpracy i tak nie ma?

- Utrzymujemy ścisłe kontakty z ambasadą Austrii w Polsce i tam spotykamy się z dużą przychylnością. Ambasada pośredniczy w kontaktach z biznesmenami, z instytucjami kulturalnymi. Ale zgadzam się, że przydałoby się więcej dobrych pomysłów na taką bezpośrednią współpracę, zgłaszanych przez konkretne firmy, reprezentujące różne dziedziny życia. Jeden z najświeższych przykładów, to chęć nawiązania współpracy przez bydgoską Akademię Muzyczną i jej odpowiednikiem w Gratzu lub Linzu, w Austrii. Obecny na tegorocznych Dniach Austrii w Bydgoszczy minister Gunter Salzmann obiecał pomoc w nawiązaniu takiego kontaktu.

- A nie jest to tylko takie przysłowiowe austriackie gadanie - czyli obiecać coś po to tylko, żeby obiecać?

- Jak cesarz mówił, że da, to mówił, a jak mówił, że zabierze, to zabierał. To jest właśnie austriackie gadanie - wyjaśniał nieżyjący już, niestety, red. Lutogniewski. Myślę, że to niesprawiedliwe, bo Austriacy, kiedy mówią, że pomogą, to pomagają. I wielokrotnie tak czynili nasi austriaccy przyjaciele.

- Co pani odpowiada, gdy ktoś z rozczarowanych wycieczkowiczów pyta: dlaczego ten Dunaj nie jest taki modry, jak w słynnym walcu?

- On rzeczywiście na co dzień często jest wzburzony, raczej zielony i szary na przemian. No, ale widać, w oczach artystów, był taki piękny i modry. W naszym życiu też tak się zdarza, że rzeczy postrzegamy często tak, jak chcemy je widzieć.

- A jak pani postrzega Austrię?

- Znajduję w niej wpływy wszystkich narodów, które się przez nią przewinęły. Rzymianie dali Austriakom zamiłowanie do architektury i piękna, Węgrzy - do zabawy i tańca, plemiona germańskie - umiejętność gospodarowania i zamiłowanie do porządku. Spuścizną po Galicji jest m.in. inny niż niemiecki, bardziej miękki, język austriacki.

- Co panią może wyprowadzić z równowagi?

- Głupota i chamstwo.

- A jak potem dochodzi pani do siebie?

- Nie daję się spienić tak do końca. Po za tym, na szczęście, dość szybko umiem się wyciszyć. Siadam czasem na rower, próbuję posłuchać dobrej muzyki, chwytam za książkę, dużo gazet czytam. Bardzo lubię Myślęcinek, więc tam też czasem jadę i dużo spaceruję.

- Co jest pani największą wadą?

- Może spontaniczność? I wiem, że w takim stanie nawet jakaś gafa może mi się zdarzyć.

- A co możemy zapisać pod hasłem: największa zaleta?

- No, chyba taka zwyczajna solidność. Jak robię coś, to robię od razu dobrze.

- Proszę dokończyć kilka kolejnych zdań. Nie cierpię...

- Kłamstwa, cwaniactwa i złośliwości. Może dlatego, że sama nie jestem złośliwa i nie znoszę nienawiści.

- Choćby nie wiem co, zawsze znajdę czas na...

- ... poranną kawę i takie pół godzinki dla siebie. Właśnie tak wcześnie rano. Bo codziennie wstaję o szóstej.

- Boję się...

- Nie należę do ludzi zbyt lękliwych. Ale w ubiegłym roku miałam trochę kłopotów ze zdrowiem, stąd o to zdrowie teraz się trochę boję.

- A karalucha, na przykład?

- Kiedyś trafił mi się na talerzu. Nie jadłam już potem do końca wycieczki. Tak więc na pewno ich nie lubię. Ale żeby aż się bać? Chyba nie.

- Chciałabym mieć...

- ... dobre zdrowie. Jak najdłużej!

- Której z domowych czynności najbardziej pani nie lubi?

- Zmywać naczyń nie lubię. A na maszynę do tego mam w kuchni za mało miejsca.

- Na co najchętniej wydaje pani zarobione pieniądze?

- Bardzo lubię podróżować, więc na to pieniędzy nie żałuję.

- Dokąd zatem chciałaby pani pojechać? Poza Austrią, oczywiście.

- Lubię Morze Śródziemne i kraje, które nad nim leżą. To ich ciepło, mocne słońce - są urocze.

- A jest takie miejsce, do którego chciałaby pani koniecznie powrócić, bo zauroczyło?

- Z pewnością zawsze chętnie chciałabym wracać do Dubrownika.

- Co najbardziej denerwuje panią w Bydgoszczy?

- Często, jako przewodnik, oprowadzam gości po mieście i myślę sobie, że chciałabym, żeby Bydgoszcz była jeszcze bardziej wyremontowana i wyczyszczona. I taka bardziej dopieszczona.

- A lodowisko na rynku się pani podoba?

- (śmiech) Lodowisko, to lodowisko. Powinno się dla niego znaleźć inne miejsce.

- Będzie pani przychylnym okiem patrzyć na sąsiedztwo starego kościoła Klarysek z nowoczesnym centrum handlowym "Astoria"?

- Nie sądzę. Szkoda mi kościoła, bo zostanie zupełnie zasłonięty. A taki zabytek powinno się raczej eksponować, a nie chować. Ale przyznam, że to nigdy do końca nie wiadomo. W Wiedniu jest w centrum, obok starych kamienic, bardzo nowoczesny budynek ze szkła - Has hause. Na początku ten kontrast bardzo mnie irytował. A teraz, siadam tam sobie czasem w sąsiedztwie, piję kawę i bardzo lubię, jak się w szkle te stare budynki odbijają, gdy słońce świeci.

- Które cechy u mężczyzny ceni pani najbardziej?

- Mężczyzna powinien być ciepłym człowiekiem. I troskliwym. To najważniejsze.

- A gdyby tylko oczy miały wybierać?

- To twarz by najpierw wybrały.

- Ma pani coś z hazardzistki?

- Nie jestem hazardzistką. Często długo zastanawiam się "przed". A jak mam za dużo wątpliwości, to wolę zrezygnować niż zaryzykować .

Znak Zodiaku - Lew

Ulubiony smak - wanilia

Kolor - słońca, od złotego do purpury

Kwiat - niezapominajka

Zapach - różany

Alkohol - amaretto

Auto - opel

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska