Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Babcia Kristiny: Nie mam już łez. Przestaję rozumieć ten świat

Małgorzata Moczulska
-Nie mam już nawet łez, żeby płakać. Przestaję wierzyć. Przestaję rozumieć ten świat. Dlaczego ona? Co i komu ten Aniołek zawinił - mówi pani Józefa, babcia dziesięcioletniej Kristiny, brutalnie zamordowanej przez krewnego zakochanego w jej mamie.

Niedziela, słoneczne popołudnie. Chodnikiem, wzdłuż drogi z Żarowa do Mrowin, idzie wysoka, szczupła kobieta. Na głowie burza siwych włosów, opalona twarz, duże oczy. To pani Józia. Kilka kroków przed nią maszeruje trójka jej wnuków. Rozgadane, roześmiane, z lodami w rękach. Kristina uczesana w dwa kucyki, w białej bluzce z kołnierzykiem, wygląda jakby wracała ze szkolnej akademii. Mówi coś do młodszej siostry, gestykuluje i podskakuje. Śmieją się, przekrzykując nawzajem. - Babciu pięknie śpiewałam, prawda? Babciu, co na obiad? Babciu?!…

Kilka dni później trudno mi wyobrazić sobie tamtą scenę i radość. Pani Józefa postarzała się o 20 lat. Ma smutne, zapuchnięte oczy. - Nie chcę o tym rozmawiać, nie umiem. Nie mam już nawet łez, żeby płakać. Przestaję wierzyć. Przestaję rozumieć ten świat. Dlaczego ona? Co i komu ten Aniołek zawinił - mówi cicho kobieta.

W czwartek Kristina miała lekcje do godz. 12.30. Zazwyczaj ze szkoły odbierała ją mama albo babcia, ale tego dnia pani Józefa już godzinę wcześniej przyszła po młodsze rodzeństwo 10-latki. Dziewczynka miała wracać do domu sama. To niespełna kilometr, przez wioskę, poboczem głównej ulicy. Bezpiecznie. W domu czekał na nią obiad, a po południu lekcje śpiewu, na które uwielbiała chodzić.

Ale Kristina na obiad nie przyszła. Ostatni raz była widziana niespełna 200 metrów od domu. - Zwróciłam na nią uwagę, bo szła jakaś taka zamyślona, z tym swoim dużym tornistrem. Pomyślałam nawet, czemu ona taka smutna - opowiada pani Jadwiga, która około godz. 12.50 przejeżdżała obok samochodem.

Bliscy nie czekają zbyt długo. Już o godz. 14.00 wszczynają alarm. Początkowo w poszukiwania dziecka zaangażowali się mieszkańcy wsi. Przeszukiwano wioskę, staw w centrum, powołano sztab kryzysowy. - Zaginęło dziecko. Musimy je znaleźć - mówili mieszkańcy Mrowin, czekając pod szkołą na wytyczne policji. Zamiast nich przed godz. 20 pracownik urzędu miejskiego zakomunikował, że akcja poszukiwawcza jest zakończona. - Spytałam: znalazła się? Ale usłyszałam w odpowiedzi, że nic więcej nie może nam powiedzieć - wspomina Krystyna Popek, sołtys Mrowin. Dodaje, że wszyscy byli pewni, że Krysia cała i zdrowa jest już w domu.

Wiele ran kłutych

Nie wiedzieli, że dwie godziny wcześniej, sześć kilometrów dalej, w małym lesie pomiędzy Pożarzyskiem a Imbramowicami kobieta, która spacerowała z psem dokonała makabrycznego odkrycia. W zaroślach leżało roznegliżowane i zakrwawione ciało dziecka. Była to Kristina.

Na miejsce zbrodni skierowano ponad stu policjantów i techników. Przez całą noc zabezpieczano ślady. Sprawdzano miejsce przy miejscu, każdy kawałek lasu.

Prokuratura w piątek rano informuje, że dziewczynka została zamordowana. Kilkanaście godzin później prokurator Marek Rusin dodaje: przyczyną śmierci dziecka są rany kłute klatki piersiowej i szyi. Tych ran jest wiele. Wszystko wskazuje na to, że było to brutalne przestępstwo na tle seksualnym.

We wsi wybucha panika. Nikt nie wypuszcza dzieci na podwórko. Mrowiny wyglądają jak wyludniona miejscowość. Boisko sportowe i plac zabaw w centrum świecą pustkami. Ludzie z nieufnością patrzą jeden na drugiego. - Może ten pedofil i morderca jest gdzieś w pobliżu. Może to ktoś stąd - mówią mieszkańcy.

W Szkole Podstawowej w Mrowinach zorganizowana zostaje opieka psychologiczna. Z apelem do rodziców i opiekunów zwraca się burmistrz Leszek Michalak. - Prosimy o to, by pouczyć dzieci, by nie nawiązywały żadnych kontaktów z nieznajomymi osobami. Prosimy o zapewnienie im opieki w drodze do szkół, na zajęcia pozalekcyjne oraz po tych zajęciach.

Policja za pośrednictwem mediów prosi kierowców o nagrania z wideorejestratów, a mieszkańców o zgłaszanie każdej niepokojącej lub podejrzanej sytuacji w dniu zbrodni lub wcześniej. Zgłoszeń są setki. Mieszkańcy m.in. typują osoby, które ich zdaniem mogą być winne. Mundurowi weryfikują te informacje. Kilka osób zostaje zatrzymanych do wyjaśnienia. Wśród nich są m.in. ojciec i syn z rodziny W., mieszkający w sąsiedztwie zamordowanej dziewczynki. Zostają szybko wypuszczeni, ale wiele osób wydaje na nich „wyrok”. - Ten syn jest dziwny, a jego ojciec miał kiedyś sprawę o molestowanie. Czy miał wyrok? Nie wiemy, chyba nie, ale wszystko się i tak zgadza. Pedofil, mają samochód, znali Kristinę... - słychać w Mrowinach.

W sobotę wieczorem ktoś obrzuca dom rodziny W. butelkami z benzyną. Na szczęście zapalają się tylko zarośla, a straż pożarna szybko ugasza ogień. - Chcieli nas spalić, mimo że jesteśmy niewinni. Nie wychodzimy z domu, jesteśmy przerażeni - mówią mężczyźni.

Władze gminy apelują o rozsądek, policja wzmacnia swoje patrole…

Namawiał do morderstwa

W tym samym czasie 50 kilometrów dalej w Komendzie Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu jest już kluczowy świadek w tej sprawie. Mówi śledczym, że miesiąc wcześniej znajomy namawiał go do zamordowania dziecka. Za pomoc miał oferować pieniądze. Wtedy nie potraktował tego poważnie, ale dziś informacje te mogą mieć znaczenie.

Kiedy okazuje się, że wskazany przez niego mężczyzna jest w kręgu podejrzanych, policjantom zapala się czerwona lampka. W niedzielę po południu policja zatrzymuje we Wrocławiu 22-letniego Jakuba A. Mężczyzna jest całkowicie zaskoczony, nie stawia oporu. Po blisko pięciogodzinnym przesłuchaniu śledczy jadą z podejrzewanym na wizję lokalną. Potem się okaże, że to podczas niej 22-latek pęknie, przyzna się do winy i ze szczegółami opowie o popełnionej przez siebie zbrodni.

W poniedziałek prokuratura informuje, że został mu postawiony zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem, podżegania do zabójstwa oraz zbezczeszczenia zwłok. Jednocześnie Mariusz Ciarka z Komendy Głównej Policji mówi: - Miejsce odnalezienia zwłok, ich usytuowanie, to wszystko wskazywało, że możemy mieć do czynienia z motywem seksualnym, że mamy do czynienia z osobą, która podejrzana jest o pedofilię. A tak nie było. Dlatego to było bardzo trudne postępowanie. Podejrzany tak wszystko zaplanował i przygotował, aby i prokuratorów, i policjantów kierować na fałszywe tory.

Jakub A. okazuje się „normalnym” młodym mężczyzną. Student, lubiany przez znajomych, zawsze uśmiechnięty. Ci, którzy go znają, są w szoku. - To grzeczny i dobrze ułożony chłopak. Trudno w to uwierzyć - mówią sąsiedzi rodziny A.

Tak zatrzymywano zabójcę Kristiny. To student z Wrocławia

Wychowany w tzw. dobrym domu. Mama jest psychologiem i pedagogiem specjalnym. Ojciec od kilku lat na rencie. - Wolelibyśmy sami zginąć niż to dziecko, niewinne dziecko, i z rąk naszego syna - mówi telewizji TVN mama Jakuba A.

Dla niej jest to niewyobrażalna tragedia, bo Kristina to córka jej kuzynki Agnieszki. Znała to dziecko i też je kochała. Czy wiedziała, że jej 22-letni syn zakochał się w kilkanaście lat starszej od siebie ciotce? - Ostatnio rzadziej tam jeździł. Byłam pewna, że to zamknięty temat, że nabiera do tego zdrowego dystansu - wyznała dziennikarzom.

Mama Kristiny była po rozwodzie. Przez wiele lat mieszkała w Irlandii, gdzie związała się z obywatelem Czech, urodziła trójkę dzieci (Kristina była najstarszym). Do Polski, do rodziców wróciła półtora roku temu, już po rozwodzie. Chciała zostać tu na stałe. Kończyła budować dom jednorodzinny na działce dziadków. Zaraz po powrocie odnowiła też rodzinne relacje, m.in. z rodzicami Jakuba A. Chłopak zakochał się w kobiecie. Często bywał u nich w domu, pomagał pani Agnieszce przy budowie domu, zabierał jej dzieci do kina. Z naszych informacji wynika, że pani Agnieszka odrzuciła jego uczucia, a Kristina go nie akceptowała. Być może wtedy w głowie 22-latka zrodziła się chora myśl.

Feralnego dnia Jakub A. przyjechał do Mrowin. Musiał czekać na Kristinę wracającą ze szkoły. Dziewczynka wsiadła do jego samochodu. Oprawca wywiózł ją do lasu, tam zamordował i zostawił. Ciało ułożył w taki sposób, by ślady wskazywały na napaść pedofila.

Nasza kochana Krysia

Kristina nazwana przez koleżanki i kolegów Krysią była niezwykłym dzieckiem. -Uśmiechnięta, grzeczna, opiekuńcza dla młodszego rodzeństwa. Często u nas bywała i to, co zwracało uwagę to fakt, że jak miała być w domu na godzinę 18.00, to wychodziła dwadzieścia minut wcześniej, żeby być przed czasem, żeby mama się nie martwiła - wspomina pani Marta, mama jednej z koleżanek 10-latki. - Była nowa, ale szybko zdobyła serca innych dzieci. Imponowała im, bo była mądra i doskonale znała język angielski - dodaje pani Marta.

W sobotę odbyło się ostatnie pożegnanie Kristiny. Mama dziewczynki poprosiła, by na pogrzeb nie przychodzić ubranym na czarno, ale w ulubionych kolorach dziecka - białym i niebieskim...

Pogrzeb Kristiny. Łzy i białe kwiaty na pogrzebie zamordowan...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Babcia Kristiny: Nie mam już łez. Przestaję rozumieć ten świat - Gazeta Wrocławska

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska